środa, 13 listopada 2013

Rozdział 23 "Nowy York, Nowi Znajomi"

[Elena]

Poszłam do kuchni. Zobaczyłam tam siedzącego na krześle Damona. Popatrzał się na mnie z troską..
- Musimy uciekać. - powiedział ze spokojem
- Dlaczego? -  spytałam siadając obok ukochanego
- Klaus może uderzyć w każdej chwili. Nigdy nie wiadomo co mu strzeli do głowy...
- On ma racie. Nie możemy cię narażać,a zwłaszcza teraz jak jesteś w ciąży. - przerwała mu wchodząca do pomieszczenia Caroline
- Nie możemy przecież całe życie przed nim uciekać... - powiedziałam patrząc na ukochanego
- Wiem... Ale jak na razie lepszego planu nie mamy. - oznajmił Damon
- Yhym... To jaki macie plan ? - spytałam
- Ty i Damon pojedziecie do Nowego Yorku,a my będziemy polować na Klausa. - powiedziała z łzami w oczach blondynka
- Nie, nie zostawię tu was! - krzyknęłam
- Elena,ma racje. Was też nie możemy narażać.Jakby coś wam się stało Elena by mnie zabiła. - powiedział z niepokojem Damon
- To co robimy ? - spytała Caro
- Pojedziemy z całą paczką. - oznajmiłam
Nagle ktoś zaczął dzwonić do domu. Caroline poszła zobaczyć kto to.
Po 3 min do kuchni wróciła Caroline wraz ze Stefanem, Esme i bliźniaczkami
- Hej Elena. - przywitał się ze mną Stefan i dał mi czerwoną różę
- Słyszałam,że wróciliście, więc postanowiłam ze Stefanem i małymi Was odwiedzić. - powiedziała Esme uśmiechając się do mnie,a potem do Damona
- Tak,ale nie na długo. Jutro rano lecimy do Nowego Yorku. - odezwał się Damon do Esme i Stefana
- Klaus może w każdej chwili zaatakować. - wtrąciła się Caro
- Racja. - powiedział Stefan ciągle się do mnie uśmiechając
- Klaus wie,że jeszcze coś czujesz do Eleny. Nie ukrywajmy macie wspólne wspomnienia... Może lepiej jak polecicie z nami, bracie? - spytał z chytrym uśmieszkiem tygrys
- Chętnie,a kiedy ? - odpowiedział młodszy z braci
- Za jakieś 5 godzin... - oznajmiłam
- Dobra, Esme ja zostanę tu z bliźniaczkami,a ty idź do domu spakować nas. - powiedział Stefan do Esme
- Ale... - Esme chciała coś powiedzieć,ale przerwał jej Stefan
- Bez żadnego "ale"... - powiedział z poważną miną Stefano
Esme dała mi moją przyszłą chrześnice,a drugą z bliźniaczek Stefanowi, po czym wyszła.
- Okeej - powiedziała Caro patrząc na Stefana jak na downa - Fajnie traktujesz swoją dziewczynę... Ciekawe tylko czy Elenę tak też traktowałeś. Dobra... Elena, idę zadzwonić do reszty naszej paczki żeby się pakowała. Idziesz ze mną? - spytała blondyna
- Yhym... To znaczy tak. - odparłam i wyszłyśmy z kuchni
Damon, bliźniaczki i Stefan zostali w kuchni. Damon zrobił kawę i zaczęli nawijać. Jak to mężczyźni. O czym? Nie wiem. Byłam zajęta,bo z Caroline musiałyśmy zająć się dzwonieniem do naszej brygady,aby się spakowali. W końcu lecimy do Nowego Yorku.
Po 1 godzinie skończyłyśmy już dzwonić. Do wylotu zostały nam 4 godziny. Caroline pojechała do swojego domu,aby się spakować. Więc poszłam do kuchni.
- Jestem już. Spakować ci coś kochanie ? - spytałam Damona siadając na niego okrakiem
Stefan tylko na nas zerkał, jak Damon zaczął mnie całować. Ale niestety do niczego nie doszło, gdyż nie wypadało tak przy gościach...
- Hmm... Nie wiem. Zobacz. - powiedział starszy z braci gdy się od niego oderwałam
- Spoko... - powiedziałam, uśmiechnęłam się do chłopaków i poszłam się pakować
Spakowałam takie rzeczy, jak moje sukienki, bluzki, spodnie, budy moje i Damona, biżuterię, czarne koszule Damona, jego wszystkie ulubione pary spodni.
- Nie zapomnij spakować whisky! - usłyszałam głos Damona dobiegający z kuchni
Było słychać też,że Stefan i Damon z czegoś się śmieją.
- Zatkaj kotek pysk! - krzyknęłam do niego
- Zabawne! - odezwał się rozbawiony Damon
Spakowałam do osobnej torby whisky tak, jak chciał tygrys. Spojrzałam na zegarek. Zostały nam 2 godziny...
Poszłam do łazienki,aby jakoś się jeszcze ubrać przed tym wyjazdem. Założyłam krótką, białą sukienkę, niebieski sweterek i czarne platformy, a na końcu nakręciłam lekko włoski i zrobiłam delikatny makijaż.









Gdy byłam już gotowa, wyszłam z łazienki i wróciłam do kuchni. Damon właśnie trzymał na rękach jedną z bliźniaczek,a Stefan pił kawę. Uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle między Stefanem,a Demonem. Do kuchni wparowała Caro i Bonnie. Bonnie miała tylko 1 walizkę,a Caroline aż 10... 
- Wow! Elena, ślicznie wyglądasz! - krzyknęła podekscytowana blondynka
- Dziękuje. - podziękowałam,a dziewczyny mnie przytuliły
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się Bonnie
- Hmm... jedziemy? Mamy jeszcze godzinę,ale zanim dojedziemy to szybko minie... A po za tym Jeremy, Rebeka i Esme już tam są, - oznajmił Damon 
- Co?! Rebeka też tam będzie?! Nie mam zamiaru z nią dzielić domu! - krzyknęłam 
- Elena! Rebeka to moja przyjaciółka! - oznajmił krzycząc Damon
- Ech, już się nie kłóćcie.. - powiedziała Caro
- Okej, to idziemy? - spytała Bonnie
- Tak. Idźcie już do samochodu,a ja ze Stefanem zajmiemy się walizkami... - powiedział tygrys
Zrobiliśmy tak jak kazał. Wsiedliśmy do 8 osobowego samochodu Stefana. Ja zajęłam miejsce przy kierowcy,a Caroline z Bonnie za mną. A Damon z bliźniaczkami za Caroline i Bonnie. Chłopacy załadowali walizki do bagażnika i ruszyliśmy. Po ok. 30 min dojechaliśmy. Rebeka, Esme i Jeremy oraz Jenna z Rickiem czekali na nas koło lotniska. Esme wzięła wózek gdzie siedziały małe,Stefan, Rick, Jeremy i Stefan wzięli bagaże,a ja z resztą dziewczyn szłyśmy jak księżniczki. Po następnych 30 min. zajęliśmy wszyscy miejsca. W samolocie była tylko nasza brygada,bo wczoraj Damon załatwił nam prywatny samolot. Ja usiadłam z Demonem i wzięliśmy na kolana bliźniaczki, Esme usiadła ze Stefanem, Bonnie z Jeremym, Caroline z Rebeką,a Jenna z Rickiem. Caroline puściła w telefonie jakąś fajną muzę. Przytuliłam jedną z bliźniaczek i zasnęłam. Całą drogę spałam, a Damon przyglądał się mnie trzymając na rękach dzieci Stefana i Esme. Caroline z Rebeką całą drogę nic się nie odzywały,ale za to Jeremy i Bonnie tak. Jenna z Rickiem też zasnęli przytuleni do siebie.
Po 5 godzinach obudził nas pilot ogłaszający,że za 5 min lądujemy. Mimo,że byłam zaspana, bardzo się cieszyłam. Wreszcie zobaczę naszą nową willę, w której zamieszkamy z całą paczką i poznam nowych ludzi.
Gdy wylądowaliśmy Esme wzięła od nas małe,żebyśmy mogli wyjść ze samolotu. 
Chłopacy wyjęli walizki,a ja pomogłam Esme wozić małe. Reszta dziewczyn pomogło chłopakom w niesieniu różnych rzeczy. Po kilku minutach doszliśmy na miejsce. Willa była cudna. 
Weszliśmy do środka. Na drzwiach każdego pokoju była mała tabelka z imionami do kogo ten pokój należy. Oczywiście ja byłam z Damonem, Rick z Jenną, Stefan z Esme, Rebeka sama, Bonnie z moim bratem,a Caroline również sama. No i oczywiście były też dwa pokoje dla dzieci, jeden dla mojej i Damona córeczki,a drugi dla bliźniaczek.
-Alee tu ślicznie! - krzyknęła Caroline
Wszyscy zgromadziliśmy się w jadalni. Usiadliśmy na krzesłach i gadaliśmy. Było fajnie. 
Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Poszłam zobaczyć.
- Dzień dobry. Mieszkamu tu obok... - przywitała się ze mną jakaś nawet atrakcyjna dziewczyna
Stała z ciastem w ręku. Była chyba w ciąży. Obok niej stał jakiś chłopak.
- Ach, tak. Witam. Hmmm... Może wejdziecie do środka? - spytałam grzecznie
- Chętnie. - oznajmił facet
Weszliśmy do środka, do kuchni. Usiedliśmy koło stołu. Caroline wzięła od dziewczyny ciasto i poszła do kuchni,aby pokroić. Szybko wróciła, położyła na środek duży talerz z ciastem.
- Jak się nazywacie ? - spytałam nieśmiale
- Evy O'Connell.. - powiedział chłopak - Yyy.. To znaczy moja żona tak się nazywa,a ja Rick O'Connell - poprawił się
- Rick, już robisz siarę na pierwszym spotkaniu! - krzyknęła Evy do Ricka
- Nic się nie stało. Ja jestem Elena Gilbert... - jąknęłam się - Sorry Elena Salvatore. Niedawno się wyszłam za mąż i jeszcze mi się myli. A to jest Damon - pokazałam na niego palcem - To za niego wyszłam. - uśmiechnęłam się do ukochanego
- Gratki. - wtrącił mąż Evy
- Dziękujemy. 
- Ja jestem Caroline. - przedstawiła się blondynka. Ta obok ciebie to Bonnie, potem Rebeka, Stefan, Esme, Rick i Jenna. - przedstawiła wszystkich
- Oooo, mamy dwóch Ricków. - powiedziała Evy
- Racja. - odpowiedziała Rebeka - Idę na górę. - dokończyła
Razem spędziliśmy super wieczór, ale o 23.00 Evy i Rick nas opuścili. 
Wszyscy rozeszliśmy się i poszliśmy do swoich pokoi.

Pokój Eleny i Damona:


Ricka i Jenny:


Bonnie i Jeremiego:


Caroline:


Rebeki:


Esme i Stefana: 


Bliźniaczek:


Dziecka Eleny i Damona:


Kuchnia:


Jadalnia:


Łazienka :




















  

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 22 "Czy pan wściekły hybryda powrócił?"

[Elena]

Pięknie było mieszkać na Karaibach w cudnym domu, ale to człowieka mogło już powoli nudzić. Widziałam, że nawet Damonowi nudzi się i upija się bez powodu. Trzeba znaleźć jakieś zajęcie, bo nie chce czekać, aż nagle Rada wyskoczy nam ze swoją zachcianką i wszystko zniszczy.
Kiedy wzięłam poranny prysznic i zjadłam śniadanie, zauważyłam, że Damona nie było w domu. Boże, a jak go dopadli? Już zaczęłam panikować, ale się uspokoiłam. Nie, na pewno nic mu nie jest.
Nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odezwałam się pierwsza
- Pani Salvatore?
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Panie Salvatore, nie wie pan, że nie wolno niepokoić małżonki od rana?
Damon zaśmiał się cicho.
- Wybacz, skarbie, ale musiałem coś... załatwić. Wyjaśnię ci, jak wrócę do domu.
- Damon, proszę, powiedz, że to nie kolejna podróż.
- To nie kolejna podróż. Spokojnie. Myślę, że ci się spodoba.
Westchnęłam.
- Ok. Wracaj szybko.
- Już tęsknisz?
- To po pierwsze, a po drugie: martwię się o ciebie.
- Znasz mnie.  Dam sobie rade. Będę w domu za max. 2 godziny, zgoda?
- Zgoda. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
I się rozłączył.
Co on znowu kombinuję?

Minęły 4 godziny od mojej rozmowy z Damonem, a on wciąż nie wracał do domu.
Ok. Zaczynam być przewrażliwiona. Spokojnie, Eleno. Spokojnie.
I wtedy usłyszałam, jak otwierają i zamykają się drzwi.
- Eleno, wróciłem! - krzyknął Damon
Poszłam aby na niego nakrzyczeć, ale gdy ujrzałam ową niespodziankę.
- Bonnie? Caroline?
- Cześć, mała! - krzyknęła blondynka i mnie uścisnęła.
- Hej, a ja? - przypomniała o swojej obecności Bonnie.
- Grupowy uścisk? Też chce! - oburzył się Damon, ale Caroline go zatrzymała
- Wybacz, ale to jest uścisk kobiet, a o ile dobrze pamiętam to nie jesteś gejem.
- Ha ha. Ale śmieszne. - mruknął Damon i gdzieś sobie poszedł pewnie do barku.
- Dziewczyny, tak bardzo za wami tęskniłam - powiedziałam, cała szczęśliwa.
- My za tobą też. Byłaś w Mystic Falls, prawda? Czemu nas nie odwiedziłaś? - spytała Caro.
- Bonnie podobno wyjechała, a ty miałaś wyłączony telefon.
- Och, bo Klaus mi go zepsuł. Nasz związek przechodzi bardzo ciężki okres.
Spojrzałam na Bonnie. Przyglądała się całemu domu.
- Chcecie pozwiedzać? - spytałam.
- Jasne! - krzyknęła wampirzyca, chwyciła mnie i Bonnie za rękę i pobiegła... Gdzie? Oczywiście, na basen.
Usiadłyśmy na leżakach. Spojrzałam pytającym wzrokiem na przyjaciółki.
Caroline przestała się uśmiechać, tylko patrzeć w niebo i rozmyślać nad czymś.
- Caroline, co się stało? - spytałam.
Spojrzała na mnie.
- Klaus. Klaus się stał.
- O co chodzi? - spytałam.
Spojrzałam na Bonnie, aby znaleźć odpowiedź, ale ona patrzała się w ziemię.
- Klaus chyba znowu chce tworzyć hybrydy.
- Co? Żartujesz?
Blondynka westchnęła.
- Niestety, ale nie. Klaus staje się... złym Klaus'em. Tym, co kiedyś. Jest cały czas zły, nie chce z nikim rozmawiać, cały czas chodzi z głową w chmurach.
- Ale skąd pomysł, że znowu chce tworzyć hybrydy?
- Bo zaczął dużo czasu spędzać z Taylor'em, często ostatnio myśli na głos o "idealnych stworzeniach", władza, potęga i te inne sprawy. Mnie unika, jakbym nie była już w jego sercu. - powiedziała z łzami w oczach.
Usiadłam z Bonnie obok niej i przytuliłyśmy ją.
- Nie płacz. Na pewno tak to tylko wygląda. Klaus naprawdę ciebie kocha. - powiedziała Bonnie
- Bonnie, ma racje. Nie martw się przejdzie mu.
- Eleno, ja tu przyjechałam, tylko po to, aby cię ostrzec przed Klausem.  Kto wie, co on może zrobić tobie i Damonowi?
Odsunęłam się od przyjaciółki i spojrzałam jej w oczy.
- Dziękuję - wyszeptałam. - Dziękuję, że przyjechałyście. Brakowało mi was.
- Nam ciebie też - powiedziała Caroline z Bonnie i przytuliłyśmy się do siebie.
- Emm... Przepraszam, że przeszkadzam, ale pan wściekły hybryda, który nie wie, gdzie jest jego pani i odchodzi od zmysłów, bo mu się życie wali i ciśnienie podskakuję dzwoni. - powiedział Damon
Skąd on się tu wziął?
Spiorunowałam go spojrzeniem.
'Co ty sobie myślisz?'
On wzruszył ramionami i podał telefon Caroline. Wampirzyca wstała i oddaliła się.
Uderzyłam Damona w ramię.
- Ej, a to za co? - spytałem.
- Za podsłuchiwanie.
- Nie podsłuchiwałem. No dobrze. Może trochę.
Spojrzałam na Bonnie. Nigdy nie lubiła Damona, to oczywiste.
Mulatka wstała i powiedziała:
- Idę do swojego pokoju.
- Ale... - zaczęłam, ale Bonnie mi przerwała.
- Wiem, gdzie mój pokój. Spokojnie. - powiedziała i ruszyła dalej.
Damon westchnął.
- Nie lubię wiedźm. - oznajmił z uśmiechem na twarzy
- Damon! - krzyknęłam
- No co? - spytał, z atrakcyjnym uśmieszkiem.
- Przestań.
- Ale co?
Wiem, że specjalnie się tak uśmiecha, abym już się na niego nie wściekała.
- Damon!
- Przecież ja nic nie robię.
- Uśmiechasz się.
- O! To już mąż nie może uśmiechać się do żony?
- Może, ale nie tak!
- Tak, czyli jak?
Wkurzał mnie, ale... Ech... Wygrał. Zbyt dobrze mnie znał. No i co tu się oszukiwać. Ten jego uśmiech zawsze działa. Jest niezawodny.
Damon zachichotał i objął mnie w talii.
- Jesteś okropny - mruknęłam.
- Tak słyszałem - odparł i pocałował mnie czule.
Po chwili wróciła Caroline i oddała Damonowi telefon.
- Dzięki - mruknęła.
- Ej, co się stało? - spytałam.
- Klaus jest wściekły, bo nie powiedziałam mu, że wyjechałam.
- Nie powiedziałaś mu?
- No... Nie. Nie chciałam aby wiedział. Musimy trochę od siebie odpocząć, bo ani jemu, ani mnie nie jest łatwo.
- To co teraz? - spytał Damon.
- Nic. Klaus tutaj przyjeżdża.
- Co?! - krzyknęliśmy równocześnie z Damonem.
-  Chce mnie zabrać, ale pewnie zostanie na kilka dni.
- Chyba nawet wiem czemu. - powiedziałam dość cicho.
Damon wściekł się i widziałaś, że chciał w coś uderzyć, ale ostatecznie tego nie zrobił.
- Nie pozwolę, aby Klaus choćby tknął Elenę - warknął.
- Mam jednak nadzieję, że sobie odpuścił z tymi hybrydami - powiedziała, smutnym tonem Caroline
- Kiedy ma być?
Wampirzyca wzruszyła ramionami.
- Może za dwa, trzy dni.
Damon uśmiechnął się szeroko.
- O, czyli mam czas aby przygotować dla niego specjalne tortury.
- Damon!
- No co?
Westchnęłam.
- Nie musimy go zapraszać - przypomniałam mu.
- Ale...
Wypowiedź Damona przerwała Caroline.
- Musicie wrócić do Mystic Falls! - krzyknęła i przytuliła się do mnie. - Brakuję mi ciebie, Eleno. O dziwo, ciebie też, Damon.
Spojrzałam z zaskoczeniem na Damona. On patrzył się z dziwieniem, ale i troską na blond dziewczynę.
- Nie możemy - powiedział spokojnie.
- Bo Rada? - spytała Caroline
Przytaknęliśmy.
- A to wy nie wiecie? -spytała znów blondynka
Caroline odsunęła się ode mnie i spojrzała na nas.
- O czym? - spytałam.
- Rada zniknęła.
- Zniknęła? Jak to zniknęła?
- Po prostu. Esme pojechała do Rady, aby podziękować im i poprosić... o coś. Nieważne. Pojechała do NY, ale budynku, w którym mieściła się Rada została przerobiona na dom mody.
- Że co? Dom mody? Na serio?
Damon był zakłopotany. W sumie, ja też. Jest jeszcze dzień, a ja już mam ochotę z tym wszystkim się przespać.
- A co z Cieniami? - spytałam.
- Pytaliśmy Angel, czy coś wie. Ona mówiła, że ostatnio nie spotkała żadnego Cienia.
- Czyli Cienie z Radą tak po prostu zniknęli?
- Dokładnie.
- Niemożliwe, przecież... - zaczęłam, ale Damon mi przerwał.
- Skoro Rady już nie ma możemy wrócić do Mystic Falls.
Spojrzała na niego wielkimi oczami.
- Damon...
- Zamieszkaliśmy tutaj, ponieważ tak kazała nam Rada, ale skoro już jej nie ma to warunek został anulowany.
- A co jak wrócą?
Damon uśmiechnął się chytrze.
- To będą mieli niezłe kłopoty - powiedział i spojrzał na Caroline.
- Zrobimy Klausowi niespodziankę. Kiedy on tutaj przyjedzie zobaczy tylko pusty dom znakiem "Na sprzedaż". A my będzie już w Mystic Falls.
- Chcesz załatwić dom, meble i podróż w dwa dni?
- No, a czemu nie? -spytał z chytrym uśmieszkiem
Westchnęłam ciężko.
- Idę się zdrzemnąć - mruknęłam i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Jednak nie mogłam spać. To wszystko dzieje się zbyt szybko. Przeprowadzki, podróże, hybrydy, Cienie. Wszystko się komplikuje. Czemu nie mogę żyć normalnie? Praca, dom, praca, dom. Więcej do szczęścia mi przecież nie potrzeba. Nie chce żadnych hybryd, czy Cieni, ale... Dzięki Adrianie i jej innym świecie zrozumiałam jedno: choć nienawidzę moje życia to i tak nie mogło być lepsze.

Faktycznie. Dwa dni później, cała nasza czwórka była na lotnisku, a dom jest podobno na sprzedaż. Podobno.
Byłam szczęśliwa, że wracam do Mystic Falls, ale czułam, że to bez sensu, że przeprowadziliśmy się do wielkiego domu na Karaibach.
Westchnęłam.
Spokojnie. Teraz będzie tylko lepiej. Musi być lepiej.
Siedziałam z dziewczynami na siedzeniach, niedaleko wejścia do naszego samolotu i czekałyśmy na sygnał.
Caroline płakała. Spokojnie. Nie przez Klausa. Tęskniła za wielkim basenem.
- Muszę taki sobie zrobić za domem - powiedziała, gdy opuszczaliśmy dom.
Westchnęłam.
Caroline zawsze umie pocieszać człowieka, nawet w najgorszych momentach.
- Eleno.
Podniosłam wzrok, słysząc swoje imię. Przede mną stał Damon, który patrzał na mnie z troską.
- Coś cię martwi.
- Nie.
- Nie pytałem cię. Wiem, że jesteś czymś zatroskana.
Usiadł obok mnie.
- Nie cieszysz się, że wracamy?
- Cieszę, ale... Coś mi tu nie gra.
- Cienie + Rada + nagłe zniknięcie i cholera wie, gdzie są i co się stanie = zmartwiona Elena.  Nie martw się. Ciesz się, że na jakiś czas mamy z nimi spokój.
- Ale nie uważasz, że to dziwne, że tak nagle zniknęli?
- Masz rację, ale nie myślę o tym, bo... Brak Cieni i Rady + inne zmartwienia, ale do dupy z tym, bo i tak jestem szczęśliwy, bo nasze życie jest o krok bliżej do normalnego życia = szczęśliwi Damon. - zaśmiał się lekko
Uśmiechnęłam się szeroko. On również się uśmiechnął. Przytuliłam się do niego i wyszeptałam:
- Chyba masz rację.
- Oczywiście, że mam.
- Ale nie zawsze.
- Ta, jasne.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
- A co? Uważasz, że masz zawsze rację.
- No... Tak.
- Och, doprawdy?
- Miałem rację, że mnie kochasz, nawet jeżeli o tym nie wiedziałaś. Miałem rację, co do Esme i Stefana. Miałem rację, że spodoba ci się na Karaibach. Miałem rację, że Valerin to stara suka. Mam dalej wymieniać?
- Nie jesteś idealny.
- W twoich oczach chyba tak.
- Chyba nie.
- Nie? To czemu za mnie wyszłaś?
- Bo nie jesteś idealny.
- No tak, bo kobiety wręcz nienawidzą idealnych facetów.
Spiorunowałam go wzrokiem, gdy usłyszeliśmy głos stewardessy, który zapraszał na pokład samolotu.
Bonnie usiadła obok mnie, a Caroline i Damon musieli usiąść trochę dalej. Trochę mnie to zaskoczyło. Przez cały czas milczała i była cicho.
- Bonnie...
Silniki samolotu zostały włączone.
- Oddawaj pierścionek - warknęła.
- Co?
- Oddawaj pierścionek matki Stefana i Damona.
- Nie...
- Jesteś samolubna, jak Caroline i cała reszta.
- Bonnie, co się z tobą dzieje?
- Ze mną? Ze mną nic się nie dzieje. To wy się zmieniliście. Powinnaś była zostać przy Stefanie. On by nigdy nie dopuścił, abyś żyła wiecznie.
- Możesz mi wyjaśnić o co ci chodzi?
- Wiesz, że tylko ja z tej waszej wesołej grupki umrę naturalnie?
- Jeremy i Matt...
- Och, na nich też przyjdzie czas. Słuchaj, no. Nie chce zostać sama, nie chce stracić przyjaciółki, chce aby ktoś mnie wspierał.
- Ale ja cię wspierać.
- Ta, bardzo. Najpierw zaczął się wasz romans z Damonem, potem studia, potem jeszcze coś, potem ślub, wyprowadziłaś się...
- Ale ja wracam.
Bonnie spojrzała mi w oczy. Widziałam w nich zazdrość, złość, nienawiść, ale i smutek oraz żal.
- Tak, ale już nigdy nie będziesz tą samą Eleną.
- Bo ja się zmieniam, jak wszyscy.
- Czyli tylko ja się nie zmieniam?
Westchnęłam.
- Wybacz, Bonnie, ale wybrałaś chyba najgorszy moment aby o tym pogadać.
- Najgorszy dla ciebie. Dla mnie jest najlepszy. Nie będę już patrzeć tak, aby wam dogadzać. Będę patrzeć na swój czubek nosa, a teraz oddawaj pierścionek.
Zaprzeczyłam.
- Nie oddam.
- Nie chcesz odzyskać przyjaciółki?
- Z tego, co widzę i słyszę, to już jej nie mam.
Te słowa zabolały nie tylko Bonnie, ale i mnie. Mulatka odwróciła się do mnie plecami i oparła głowę o siedzenie. Po chwili zasnęła, a ja nie wiedziałam, co robić? Chciało mi się płakać. Chciałam aby Damon tutaj siedział obok mnie i był przy mnie. Może właśnie o to chodziło Bonnie? Za dużo czasu spędzam z Damonem, zapominając o reszcie.
Oparłam się o siedzenie i westchnęłam.
Przez te kilka lat tyle się zmieniło.

[Esme]

Wychowywanie dwóch, małych dziewczynek wcale nie jest łatwe. Zapamiętajcie to sobie.
Jakoś ze Stefanem dajemy sobie radę, ale są głośne i wredne. Coś czuję, że odziedziczą kilka cech po Damonie.
Siedziałam w pokoju dziewczynek  i usypiałam obie do snu. Już nie płakały. Powoli zamykały swoje małe oczka i odpływały w głęboki sen.
Wtedy do pokoju wszedł Stefan.
- Dostałem...
- Ciii! Właśnie zasypiają. - wyszeptałem. Jak im je obudzi to sam będzie musiał z nimi radzić.
Stefan westchnął i podszedł do mnie.
- Wybacz. Dostałem właśnie SMS-a od Damona.
- To miło - skomentowałam.
- Napisał, że wraca z Eleną do Mystic Falls.
- Że co?
Spojrzałam na Stefana z wielkim zaskoczeniem.
- Ale co? Czemu? Dlaczego? Kiedy? Nic nie rozumiem.
- Zły Klaus powrócił i chce Elenę aby tworzyć hybrydy.
- Biedna Caroline.
Stefan zmarszczył brwi.
- A nie przypadkiem Elena? Nie interesuje mnie jakaś Caroline! Trzeba chronić Elenę!
Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Świat nie musi kręcić się tylko wokół Eleny. Caroline jest dziewczyną Klausa, więc mu bardzo cierpieć, wiedząc, że jej mąż chce wykorzystywać swoją przyjaciółkę do złych celów. Co na to Damon?
- Jak to co? Wyprowadzili się. Już tutaj lecą.
- Już? Tak szybko?
- Im szybciej, tym lepiej.
Pomyślałam przez chwilę.
- Ale to bez sensu - powiedziałam po chwili.
- Czemu?
- Skoro wracają do Mystic Falls to Klaus będzie miał bliżej do złapania Eleny.
Stefan uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Znasz Damona. Wiesz, jaki jest. Nie pozwoli, aby włos spadł  jej z głowy.
- Jednak uważam, że to głupie.
Stefan westchnął i wzruszył ramionami.
- No cóż, my już na to nic nie poradzimy. Damon już taki jest od małego..
- A gdzie będą mieszkać?
- Pewnie Damon kupić już jakiś dom - powiedział wampir i wyszedł z pokoju.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na dziewczynki.
- Tak się cieszę, że was mam - wyszeptałam.

[Elena]

- Zabije ją!
- Nie, nie zabijesz.
- Nie powstrzymasz mnie.
- Założysz się?
- Eleno, kocham cię i dlatego nie pozwolę, aby ta wredna wiedźma tak mówiła.
- Nie rozumiesz, że ona czuje się samotna?
- To niech sobie kupi kota.
- Damon!
Mój mąż westchnął i usiadł na fotelu.
Nasz nowy dom już wyglądał bardziej normalnie i nie tak drogo. Był to typowy biały, dwupiętrowy dom z czarnym dachem. W środku, odrobinę przypominał dom Gilbertów i mój dom, który dostałam od Damona.
- Jest zazdrosna? - spytał Damon
- Tak, Damon, jest zazdrosna, zła i smutna. - odpowiedziała Caroline
- I chora psychicznie. - powiedział Damon z uśmieszkiem
- Damon! - krzyknęłam
- No wybacz, kochanie, ale jak twoja niby przyjaciółka chce zniszczyć nasz związek to ja nie znam na to inne wytłumaczenia.
- Ale ja znam! Jest samotna. Sama, jak ten palec.
- Powiedziałem, żeby kupiła sobie kota.
- Kot nic nie zmieni. Czy ty możesz być przez chwilę poważny?
- Jestem poważny, Eleno, ale ty nie jesteś. Nie kierujesz się rozumem, tylko sercem. Jesteś zbyt delikatna i wrażliwa. Nie możesz zrozumieć, że ta wiedźma, którą nazywasz przyjaciółką, chce zniszczyć nasz związek, a zwłaszcza wszystkich wampirów? Założę się, że ona również kręci z Klausem.
- Słucham?
- Nie przecież Klaus, sam z siebie, tak nagle nie chciałby tworzyć hybryd.
- Ale taki jest Klaus. Chciał tego od zawsze. Grał nami i naszymi uczuciami.
- Nie, to nie był Klaus, ale Bonnie. Ta suka chce zniszczyć wszystkie wampiry i wilkołaki i mieć ciebie oraz Caroline dla siebie.
Byłam wściekła na Damona. Walnęłam go z liścia, ale i tak wiedziałam, że go to nie boli.
- Nie mów tak więcej o mojej przyjaciółce - powiedziałam przez łzy i pobiegłam do łazienki
Zamknęłam tam się na klucz i usiadłam na zimnej podłodze. Czy to prawda, co mówił Damon? Czy Bonnie może być aż tak okrutna? Pewnie ta ciągła samotność jej to zrobiła.
Wytarłam łzy i westchnęłam ciężko.
Sama już nie wiem, co myśleć. Jestem zakłopotana, nie wiem, co robić.
Nagle usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Eleno, otworzysz drzwi? - usłyszałam cichy i spokojny głos Damona.
- Odwal się! - wrzasnęłam.
- Przepraszam. Miałaś rację. Nie powinienem był tak nazywać tej... Bonnie.
- Zostaw mnie w spokoju!
- Kochanie, masz okres?
Wstałam i otworzyłam drzwi. Na jego twarzy ujrzałam cwany uśmieszek.
- Co? - spytałam.
- Dziwne pytania zawsze są kluczami do drzwi.
- Damon, zostaw mnie w spokoju - powiedziałam i już chciałam zamknąć drzwi, ale Damon mi przeszkodził swoją stopą.
- Porozmawiajmy spokojnie.
- Chce mieć trochę ciszy i spokoju, Damon.
- Nie chcesz ze mną rozmawiać?
Zawahałam się przez chwilę, ale w końcu odpowiedziałam:
- Tak.
Damon przytaknął i sobie poszedł. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Muszę w spokoju wszystko przemyśleć. Czy Bonnie naprawdę chce zniszczyć moje życie, w ramach zemsty? Czy ma coś wspólnego z nową chęcią Klausa do tworzenia hybryd? Kto ma rację? Ja, czy Damon?
Po paru minutach się ogarnęłam. Przemyłam twarz w zimniej wodzie i wyszłam z łazienki.