niedziela, 27 października 2013

Rozdział 21 "Tęskniłam"

[Damon]
Gdy skończyłem pisać w pamiętniku, westchnąłem.
Znajdę sposób, aby odzyskać Elenę. Musze najpierw znaleźć czarownice.
Wyszedłem ze swojej komnaty i zszedłem na dół, do kuchni. Tam siedział ojciec, matka, służąca i Stefan.
- Witam - powiedziałem, do całej rodziny.
- Witaj, skarbie - rzekła matka, uśmiechając się do mnie ciepło.
- Ojcze, mam do ciebie pytanie.
Ojciec spojrzał na mnie pytająco.
- Jakie?
- Czy słyszałeś jakieś pogłoski o wiedźmach?
Ojciec zmarszczył brwi, westchnął i zaczął myśleć.
- A po co ci ta informacja?
- Planuje polować na czarownice.
Ojciec zaczął się śmiać. Stefan również.
- Stefanie, czemu ty nie możesz być taki, jak twój brat? - spytał ojciec.
Stefan przestał się śmiać i spiorunował mnie spojrzeniem. Teraz to ja zacząłem się śmiać.
- Dobrze, skoro masz taki zamiar to weźmiesz ze sobą brata.
- Nie! - krzyknąłem równocześnie ze Stefanem.
- Tak - powiedzieli spokojnie, również jednocześnie rodzice.
- Czemu? - spytałem.
- Bo to twój brat, Damonie. Niech sie uczy od starszego brata. Jesteś jego wzorem do naśladowania. Zrozum to. - odparła matka.
Ach, ona i jej przemowy!
- Zgoda, niech będzie. Wstawaj, Stefania, idziemy.
Ojciec znowu zaczął się śmiać.
- Stefania? Skąd ci się wzięło to imię?
- Przecież Stefania to baba, a więc musi mieć takie imię.
Stefan wstał i zaczął mnie gonić po całej kuchni.
- Dorwę cię brachu!- syknął mój młodszy brat
- Nie sądzę - odparłem, rozbawiony i wybiegłem na świeże powietrze.
- Damon! - krzyczał młodszy brat.
- Och, uspokój się już. Przepraszam.
Ojciec wyszedł za nami i podszedł do mnie.
- Uważajcie. One są niebezpieczne.
- Wiemy.
- To dobrze. Podobno 6 kilometrów od miasteczka mieszka jakaś wiedźma w lesie na północy.
- Dziękuję, ojcze - powiedziałem i ruszyliśmy z bratem na północ.

[Elena]

Bonnie się do mnie nie odzywała. Caroline również. Ten świat był jakiś inny, dziwny.
Siedziałam u siebie w pokoju.
- Damon, tak bardzo za tobą tęsknie - wyszeptałam i przytuliłam się do poduszki.
Nie miałam zamiaru się rozczulać nad sobą. Myślałam nad tym, jak zmieniało się moje życie od poznania Stefana do zamieszkania na Karaibach. Damon tyle dla mnie zrobił. Wiem, że mnie kocha, to oczywiste. Dlatego świadomość, że już dawno leży w grobie, a ja tu siedze i nic nie robi, sprawia, że moje serce krwawi. Ja nie moge bez niego żyć, ale on już dawno umarł. A może to całe moje życie było tylko snem? A wypadek, wampiry, wilkołaki, hybrydy? No i czarownice! Przecież Bonnie jest czarownicą. W sumie, ona mi tego nie powiedziała. Może udawała, że nią jest, tylko dlatego, bo myśli, że oszalałam i tak naprawdę nie jest wiedźmą.
Dotknęłam swojego palca, na którym znajdował się pierścionek. To takie dziwne uczucie, gdy go nie ma i nie mogę się nim bawić, gdy mi się nudziło. W sumie, rzadko mi się nudzi z Damonem.
Nagle, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Prosze! - krzyknęłam.
Do pokoju wszedł tata.
- O! To ty. - wyszeptałam i uśmiechnęłam się miło.
- Coś nie tak? Dziwnie się zachowujesz.
- Nie, nic mi nie jest. Po prostu... Czuje jakby coś mi brakowało.
- Co takiego? - spytał ojciec, siadając obok mnie na łóżku.
- Nie wiem.
"Ojcze! Chodzi mi o Damona! Mojego męża! Jego mi brakuje." - pomyślałam
Tata pokiwał kilka razy głową i spojrzał mi w oczy.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to zejdź. Pamiętaj, że jesteśmy rodziną. - powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.

[Damon]

Gdy dotarliśmy ze Stefanem do domu czarownicy, który nie był w pięknym stanie, zauważyliśmy, że staruszka siedzi przed domem i czyta jakąś książke. Już miałem do niej podejść, kiedy zatrzymała mnie dłoń Stefana.
- Nie idź tam. A jak cię zamieni w żabę, albo w świnie? Nie chce jeść mojego brata na obiad.
Zaśmiałem się.
- Jesteś aż taki głupi i naiwny? - powiedziałem i ruszyłem do kobiety.
- Czego chcecie? - spytała, ochrypłym głosem staruszka. Nie widziałem jej twarzy. Miała ją schowaną za kapturem płaszcza.
- Jestem...
- Damon Salvatore. Wiem.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- A więc pewnie też wiesz, po co przyszedłem - odparłem.
- Tak, ale ci nie pomoge.
Zmarszczyłem brwi i uśmiech znikł mi z twarzy.
- Czemu? - spytałem, lekko zaskoczony, choć mogłem się tego spodziewać.
- Bo nie i już.
- Ej, babciu. Wiesz, że... - obejrzałęm się. Mój brat patrzył na mnie z przerażeniem. Widziałem, jak jego ręce drżą.
- Wiem, że ją kochasz ponad życie, ale i tak nie pomoge.
- Wyjaśnij mi przynajmniej czemu?
- Bo abyś mógł się z nią spotkać musiałbyś stać się wampirem, a wampiry nie istnieją.
- Skoro nie istnieją to skąd o nich wiesz?
- Proszę cię. Nie ty jeden zostałem wykiwany przez Adrianę.
- Jak to?
- Wkurzyła się kiedyś na mnie i odesłała mnie tu.
- Tu, czyli gdzie?
- Do jej świata.
Powoli wszystko układałem w całość.
- A więc to jest jej świat, czy w świecie, w prawdziwym świecie, ja i Elena...
- Jesteście razem, mieszkacie na Karaibach i takie tam.
Uśmiechnąłem się lekko. Wracała nadzieja.
- Czy można stąd uciec?
- Nie. Może cie stąd wypuścić, tylko Adriana.
- Ale ona tego nigdy nie zrobi!
- Wiem, dlatego nie moge ci pomóc.
Westchnąłem ciężko.
- Naprawde nie da się nic zrobić? Proszę, pomóż mi. Błagam.
Nigdy bym nie pomyślała, że będę się poniżał przed wiedżmą. No, ale dla Eleny zrobię wszystko.
Kobieta westchnęła ciężko.
- Niech będzie. Pomoge ci. - powiedziała i wstała. Podeszła do mnie i powiedziała:
- Daj mi swoją rękę.
Zrobiłem, jak kazała, a po chwili na mojej dłoni pojawiła się krew. Tak znikąd.
- Wypij ją.
- Co?
- Wypij ją! Ogłuchłeś? - warknęła i szybko zrobiłem, to co chciała.
Wiedźma spojrzała na Stefana.
- Chodź tu. No chodź. - powiedziała i Stefan niechętnie podszedł do nas.
- Powiedz mi, Stefanie Salvatore, kochasz swoje brata? - spytała.
Brat przytaknął.
- Owszem.
- A bywa wkurzający, dziecinni, niepoważny i dokucza ci?
- Tak, psze pani.
- Masz ochote czasem go zabić, tak?
- Tak jest.
- Przypomnij sobie, ile twój brat zrobił ci przykrości. Pomyśl o tej wsćiekłości, nienawiści.
Stefan najwyraźniej zaczął robić to, co mówiła wiedźma, bo Stefan wyjął swój miecz i wbił mi go w brzuch.
- Dzięki, brachu - jęknąłem i upadłem na ziemie.
Ostatnie słowa jakie usłyszałem to:
- Boże, co ja zrobiłem?
- Pomogłeś swojemu bratu. On to doceni w prawdziwym świecie.
- Co?
- Zrozumiesz, drogi chłopcze. Kiedyś zrozumiesz.
 Obudziłem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu.
Wstałem i się rozejrzałem. Nic tutaj nie było oprócz ciemności i chodnego powietrza.
- Gdzie ja jestem? - spytałem samego siebie, drapiąc się w policzek.
Nagle usłyszałem znajomy głos, który wymawiał moje imię.
- Kto to?
Czyli jednak nie jestem sam. A może po prostu świrowałem?
Po chwili do głosu doszedł odgłos tupania stóp. Spokojne wołanie zamieniło się w wykrzykiwanie mojego imienia.
W pewnym momencie, poczułem, jak coś mnie obejmuję, coś się do mnie przytula.
- Elena?
Tuliła się do mojej czarnej koszuli i płakała.
- Tak bardzo tęskniłam.
- Eleno, ale jak? Co się stało? Gdzie my jesteśmy?
Elena podniosła wzrok i spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
- To... To ty nie wiesz? Przecież mnie wołałeś.
Pokręciłam przecąco głową.
- Nie wołałem cię, skarbie.
Elena odsunęła się ode mnie i zaczęła się zastanawiać.
- Jak tu w ogóle trafiłaś? - spytałem.
Znowu spojrzała mi w oczy.
- Poszłam spać dość wcześnie. Śniłeś mi się, albo raczej nasze wspomnienia. Włochy, Czerwone Drzewo, Łowcy, twój ojciec. Większość naszych wspomnień przeleciało mi przez sen, a gdy się obudziłam byłam już tu. - powiedziała spokojnie.
- To wszystko winy Adriany. Zabiję sukę, jak tylko będziemy już w domu.
- No dobrze, ale jak my wrócimy, skoro nawet nie wiemy, gdzie jesteśmy?
Westchnąłem ciężko.
- Wtedy byliśmy w świecie Adriany. Tak mi powiedziała stara wiedżma. A teraz?
- Może jesteśmy w naszych umysłach?
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Wybacz, kochanie, ale ja takiej pustki w głowie nie mam. Bez przesady.
Ona przewróciła teatralnie oczami.
- Nie o to mi chodzi. Jesteś... zagubieni, prawda? Jak nasze umysły i serca...
- Pip! Poprawka. Moje serce nie jest zagubione, bo ty tu jesteś. - powiedziałem, podchodząc do niej, a potem pocałowałem ją czule.
- Kocham cię i obiecuję, że niedługo wrócimy do domu - powiedziałem patrząc jej w oczy.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Trzymam cię za słowo - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.

 [Elena]

Cieszyłam się, że jakimś dziwnym cudem znaleźliśmy się z Damonem, ale chciałabym wrócić do domu.
Gdzie my jesteśmy?
Westchnęłam ciężko.
Myślałam z Damonem, jak możemy wrócić do domu. Mieliśmy wiele pomysłów, ale wszystkie ostatecznie okazały się dziecinne, beznadziejne lub niewykonalne.
- A może Cienie nam pomogą? - zaproponowałam.
Damon uniósł jedną brew.
- Cienie?
- Tak. Przecież oni są na świecie, praktycznie od zawsze.  Rada Starcza Cieni może nam pomóc.
- No dobrze, ale gdzie oni wtedy są? - spytał mój mąż i zaczął się rozglądać. - Halo! Możecie łaskawie się pokazać?
Nagle zawiał wiatr, a w ciemnej przestrzeni pojawiły się świece, a przed nami Rada.
- Co wy tu robicie? - spytał kobiecy głos Rady. Chyba nie podobało im się, że jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.
- Sami nie wiemy. Adriana nas wysłała do świata, gdzie nigdy nie miałam się spotkać z Damonem, a wampiry nigdy nie powstały. Pewna wiedźma pomogła Damonowi zamienić się w wampira, no i znaleźliśmy się tu.
- A gdzie, tak przy okazji, jesteśmy? - spytał Damon.
- Jesteście Nigdzie. To miejsce, gdzie my, Rada, przychodzimy aby się zastanowić, przemyśleć, a nawet odpocząć.
- Nigdzie? Fajna nazwa. - skrytykował mój mąż.
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Pomożecie nam stąd wyjść? - spytałam.
- Oczywiście, ale coś za coś.
- No jasne, a co my może wam dać? - jęknął Damon
Członkini Rady zaśmiała się.
- Na razie nic, ale przyjdzie taki czas, że będziecie mieć coś bardzo cennego. Będziecie musieli nam to coś oddać.
- Co to będzie? - spytałam.
- Zobaczycie - powiedział męski głos i nagle zabłysnęło światło. Było tak jasne, że musiałam zasłonić oczy, a potem je zamknąć.
Kiedy znów je otworzyłam, zauważyłam, że jestem w łóżku w sypialni Damona, w posiadłości Salvatore.
Damon stał przy oknie i gdy usłyszał, że wstaje odwrócił się do mnie i uśmiechnął się lekko.
- A więc, wróciliśmy - powiedziałam.
- Aham. A dzisiaj to my jesteśmy rodzicami bliźniaczek. - odparł Damon i nagle do pokoju weszła Esme
- Już wstaliście? Świetnie. Jadę ze Stefanem na zakupy. Chcemy jeszcze kupić kilka mebli do pokoju dziewczynek. Ok, to my już lecimy. Trzymajcię się.
- Cześć - powiedziałam dość cicho i gdy drzwi się zamknęły westchnęłam ciężko.
- Ciekawe, co miała Rada na myśli? - powiedział nagle Damon.
- Nie wiem - wyszeptałam przebierając się.
- Trochę mnie to przeraża.
- Nie tylko ciebie.
Damon uśmiechnął się lekko, objął mnie w talii i pocałował czule.
Nagle usłyszeliśmy płacz.
- Chyba nasze panienki już nas potrzebują - powiedział Damon i poszliśmy do pokoju bliźniaczek, aby się nimi zająć.
Tydzień później wróciliśmy do domu.
Damon się straznie cieszył, gdy zobaczył swój barek. Ja natomiast weszłam do pełnej wanny i się relaksowałam. Opieka nad bliźniaczkami wcale nie jest taka łatwa. Są strasznie wybredne i marudne. Damon mówił, że Stefan też taki był.
Westchnęłam ciężko.
Mamy teraz z Damonem dług u Rady i szczerze? Wcale mi się to nie podobało.

[Damon]

Kilka dni po tym, jak wróciliśmy na Karaiby, podczas spaceru z Eleną, nad plażą, zostałęm prawie zabity 2 razy. Ktoś chciał mi przebić serce kołkiem, które leciały z nikąd. Podejrzewałem Rade i Adrianę oraz Katherin. Tym zdzirą nie można ufać, a za Radą jakoś nie specjalnie przepadam.
Gdy usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor poczułem smród spalenizny. W błyskawicznym tępię znalazłem się w przy barze, który płonął. Szybko zgosiłem pożar, ale zaczeło mnie martwić to, że ktoś próbuje mnie zabić. Ale po co niszczyć bar?
- Co jest? - spytała Elena, podchodząc do mnie.
- Ktoś próbował podpalić dom poprzez bar.
- Bar?
- I mnie zabić, przy okazji.
- Myślisz, że to Rada.
- Tak myślałem na początku, ale co raz bardziej wydaję mi się, że to nie mogli być oni.
Elena westchnęłam i przytuliła się do mnie.
- Czemu nie możemy spokojnie żyć?
Zaśmiałem się cicho.
- Bo masz męża wampira i nosimy nazwisko Salvatore. Taka odpowiedź wystarczy?
Elena odsunęła się ode mnie i walnęła mnię pięścią w ramię.
- No wiesz? Nie mów tak. - powiedziała Elena i poszła do sypialni.
Ja natomiast wziąłem prysznic i potem poszedłem do Eleny. Położyłem się obok niej i spojrzałem jej w oczy.
- Damon.
- Hm?
- Jak myślisz, czy nasze dziecko będzie człowiekiem czy wampirem ?
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie wiem. Trzeba się o tym przekonać.
Elena zaśmiała się pod nosem.
- O, jakie to oryginalne - powiedziała z uśmiechem, a ja pocałowałem ją namiętnie. Zdjąłem jej piżamę i zacząłęm całować jej szyję.
Usłyszałem, jak się śmieje cicho.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptała.
- Ja za tobą też - powiedziałem cicho.

[Elena]

Moje serce nadal biło, jak szalone. Przytuliłam się do Damona, który pocałował mnie w czoło.
- Jesteś piękna - wyszeptał, gładząc mnie po policzku.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- A ty niezwykły.
Również się uśmiechnął.
Przytulona do niego zamknęłam oczy i czując się bezpieczna oraz kochana, zasnęłam z lekkim uśmiechem na twarzy.

Rozdział 20 "Adriana Monte"

[Elena]
Przez całą podróż do Mystic Falls rozmyślałam o tym, co powiedział mi Damon. Czego Adriana chce od bliźniaczek? Czy ona tylko się z nami droczy, czy raczej to tylko ostrzeżenie? Muszę przyznać, że dziwnie się czułam przez jakiś czas. Była to taka cisza przed burzą. Martwiłam się o swoich przyjaciół i rodzinę, bo w końcu będę matką chrzestną jednej z dziewczynek, no i jestem żoną ich wujka.
Gdy dotarliśmy pod pensjonat zauważyłam, że w ogóle się nie zmienił, ale to dobrze. Mogłam sobie wspominać czasy, jak to było za nim uświadomiłam sobie, że kocham Damona, albo gdy jeszcze byłam ze Stefanem lub gdy...
- Halo! Eleno! - krzyknął Damon, wymachując przed moimi oczami dłonią.
Zamrugałam kilka razy, a potem spojrzałam na swojego męża.
- Czy wszystko ok? - spytał.
Uśmiechnęłam się.
- Tak, po prostu nie mogę się doczekać spotkania z dziewczynkami.
Damon uśmiechnął się lekko, a potem wyszliśmy z samochodu.
Gdy weszliśmy do środka usłyszeliśmy jakąś melodyjkę i płacz dziecka. Nawet nie wiecie, jak serce zadrżało.
Weszliśmy z Damon do salonu, a potem siedziała Esme z bliźniaczkami i ze Stefanem. Widząc nas, Esme uśmiechnęła się promiennie.
- Cześć - powiedziała.
Podeszłam do niej i spojrzałam na maleństwo.
- Jaka śliczna - wyszeptałam.
- To jest Vanessa, a ta głośna to Rose - powiedziała Esme, wskazując palcem na dziecko, które trzymał Stefan.
Damon podszedł do Stefana, położył dłoń na jego ramieniu i powiedział:
- Widzisz, a tak się martwiłaś, a ja ci mówiłem,żebyś nie martwiła się tak, bo poronisz. A tu taka niespodzianka, bo to nie ty je urodziłaś. Jednak nie trzeba było się tak martwić, co? Wiecie, że Stefan zastanawiał się nad aborcją? To straszne.
- Ta, tragiczne - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do męża.
- Chce potrzymać? - spytała Esme, podawając mi dziecko.
- No pewnie - powiedziałam bez namysłu.
 Byłam taka podekstytowana. Jakie to wspaniałe uczucie trzymać takiego małego bobasa na rękach.
Uśmiechałam się przez cały czas. Wcale się nie dziwie, bo to była po prostu... magiczne.
Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu w talii. Damon zerknął na dziewczynkę i również się uśmiechnął.
Podniosłam wzrok i ujrzałam Esme, która próbowała uspokoić Rose, a Stefan zaczął sprzątać zabawki z podłogi.
- Macie wielkie szczęście - powiedziałam
Oboje podnieśli wzrok i spojrzeli na mnie.
- Macie coś, czego ja i Elena nigdy nie będziemy mieć - dodał Damon, wciąż się uśmiechając
- Nigdy nie mów nigdy - powiedziała Esme i usiadła na kanapie.
Gdy Damon odsunął się ode mnie i poszedł w miejsce, gdzie stał jego barek nie znalazł tam go.
- Ej, no! Co tu jest grane? - pytał zaskoczony. Zamiast jego barku, znajdował się kojec dla dziewczynek.
- A, zapomniałem ci powiedzieć, oddaliśmy twój barek i twoją kolekcje whisky staremu panu Jonson z sąsiedztwa.
Damon w błyskawicznym tępię pojawił się blisko brata i wysyczał:
- Co zrobiłeś?
Zaczęłam się śmiać z Esme.
- Spokojnie, przecież w domu masz nowy, piękny i cały twój - powiedziałam.
- Tak, masz racje, choć ostatnio zauważyłem, że brakuje kilku butelek - zauważył.
- Może Antonio zwinął kilka.
- Ta, jasne. Na pewno.
Przez kilka dni mieszkaliśmy z Esme i ze Stefanem i pomogliśmy im z dziewczynkami. Może są urocze i słodkie, ale mają swoją ciemną stronę, jak częste zmiany pieluch, ciągłe płacze itd. Ale są nadal, dla mnie, wspaniałe i rozkoszne.
Pewnego dnia, Damon i ja poszliśmy do Grilla. Dawno tam nie byliśmy, a podobno biznes się rozkręca. Faktycznie, w Grillu co wieczór były jakieś atrakcje: karaoke, konkursy, dyskoteki, występy, kabarety itp.
Damon chciał, abym trochę wypiła.
- Damon, ktoś musi prowadzić, a ty już spoko wypiłeś - przypomniałam mu.
On przewrócił teatralnie oczami i powiedział:
- Oj, przestań. Teraz jesteś w rodzinę Salvatore, a to oznacza, że od czasu do czasu trzeba złamać zasady.
- No dobrze, a jak spowodujemy wypadek i coś nam się stanie. I naszemu przyszłemu bobasowi...
- Nic nam się nie stanie - powiedział z tym swoimi uśmiechem.
- Jesteś istnym diabłem, Damonie.
- Ale twoim diabłem.
Uśmiechnęłam się lekko.
Jednak wolałam nie pić. Moja wymówką, aby skończyć ten temat było pójście do łazienki. Gdy do niej weszłam, przemyłam twarz zimną wodą i westchnęłam ciężko.
- Myślisz, że masz ciężko? - usłyszałam za swoimi plecami i ujrzałam Adriane.
- Adriana? Co ty tu robisz?
- Próbuje odzyskać faceta, jak myślisz?
- Słuchaj, ja i Damon...
- Tak, tak, wiem. Kochacie się szalenie i nie możecie bez siebie żyć, ale pomyśl co się stanie, jeżeli nigdy się nie spotkacie. Damon i Stefan nigdy nie stanął się wampirami, nigdy nie spotkają Katherin, Pierwotni, nigdy nie staną się Pierwotnymi.
Zmarszczyłam brwi.
- O czym ty mówisz?
Adriana uśmiechnęła się chytrze.
- Niedługo się przekonasz.
[Damon]
Nagle poczułem się jakoś dziwnie. Coś tu było nie tak. Ciemno mi się zrobi przed oczami, więc zamknąłem je. Za dużo alkoholu? Nie, to nie to. Piłem dużo więcej i nigdy mi się tak nie robiło.
Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem mój stary salon, ale nie z rezydencji, tylko mój dom. Stary XIX-wieczny salon, a na sobie miałam strój z tamtych czasów. Byłem w szoku! Czy ja śnie?
Wyszedłem na zewnątrz, a tam ujrzałem matką i Gwen, albo raczej Gwendolin. Moja siostra podbiegła do mnie z wielkim uśmiechem.
- Co masz taką minę? Nie widzisz, że jest świetna pogoda?
- Tak, tak, jasne - powiedziałem, obojętnie.
Siostra zrobiła krzywą minę.
- Damon, pobaw się ze mną, proszę.
- Nie teraz, Gwen - powiedziałem i zszedłem z werandy.
- Gwen? Co to za dziwne imię? Nie pamiętasz własnej siostry? To ja, Gwendolin.
Jednak nie zwracałem na nią uwagi. Jak to możliwe, że widzę swoją matkę? Przecież ona zmarła, gdy byłem małym chłopcem. Tak, to na pewno jest sen...
Moja matka podeszła do mnie i pogłaskała mój policzek, z wielkim uśmiechem.
- Damonie, czy coś się stało? Jesteś dzisiaj jakiś nieobecny.
Pomrugałem kilka razy i spojrzałem na swoje dłonie. Nigdzie nie widziałem pierścionka, a więc, co może nigdy nie ożeniłem się z Eleną?
- Mamo, gdzie jest Stefan? - spytałem.
- Stefan? Wiesz, ojciec będzie wiedział. O, już idzie.
Odwróciłem się i ujrzałem ojca, który rozmawiał z Dariuszem. O nie, tylko nie to. Pewnie obmyślają stworzenie Łowców, ale przecież oni zrobili to już kilka lat wcześniej. To przez nich matka zmarła.
Ojciec i Dariusz podeszli do nas. Tata położył dłoń na moim ramieniu i powiedział:
- Widzisz, Dariuszu. To jest to, co tobie mówiłem - silny chłopak z krwi i kości. Damon niedawno wrócił z wojny i jeszcze nie widział się z bratem, prawda?
A więc jestem w czasie, gdy jeszcze nie spotkałem Stefana i Katherin, tak?
- Gdzie jest Stefan? - spytałem.
- Jest w ogrodzie z pewną młodą damą. Katherin.
Zacząłem biec w tamtą stronę i gdy tam dobiegłem, pierwszą osobą, jaką ujrzałem był Stefan. Brat uśmiechnął się i przytulił do mnie.
- Damon, bracie. Słyszałem, że wróciłeś i nie mogłem się doczekać aby ciebie zobaczyć.
- Też się ciesze, że ciebie widzę, Stefanie, ale wydaje mi się, że widzieliśmy się jeszcze dzisiaj.
Stefan zaczął się śmiać.
- No co ty! Nie było cię kupę czasu. No, ale nie rozmawiajmy o tym. Chce, abyś kogoś poznał. - powiedział i podeszliśmy do kobiety, odwróconej do nas plecami, która przyglądała się posągowi.
- Damonie, pozwól, że przedstawie ci Adrianę Monte.
-Co? Adriana? - spytałem z niedowierzaniem
Młoda kobieta odwróciła się w naszą stronę, a potem się ukłoniła.
- Miło mi pana poznać, panie Salvatore.
Siedzieliśmy wszyscy przy stole przy kolacji. Ja, Stefan, Gwen, mama, ojciec, Dariusz i Adriana. Wyglądało, jakbyśmy byli normalną, wesołą rodziną. To na pewno jest sen, prawda? Och, już sam nie wiem. Chce tylko wrócić do Eleny, przytulić ją do siebie i usłyszeć, jak bije jej serce.
- Damonie, czy coś się stało? - spytała moja matka.
Dobrze było znów ją zobaczyć radosną, uśmiechniętą i w ogóle ją zobaczyć, ale to wszystko wydawało mi się jakieś nienaturalne.
- Nie, ja...
- Wiecie, coś mi się zdaje, że Damon się zakochał - przerwał mi Stefan.
Spiorunowałem brata spojrzeniem. O co mu chodzi?
- A ja chyba nawet wiem w kim - dodała Gwen i wszyscy spojrzeli w stronę Adriany, która w spokoju jadła posiłek i nie zwracała uwagi na pozostałych.
Gdy zorientowała się, że wszyscy się na nią patrzą, zarumieniła się i powiedziała:
- Przepraszam, ale muszę się przewietrzyć.
Gdy zamknęła za sobą drzwi, ojciec powiedział:
- Idź.
- Co?
- No idź do niej - powiedziała matka.
- Po co mam do niej iść?
Gwen jęknęła.
- Ale ty jesteś głupi. Ona ciebie lubi, ty ją lubisz... Czegoś jeszcze nie rozumiesz?
- Tak. Nie rozumiem, jak to możliwe, że ty, matka i ojciec żyjecie. Nie rozumiem, czemu tu nie ma Katherin? Nie rozumiem, jak się tu znalazłem i nie rozumiem, o co wam, do cholery, chodzi? Co? Może mam przelecieć tą sukę? - westchnąłem ciężko, wstałem i dokończyłem - Dobrze. Pójdę do niej, ale tylko po to, abyście się uciszyli.
Wyszedłem. Na dworze spotkałem Adrianę. Było już dość ciemni i chłodna.
Adriana stała przez domem i patrzała się w niebo. Podszedłem do niej, a ona słysząc, że idę, odwróciła się w moja stronę i uśmiechnęła się.
- Och, panie Salvatore...
- Daruj sobie te gatki. Gdzie jest Elena? - spytałem. Jestem w 100% pewien, że to ona stoi za tym wszystkim.
- Słucham? Jaka Elena?
- Nie żartuj sobie ze mnie, Adriana. Jak to możliwe, że nie ma tu Katherin, matka jeszcze żyje, a tata i Dariusz nie obmyślają Łowców?
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Och, czyli już wiesz? Jednak nie jesteś taki głupi, ale to dobrze, bo to sprawia, że bardziej mnie pociągasz. - wymruczała i podeszła do mnie bliżej.
- Gdzie Elena? - spytałem, znowu.
- No tak. A ty jak zawsze tylko "Elena", "Elena", "Elena". A co ze mną? Przecież mnie też kochałeś.
- Ta, tak samo kochałem Katherin, Klaure i wiele, wiele innych kobiet. Odpuść sobie, Adriana. Nigdy nie będę się już z tobą kochał, nigdy cię nie pokocham, nigdy mi nie zastąpisz Eleny.
- E tam. Tak tylko mówisz.
Zmarszczyłem brwi.
- O czym ty mówisz?
Adriana uśmiechnęła się szeroko.
- A jednak nie wszystko wiesz. Dobrze, wyjaśnie ci. Znalazłam sposób, aby zmienić to i owo w przeszłości.
- Czyli?
- Pierwotni nigdy nie powstali. Katherin nigdy nie stała się wampirem i nie przemieniła ciebie i Stefana w wampiry. Nigdy nie spotkałeś Eleny, nigdy się w niej nie zakochałeś.
- Jesteś podstępną, wredną, sukowatą suką - wysyczałem.
Ona zachichotała.
- Tak, wiem, ale robię to dla ciebie i twojej miłości do mnie.
- Nie zrozumiałaś, co ci powiedziałem? Nie kocham cię, nigdy nie kochałem i nigdy nie będę. Zrozum to wreszcie.
- Wybacz, ale ja nigdy się nie poddam.
Westchnąłem i próbowałem się uspokoić.
- Dobrze, a moge coś zrobić, abyśmy wrócili do takiego życia za nim wróciłem... tutaj?
Adriana pomyślała przez chwile.
- Hmm... Jest kilka rzeczy, które mógłbyś zrobić.
- Jakie?
- Rozwiedziesz się z Eleno, zostawisz ją wraz ze Stefanem, Esme i ich bachorami, wyjedziesz ze mną i weźmiemy ślub - powiedziała i zaczęłam mnie całować. - Będziemy szczęśliwi na wieki. - wyszeptała.
Odepchnąłem ją i spojrzałem wrogo.
- Nie ma mowy. Zapomnij o tym, dziwko!
- No to już nigdy nie spotkasz Eleny.
Westchnąłem.
- A mogę zrobić wtedy coś innego?
- No nie wiem...
- Adriana!
- Och, no dobrze. Jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić.
- Co takiego?

[Elena]

Gdy otworzyłam oczy, zauważyłam, że jestem u siebie w pokoju. Ale nie w sypialni mojej i Damona, czy w sypialni domu, który kupił mi Damon, tylko w pokoju w domu Gilbertów.
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Widok jaki ujrzałam mnie zszokował. W kuchni byli moi rodzice, Jeremy i Jenna. Wszyscy uśmiechnięci, żartowali sobie przy porannym posiłku.
Gdy mama mnie zauważyła, podeszła do mnie, pocałowała mnie w czoło i spytała:
- Jak się spało, kochanie?
- Dobrze - odpowiedziałam, bo szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam co innego z siebie wydusić.
- Zjesz śniadanie?
- Nie, wiecie co? Przejdę się.
- W piżamie? - zauważył mój tata i uśmiechnął się szerzej.
- Racja - odparłam i wróciłam na górę, żeby się przebrać.
To sen, prawda? To tylko zwykły sen, bo to nie może dziać się naprawdę. Spojrzałam na swoją dłoń, ale nie była na nim pierścionka.
Wzięłam telefon do ręki i próbowałam znaleźć numer do Damona, Stefana i Esme, ale również przepadły.
Westchnęłam ciężko i pobiegłam w stronę rezydencji.
Gdy tam dotarłam, wparowałam, jak burza.
- Wow! Kim ty jesteś? - spytał, młody mężczyzna, który był w środku.
- Kim ty jesteś? - spytałam.
- Jestem Zach Salvatore, właściciel tego domu. Czemu się tu włamałaś? - spytał.
- Nie włamałam się, ja...
- Ty weszłaś sobie tak po prostu i wystraszyłaś mnie na śmierć.
Westchnęłam ciężko i powiedziałam spokojnie:
- Szukam swojego męża, Damona Salvatore i, jak to to jest twój dom?
- Tak, ja jestem jego właścicielem, a jedyny Damon Salvatore jakiego znam to mój przodek, który żył w XIX wieku i jego żoną była Adriana Monte.
- Co?! Adriana?!
Czy o to jej chodziło? Jakimś cudem znalazła sposób, aby faktycznie Pierwotni nigdy nie powstali, a sama weźmie ślub z Damonem, a ja i Damon nigdy się nie spotkamy.
Spojrzałam na Zacha.
- Przepraszam, że tak wparowałam. Mam dzisiaj strasznie szalony dzień.
Zach się uśmiechnął.
- Nie, spokojnie. Też mnie poniosło. Skąd znasz Damona Salvatore? - spytał.
- Nie wiem, ja... Miałam sen, gdzie był moim mężem.
Zach zaczął się śmiać.
- To miałaś niezły sen.
- Tak... Mam pytanie, czy są tu jego rzeczy z dzieciństwa, albo coś...
- Tak, w piwnicy. Mam ci przynieść?
- Byłoby miło.
- A po co ci one?
- Do szkoły, na historie.
- Ach tak. Uczy ciebie Alaric Saltzman, prawda?
- Dokładnie.
- To mój stary, dobry kumpel. Fajny gość. Faktycznie, jest bardzo pomysłowy jeżeli chodzi o projekty. To ja ide po rzeczy. - powiedział i poszedł w stronę piwnicy.
Westchnęłam ciężko.
Damon nie żyje. Stefan nie żyje.
Moi rodzice i ja nie mieliśmy żadnego wypadku, ale czemu? Czy wampiry miały coś z tym wspólnego?
Zaczęłam się rozglądać po salonie. Niby nic się nie zmieniło, ale to już nie było to samo miejsce. Było inne. Niektóre rzeczy były zakurzone i strasznie stare.
Nagle, pojawił się Zach z wielki kartonem.
- Proszę - powiedział podając mi karton. - Mam nadzieję, że pomogłem. Aha i mogłabyś mi to oddać, jak skończysz projekt. Te rzeczy są dla mnie bardzo ważne.
- Jasne. Dzięki.
- Spoko.
Gdy wróciłam do domu, usiadłam na łóżku i zaczęłam grzebać w starych rzeczach Damona. Znalazłam te jego stare buciki z dzieciństwa, zdjęcia, które były zupełnie inne od tych, które widziałam, gdy je oglądałam z Damonem w piwnicy. Wszyscy byli strasznie weseli. Nawet ojciec Damona. Jednak, już przy zdjęciach Damona i Adriany było widać, że wszystko było udawana. Czyli Damon nigdy nie kochał Adriany? Ciekawe, czy wiedział, co się działo?
Nagle ujrzałam stary pamiętnik. Otworzyłam go i wylosowałam pierwszą-lepszą stronę.


"Drogi Pamiętniku,
 Moje życie to koszmar. Dowiedziałem się dzisiaj, że Adriana użyła zaklęcia abym nigdy nie spotkał się z Eleną. Ta podstępna, wredna jędza... Ach, szkoda gadać.
 Ojciec i matka myślą, że zakochałem się w Adrianie. W sumie, cała moja rodzina tak sądzi, ale to nie prawda. Kocham tylko Elene, nawet jeżeli jeszcze się nie urodziła. Znajdę sposób, aby wrócić do Eleny. Nawet pójde na sam koniec świata, aby znaleźć sposób, abym mógł znowu być z moją ukochaną Eleną. Kocham cię, Eleno i nigdy nie przestane. Nigdy się nie poddam. Obiecuje..."


Westchnęłam ciężko i poczułam łzy w oczach.
- Kocham cię, Damon - wyszeptałam i przytuliłam się do pluszowego misia i zaczęłam płakać.

Kilka dni potem spotkałam się z Bonnie i Caroline.
Caroline nie była wampirzycą, a Bonnie jeszcze nie wiedziała, że jest wiedźmą. A może jednak?
- Bonnie, mogę przyjść do ciebie? - spytałam, gdy wracałyśmy do domu.
- Jasne - odpowiedziała.
Gdy dotarłyśmy do jej domu, poszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy na jej łóżku.
- Bonnie, wiem, że jesteś czarownicą.
Przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.
- Skąd wiesz? - szepnęła. - Babcia ci powiedziała?
- Nie, nie powiedziała. Ja to po prostu wiem.
Bonnie usiadła obok mnie.
- Od jakiegoś czasu czułam, że coś jest nie tak, Eleno. O co chodzi?
Gdy jej wszystko wyjaśniłam, Bonnie nie mogła mi za bardzo uwierzyć, ale obiecała, że poszuka czegoś w starych księgach babci.
 Gdy wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju.
- Kocham cię, Damon i obiecuje, że znajdę sposób, aby znowu być przy tobie. - powiedziałam z łzami w oczach.

Rozdział 19 "Angel"

[Damon]

Minęły dwa tygodnie od naszej przeprowadzki na Karaiby oraz od naszego ślubu. Elena i ja poznaliśmy swoich sąsiadów, którzy są bardzo mili i uprzejmi, jak reszta mieszkańców tej wyspy.
Mnie i Elenie żyło się wspaniale. Niby nic, ale jednak. Ślub był wspaniały, świetnie się bawiłem, ale noc poślubna była najlepsza - nie oszukujmy się.
Wraz z Eleną spędzaliśmy dzień na dworze lub w domu. Chodziliśmy na spacery po plaży, opalaliśmy się, pływaliśmy w basenie i w morzu, chodziliśmy na bazary, do knajpy itd. Inaczej mówiąc, dużo robiliśmy.
Jena bardzo chce przyjechać, ale nie może ze względu na Jeremiego. Dlatego Elena strasznie jęczy mi przez cały czas, od rana do wieczora, abyśmy pojechali na kilka dni do Mystic Falls i odwiedzić znajomych. Też chciałbym ich, ale ludzie! Mamy całą wieczność! Mi się nigdzie nie spieszy!
Leżałem sobie nad basenem i odpoczywałem sobie, rozmyślając o ostatnich dniach.
Nagle usłyszałem samochód. Wstałem i poszedłem do środka.
- Kto to? - spytałem Elenę, gdy podchodziliśmy razem do drzwi głównych
Gdy dotknąłem klamki nie potrzebowałem odpowiedzi. Ten znajomy słodki zapach dobroci i niewinności. Aż mnie zemdliło. Gdzieś już czułem ten zapach, ale gdzie?
Otworzyłem drzwi i ujrzałem Antonia, Valerine i Angel. Antonio kłócił się z taksówkarzem, że za dużo chce kasy za przejazd, Valerine wyciągała walizki, a Angel, widząc mnie i Elenę, rzuciła się w naszą stronę.
- Elena! - krzyknęła, podbiegła do Eleny i ją przytuliła.
Kurcze, to już nie jest mała dziewczynka z którą bawiłem się lalkami. Zauważyłem to już na ślubie, ale dopiero teraz mogłem się jej bardziej przyjrzeć. Prawdziwa z niej nastolatka.
- Damon! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
- Hej, mała - odparłem i spojrzałem ukradkiem na Elenę
Uśmiechała się lekko, ale jej spojrzenie mówiło "Puść ją już. Jestem zazdrosna.".
Zaśmiałem się cicho i puściłem Angel.
- Angel, pomóż mi! - krzyknęła Valerine.
- Nie, poczekaj. Ja pomogę. - powiedziałem i ruszyłem w stronę przyjaciółki.

[Elena]

Gdy zaprosiliśmy naszych niespodziewanych gości do środka i oprowadziliśmy po całym domu, usiedliśmy w salonie dla gości.
- Wow, jak tu pięknie - powiedziała z zachwytem Valerin.
- Ile dałeś na to wszystko, Damonie? 2 litry krwi twojej żony? - zapytał, kpiąco Antonio
Valerine uderzyła go w kolano i powiedziała:
- Antonio, jak możesz?! Wybaczcie za niego. Od naszego przyjazdu do Mystic Falls zachowuje się jakoś dziwnie.
- To nie chodzi o to, że pojechaliśmy do nich na ich ślub, zostawiliśmy nasz hotel i restauracje w sezonie, odwiedziliśmy te bękarty i teraz polecieliśmy na Karaiby! - powiedział, albo raczej wykrzyczał Włoch
Damon zaczął się śmiać.
- Oj przestań. Korona ci z głowy nie spadnie. A po za tym, nigdy nie byłeś na Karaibach, prawda? To cudowne miejsce, zwłaszcza ta mała wysepka.
- Tak, masz racje. Szkoda tylko, że za 20 lat już jej nie będzie.
Damon uśmiechnął się tajemniczo.
- Założymy się?
- Damon! - krzyknęła Angel i podbiegła do nas. - Pójdziesz ze mną do pokoju gier i pograsz w XBOX-a? - spytała, strasznie podniecona naszym domem i przyjazdem tutaj.
- Jasne, ale tylko wtedy, jeżeli Antonio z nami pójdzie.
Co on kombinuje?
Angel pokręciła przecząco głową.
- Nie, Antonio nie umie w to grać. On nie jest już tej generacji.
- Co?! Chyba ze mnie kpisz?! Oczywiście, że z wami zagram i u dowodnie, że jeszcze jestem tej generacji.
- Skoro tak mówisz... - powiedziała nastolatka, wzięła Damona za rękę i pobiegła do pokoju gier, ciągnąc za sobą mojego męża. Za to Antonio biegł za nimi, ale raczej dogoni ich dopiero w pokoju.
Westchnęłam ciężko.
- Eleno, jak to jest mieć Damona za męża? - spytała Valerin, siadając obok mnie.
Spojrzałam przyjaciółce prosto w oczy.
- Wiesz, niby nie ma różnicy, ale czuje, że między nami jest więcej szczerości, zaufania i pewności.
Valerine uśmiechnęła się miło.
- Mówiłam, że coś między wami będzie.
Również się uśmiechnęłam, gdy przypomniało mi się, jak pojechałam z Damonem i Klausem do Wenecji w poszukiwaniu wskazówek do Soku z Czerwonego Drzewa i tam poznaliśmy Antonia oraz Valerin. Wtedy Damon zrobił nam wycieczkę po mieście, a potem pocałował mnie na balu w damskiej łazience.
- Czy widziałaś w tedy przyszłość? - spytałam czarownicy.
- Nie. Ja po prostu znam się na życiu, a po za tym, trudno nie było zauważyć, że między wami coś jest. Miło teraz popatrzeć, jak jesteście ze sobą szczęśliwi.
- Masz racje. A powiesz mi, co się dzieje z Antonio? Czyżby kryzys wieku średniego?
- Co? Ten kryzys dawno minął. Ty chyba nie wiesz, ile my mamy lat.
- Wyglądasz, jakbyś miała 38 lat.
- Och, żeby tak było. Eleno, ja mam 56 lat, a Antonio 62 dobrze,że jesteśmy wampirami....
- O kurcze, nie wiedziałam.
Valerin zaśmiała się cicho.
- To teraz już wiesz.
- No dobrze, ale co się dzieje z Antonio?
- Nie wiem. Myślę, że to z powodu bliźniaczek. Antonio nie jest zbyt tolerancyjny i może to, że dziewczynki są bękartami mu to przeszkadza i psuje humor.
- To przykre, ale na pewno będzie mu lepiej, jak wróci.
- Mam nadzieje.
- A jak tam rodzice dziewczynek i one same? Jak się czują?
- Dobrze. Odwiedzaliśmy ich już dwa razy. Esme już wyszła ze szpitala, a dziewczynki są urocze. Stefan jest świetny w roli ojca. Esme nie mogła lepiej trafić, naprawdę. Vanessa i Rose są strasznie podobne do Stefana, ale myślę, że im będą starsze to będą bardziej przypominać matkę. A no właśnie, skoro już o ojcostwie mowa... Z Angel dzieją się dziwne rzeczy.
- A co ma ojcostwo do Angel?
- No wiesz, nie wiemy kto jest jej ojcem. Wiemy tylko, że matką jest Katherin, ale ona nie chce powiedzieć, kto jest ojcem. Może dlatego, bo sama nie wie?
- Myślisz, że Stefan jest ojcem Angel?
- No wiesz, nie wiemy kto jest jej ojcem. Wiemy tylko, że matką jest Katherin, ale ona nie chce powiedzieć, kto jest ojcem. Może dlatego, bo sama nie wie?
- Myślisz, że Stefan jest ojcem Angel?
- Nie. Według mnie to Damon.
Zmarszczyłam brwi.
Damon? Czemu on? On i Angel są podobni do siebie, ale to również może być jej wujek, nie? Ja jestem podobna do swojej ciotki od strony taty. Od Jenny również mam coś wspólnego. Więc, czemu od razu Valerin uważa, że to Damon jest ojcem?
- Czemu uważasz, że to Damon jest ojcem?
- Ponieważ widzę, jak Angel zachowuje się przy Damonie, a jak przy Stefanie. Wiesz, że kocham dzieci i nie mogę ich mieć, ale się interesowałam logiką dzieci. Chciałam je poznać, nie mając ich. Przykro mi to mówić, ale... Angel jest córką Damona i Katherin. Córką, która nigdy nie miała się urodzić. Na dowód jeszcze mam to, że Angel ma koszmary. Podobno śni jej się ojciec, ale nie chce powiedzieć kto. Gdy zobaczyłam jej reakcje na widok Damona, pomyślałam o jej koszmarach.
- Więc, to Damon jest ojcem Angel? - spytałam, jakbym nadal nie mogła w to uwierzyć.
Bo nie mogłam! Byłam w szoku. Już wcześniej miałam, co do tego obawy, ale...
Zacisnęłam usta, aby się nie rozpłakać. Valerin położyła dłoń na moim kolanie i powiedziała:
- Na prawdę mi przykro, ale z tego, co widzę to wychodzi na to...
- Nic nie mów, proszę. Już wszystko rozumiem.
- Eleno, nie chciałam i nie chce zniszczyć wasze związku. Chce, abyś po prostu o tym wiedziała.
Nagle do pokoju wrócili nasi gracze. Angel spocona i zmęczona, jak i Antonio. Damon za to najwyraźniej nawet nie czuł zmęczenia. Nic.
- Valerin, ale było super! Ta gra jest świetna. Chodzisz po Disney Landzie w Paryżu, rozumiesz? I tak grasz, robisz zdjęcia, możesz przytulić się do Myszki Micki i w ogóle jest super. Zjeżdżaliśmy na nartach...
- Ok, uspokój się. Usiądź, napij się wody i odpocznij. - powiedziała troskliwie Valerin.
Angel zrobiła, jak kazała jej opiekunka. Antonio upadł ciężko na sofie i również napił się wody. Damon również usiadł, ale obok mnie i objął mnie ramieniem. Pocałował mnie w ucho, a potem w policzek. To były miłe gesty, ale czułam się teraz niepewnie przez to, co powiedziała Valerin. Spojrzałam w stronę Angel. Patrzała przez okno, w stronę basenu. Miała, o ile dobrze pamiętam, 13 lat, ale wciąż była w niej ta cząstka dziecka. Jeszcze wydorośleje, stanie się piękną, młodą kobietą, zakocha się, ożeni, urodzi dzieci, wychowa je, doczeka się wnucząt i umrze w radości i szczęściu. Nawet dziewczynka, która miała nigdy istnieć ma lepszą przyszłość niż ja!
Westchnęłam ciężko.
Widząc to, Damon spytał:
- Coś się stało?
Wymieniłam się spojrzeniami z Valerin, a potem zmusiłam się do uśmiechu i spojrzałam Damonowi w oczy.
- Nie, wszystko gra. Dzięki za troskę.
Valerin, Antonio i Angel spali w sypialni dla gości.
Wszyscy byli zmęczeni ich wizytą, a oni jeszcze przyjazdem tutaj. Ja byłam dodatkowo zmęczona przez to, co powiedziała mi Valerin.
Czy to prawda? Czy Damon jest ojcem Angel?

Leżałam na łóżku, już przykryta kołdrą i patrzałam się w stronę okna, gdzie był widok na morze. Nasza plaża nawet w nocy wygląda czarująco.
Nagle Damon wyszedł z łazienki. Wycierał włosy ręcznikiem i patrzył się na mnie z zastanowieniem.
- Eleno, dziwnie się dzisiaj zachowujesz od przyjazdu Valerin, Angel i Antonia. Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
"Tak, stałeś się ojcem dziewczynki, która cię uwielbia, chociaż w pewnym sensie wcale się nim nie stałeś."-pomyślałam
- Nic złego nie zrobiłeś. Byłam po prostu zaskoczona przyjazdem Angel, Antonia oraz Valerin. Myślałam, że zobaczę ich dużo później.
Damon westchnął. Rzucił ręcznik na krzesło, zgasił światło w łazience i położył się obok mnie.
- Nie okłamuj mnie, Eleno. Powiedz mi prawdę. Co się stało? - mówił bardziej z troską, a nie z złością.
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
- Valerin powiedziała, że to ty jesteś ojcem Angel.
Damon uśmiechnął się lekko.
- I to cię martwi?
- Tak, bo świadomość, że pewnym sensie masz dziecko Katherin mnie przeraża.
Mój mąż pocałował mnie czule w czoło i powiedział:
- Eleno, Angel może jest moją córką, a może nie, ale ja ją traktuje, jak swoją młodszą kuzynkę, czy siostrzenice, a ona traktuje mnie bardziej na dobrego wujka, niż na ojca.
- Ale Valerin...
- Valerin jest starą babą, która myśli, że jest specjalistą dzieci.
- Nie mów tak o niej. To dobra kobieta i przyjaciółka.
- Gdyby tak było, nigdy by nie wykorzystała faktu, że się opiekuje Angel i rozwaliła nasz związek.
- Ale ona...
- Wiem, że bardzo lubisz Valerin, ale to jest stara i zazdrosna wiedźma i wampirzyca. Daj sobie z tym spokój. Kocham cię, słyszysz? Kocham tylko ciebie i to jest najważniejsze.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do jego nagiego torsu.
- Kocham cię - wyszeptałam i zasnęłam w jego objęciach.

[Damon]

Znowu miałem dziwny sen.
( SEN DAMONA: )
Śniło mi się, że wracam do domu. Czułem zmęczenie i byłem cały czas zamyślony, ale gdy tylko przekroczyłem próg domu i usłyszałem cisze, zmartwiłem się.
- Eleno, gdzie jesteś? Eleno! - wołałem, ale nikt mi nie odpowiedział.
Wszedłem na górę i ujrzałem, że tylko jedne drzwi są otwarte. Wszedłem do środka i ujrzałem pokój należący do jakiegoś małego chłopca, który siedział przy biurku i coś tam pisał. Obok niego było jeszcze jedno krzesło. Usiadłem obok niego i spojrzałem co tam robi. Rysował rodzinę. No wiecie, jak to małe dzieci robią. Rysują całą rodzinkę, trzymającą się za siebie, uśmiechniętą i podpisuje, kto jest kim.
Uśmiechnąłem się szeroko widząc dzieło malca.
- Ładne - powiedziałem.
Chłopczyk spojrzał na mnie. Miał piękne błękitne włosy i króciutkie, brązowe włosy. Zaraz... Już go gdzieś widziałem. Wiem! W moim poprzednim śnie, gdy jechałem do NY do Rady Cieni.
Malec uśmiechnął się lekko i powiedział:
- Dziękuję. Mogę ci pokazać, kto jest kim? Ok, to patrz. To jestem ja - o tu ten mały chłopiec. To jest Natalie, moja kochana starsza siostra, a to jesteście wy - mama i tata.
Chłopczyk był moim synem, jak i Natalie, tak? Cóż, nie wiem skąd się wzięły te dziwne sny, ale były przyjemne.
- Widzę, że bardzo się postarałeś. Dobra robota. - powiedziałam i poszturchałem włosy malca.
- Dzięki, tato - powiedział malec i uśmiechnął się szeroko.
- A gdzie jest twoja siostra i mama? - spytałem.
Chłopiec posmutniał.
- Natalie uciekła ze swoim chłopakiem, a mama poszła jej poszukać. Dzwoniła do ciebie, ale nie odbierałeś telefonu, więc poszła sama. Tatusiu, mam pytanie.
- Tak?
- Czy wampiry na prawdę istnieją?
Zszokowało mnie to pytanie. Więc, on nie wie...
- A czemu mnie o to pytasz?
- Bo Natalie mówiła, że jej chłopak jest wampirem i to synem jakiegoś Pierwotnego. Tato, czy oni coś jej zrobią?
Poczułem złość, nienawiść, ale i niepokój oraz troskę.
- Chodźmy po twoją siostrę - powiedziałem do chłopca, wziąłem go na barana, a potem... Potem się obudziłem.
( Real: )
Ujrzałem wtuloną we mnie Elenę, która uśmiechała się przez sen. Przynajmniej ona ma pewnie jakieś normalne sny.
Westchnąłem ciężko i niechcącą obudziłem Elenę. Spojrzała na mnie z przyjemnym uśmiechem, pogładziła mnie po policzku, a potem pocałowałam czule w usta.
- Mmm... Chyba się wyspałaś. - powiedziałem, z zadowoleniem.
Elena się rozciągnęła i rzekła:
- Tak,  spało mi się świetnie, ale tobie chyba nie za bardzo.
Spuściłem wzrok.
- Miałem dziwny sen...
- Jaki? Opowiedz mi go.
Nie chciałem jej opowiedzieć o moim śnie, gdzie spotykam nasze dzieci. Byłaby zbyt podekscytowana, a ja robiłbym jej nadzieje,że kiedyś się ich doczekamy. Nie chce tego robić... Z jednej strony chce mieć z nią dziecko.. W końcu jest w ciąży,ale się boje..

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 18 "Początek miesiąca miodowego"

[Elena]

Gdy już pożegnaliśmy się z gośćmi wsiedliśmy do samochodu Damona i ruszyliśmy. Po godzinie czasu wraz z Damonem dotarliśmy na lotnisko gdzie ponownie próbowałam wyciągnąć gdzie mnie zabiera, lecz i tak nic z tego. Byłam strasznie ciekawa gdzie mnie zabiera. Myślałam, że może uda mi się zdobyć bilet aby przeczytać jaki jest cel naszej podroży lub że dowiem się w samolocie, ale to też nie wypaliło gdyż Damon wynajął prywatny samolot. Podróż miała trwać ponad 6 godzin. Ale już po 2 usnęłam wtulona w Damona. Gdy byliśmy już na miejscu Damon obudził mnie delikatnym pocałunkiem. Wysiedliśmy z samolotu i ujrzałam przepiękny dom. Dom znajdował się w mieście w którym Damon mnie kiedyś porwał jak chodziłam ze Stefanem.



- To twoje ? – spytałam nie odrywając oczu od willi
- Nie. Już nie moje, ale nasze. – szepnął mi do ucha ukochany
- Serio? Ile wydałeś ? – spytałam
- Nie umiesz to tylu liczyć. – odparł Damon
- Ej!! Zważaj na słowa kotek! – krzyknęłam
- Dobra.. już dobrze. – uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzka – To wchodzimy ?
- Tak. – odparłam
Ukochany złapał mnie za rękę i weszliśmy. Jako pierwszą zwiedziliśmy sypialnie.



- Ale tu romantycznie… - szepnęłam
- No wiem…
- Hmmm… Chodźmy do łazienki.



- No, no… Myślałam, że będzie jakoś tu ponuro, a tu tak śliczniee! Kto pomagał ci wybierać? – spytałam
- Stefan… - odparł
- Yhym…
- No to może koniec tego zwiedzania? Jutro ci pokażę, bo teraz jestem zmęczony.. – powiedział i zaczął mnie całować
Damon nie odrywając się od naszego pocałunku wziął mnie na ręce i poszliśmy do sypialni. Położył mnie na łóżku i zaczął mnie rozbierać. Gdy już mnie rozebrał zmieniliśmy pozę - on na dole, a ja na dole. Rozpięłam mu koszulę i rzuciłam ją na ziemie. Potem zabrałam się za rozpinanie paska. Rozpinałam go chyba przez 5 minut. Ale gdy już skończyłam zdejmować mu te spodnie zdjęłam majtki i wróciliśmy do pierwszej pozy. Teraz to Damon był na górze. Chyba jak każdy facet lubił mieć przewagę… A więc gdy już oboje byliśmy całkiem goli, a on był na górze zaczęliśmy to robić. Było cudnie. Po 15 minutach gdy skończyliśmy to robić położyliśmy się blisko siebie i patrzeliśmy. Wtuliłam się w niego i zasnęłam.

[Następny dzień]

Obudziłam się wtulona w ramiona Damona. Leżeliśmy na łóżku i cieszyliśmy się tą chwilą. Damon nie spał. Głaskał mnie po głowie i po moim nagim ramieniu.
Zadrżałam.
On widząc to zaśmiał się cicho.
- Co cię tak bawi? - spytałam, patrząc mu prosto w oczy.
Wampir wzruszył się ramionami.
Prychnęłam i wstałam z łóżka. Dopiero wtedy zauważyłam, że mam na sobie piżamę, a przecież zasnęłam w sukience. Chyba. Zresztą nie pamiętam nic z tamtego wieczoru.
Spojrzałam pod bluzkę od piżamy. Nie miałam na sobie bielizny.
Spojrzałam groźnie na Damona, który najwyraźniej był ubawiony moją reakcją.
- No co? Nie mogłem pozwolić, aby twoja sukienka się pogniotła. - wytłumaczył się Damon.
Spojrzałam na niego z pod wilka.
- Ta, na pewno tu chodzi o sukienkę - zakpiłam sobie z niego i podeszłam do szafy.
Usłyszałam, jak wampir wstaje i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie w tali i zaczął mnie całować po szyi.
Zamknęłam oczy i otworzyłam usta. Byłam w takiej rozkoszy. Czułam, że odpływam i tracę kontrolę nad swoim ciałem.
Nie, nie dam mu tej satysfakcji. Będę twarda. Trochę podroczę się z nim.
Westchnęłam głośno i otworzyłam oczy. Wzięłam białe szorty, granatową bluzkę na ramiączkach, sexy bieliznę. Będzie ją dobrze widać pod tymi ciuchami, a Damon będzie męczył się sam ze sobą.
Uśmiechnęłam się złowieszczo i wyrwałam się Damonowi. Poszłam w stronę łazienki, ale w drodze spojrzałam na Damona. Wampir z zaciekawieniem patrzył na mnie. Posłałam mu całusa, co go jeszcze bardziej wywróciło z równowagi i zrobił jeszcze bardziej zaskoczoną minę.
Zaśmiałam się cicho pod nosem, a potem zamknęłam drzwi.
Gdy wyszłam z łazienki Damona w sypialni już nie było.
Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Była taka piękna pogoda. Tak ciepło, przyjemnie, wesoło.
Zeszłam na dół, do kuchni.



Tam czekał już na mnie Damon z kubkiem zielonej herbaty.
- Mam dla ciebie propozycje - powiedział wampir.
- Jaką?
- Pojedźmy sobie na wycieczkę.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Damon...
- Nie mam na myśli Karaiby, czy Wenecję. Pojedźmy sobie w góry. Pochodzimy sobie, pokąpiemy się pod wodospadem, powspominamy sobie czasy... - mówił Damon, podchodząc do mnie. W końcu pocałował mnie w usta.
- Nie ma tak!
Odepchnęłam go od siebie, co go bardzo zaskoczyło. Zmarszczył brwi i ze zdziwieniem w oczach przyglądał się mi.
- Dobrze, pojedźmy sobie na wycieczkę, ale tylko na jedną noc.
- Mi wystarczy.
Spojrzałam na niego oschle i rzuciłam w niego pustym kubkiem. Ten złapał go bez problemu.
- No wiesz. Chcesz mnie zabić? Uwierz mi, że korzystniej będzie potem.. Jeszcze tyle przeżyć cię czeka..
- Ale z ciebie zboczeniec - wysyczałam, przerywając mu.
Damon uśmiechnął się chytrze.
- Ale ja miałem na myśli te wszystkie noce.. Mmmm… Jesteś pewna, że to ja jestem zboczony?
Pokazałam mu język, a potem wyszłam do ogrodu.
Popołudniu ruszyłam z Damonem do lasu do miejsca, gdzie się szczerze pocałowaliśmy. Z westchnieniem wspominam tamten dzień.
Dotarliśmy na miejsce po półtorej godziny.
- To miejsce w ogóle się nie zmieniło - powiedziałam, oglądając każdy szczegół.
Damon się uśmiechnął i w błyskawicznym tempie postawił namiot. Zdjęłam plecak z pleców i postawiłam go przy ognisku.
Poczułam, jak ktoś łapie mnie od tyłu w talii. Mój oddech przyspieszył, a ciało zaczęło się poddawać. Boże, czemu on tak na mnie działa? Czemu tak szybko mu ulegam?
Wzięłam się w garść i odsunęłam się od niego.
Damon najwyraźniej miał już dość moich dziwnych zachowań, bo patrzył na mnie ze surową miną.
- Eleno, co się dzieje? Dziwnie się zachowujesz.
- Pójdziemy nad wodospad? – spytałam szybko by uniknąć tematu
Twarz wampira złagodniała. Był zaskoczony tą propozycją.
- Ok, skoro chcesz - powiedział i wyciągnął dwa ręczniki ze swojego plecaka. Ja podeszłam do swojego i wyciągnęłam swój strój kąpielowy.
Poszłam do namiotu się przebrać. Gdy wyszłam Damon stał już na niewielkiej górce.
- Idziemy? - spytałam, mijając go.
Chodziliśmy obok siebie w dobrze nam znane miejsce. Po kilku minutach usłyszałam znajomy szum.
Uśmiechnęłam się i pobiegłam przed siebie. Damon zapewne z zaskoczeniem patrzył na mnie. Biedaczek, tyle zaskoczeń go spotkało. Jest dopiero popołudnie, a na pewno zmęczyło go już moje zachowanie.
W kilka sekund dotarłam na miejsce. Bez wahania wskoczyłam do wody. Ach, jak wspaniale! Dawno nie czułam takiej przyjemności.
- Nie mogłaś na mnie poczekać? - spytał Damon, który rzucił gdzieś w kąt ręczniki i zdjął swoją czarną koszulę.
- Wybacz. Nie mogłam się doczekać.
Damon uśmiechnął się do mnie lekko. Gdy zdjął koszule i ujrzałam jego nagi tors, wstrzymałam oddech.
Cholera. Czemu teraz jest trudniej niż przedtem? Bo wiem jaki jest wspaniały w łóżku, jak całuje, jaki jest naprawdę i pociąga mnie jeszcze bardziej?
Zanurkowałam. Woda było dość zimna i faktycznie, był gorący dzień, ale czułam, że spalam się od środka. Z pożądania.
Cholera!
Wyszłam na powierzchnie, gdy Damon spokojnie wchodził do wody.
- Czyżby Damon Salvatore stał się wrażliwcem i bał się zimnej wody? - zakpiłam.
- Nie. Raczej boję się tego, co się z tobą dzieje? - mówiąc to, spojrzał mi w oczy błagalnym wzrokiem.
Zatkało mnie. Chyba przesadziłam. Boże, czemu jestem taka, jak Katherin?
Chciało mi się płakać. Byłam silna, ale i tak jedna łza pojawiła się na moim policzku.
- Eleno...
- Przepraszam - wyszeptałam. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie wiem, czemu się tak zachowałam. Czemu jestem, jak Katherin?
Nie mogłam wytrzymać dłużej. Rozpłakałam się, jak małe dziecko. Schowałam twarz w swoje dłonie i płakałam.
Nagle, poczułam, jak Damon mnie obejmuje i głaszcze po głowie. Świetnie! To ja go zraniłam, ale to i tak on mnie pociesza. Co się tutaj dzieje?
- Nie płacz, proszę - wyszeptał Damon.
Przestałam płakać i delikatnie odsunęłam się od niego. Spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Przepraszam, że ciebie odpychałam przez cały dzień. Nie wiem, czemu to zrobiłam. Może dlatego, bo chciałam aby o mnie trochę powalczył, albo...
- Eleno - przerwał mi Damon, głaszcząc mnie po policzku. - Kocham cię i ty o tym wiesz, więc czemu chciałaś, aby o ciebie powalczył?
- Bo traktujesz... moją nagość, jak coś... coś normalnego. Dla mnie niestety to nie jest nic normalnego. - powiedziałam, niepewnie.
- Rozumiem. Nie, nie rozumiem. Chciałaś abym o ciebie walczył, bo nie chcesz być naga przy mnie? Czy jak?  
Teraz, jak o tym myślę to faktycznie nie ma to sensu. W sumie, ja również tego nie rozumiem.
Damon zaczął się śmiać.
- Co cię tak bawi? - spytałam.
- Wy, kobiety. Macie taką skomplikowaną psychikę, że nawet Pierwotni nie wiedzą, co wam w głowach siedzi.
- Ale z ciebie dupek - powiedziałam, oburzona i odwróciłam się do niego plecami, ale złość minęła, gdy Damon zaczął całować moją szyję, moje ramię, a dłońmi zaczął dotykać moje nagie uda, plecy i ramiona.
Zamruczałam z rozkoszy. Odwróciłam się w jego stronę i niespodziewanie wbił mi się w usta. Zaczął całować mnie namiętnie. Położył jedną dłoń na moich plecach, a drugą na udzie. Zawiesiłam swoje ręce na szyi Damona.
- Kocham cię - wyszeptałam, gdy łapałam oddech.
- Ja ciebie bardziej - odszepnął mi.
Gdy wróciliśmy do "obozu" poszłam się przebrać, a Damon zrobił nam coś ciepłego do picia. Kiedy podał mi kubek z ciepłą herbatą wypiliśmy trochę, a potem położyliśmy się na zielonej trawie, przytuleni do siebie.
Wampir pocałował mnie delikatnie w czubek głowy, a potem leżeliśmy spokojnie przez jakiś czas. Niestety, do mojej głowy wpadło inne pytanie.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Ale bądź szczery.
Odsunęliśmy się od siebie, aby spojrzeć sobie w oczy.
- Obiecuję, że będę szczery - powiedział poważnie.
- To dobrze, bo ciekawi mnie ile poznam jeszcze twoich kochanek z przeszłości?
Damona zatkało.
- Eleno...
- Katherin, Adriana, Klaura. Ktoś jeszcze? Kogoś przeoczyłam? A może po prostu jej jeszcze nie poznałam?
Damon westchnął.
- Eleno, czyżbyś mi nie ufała?
- Ufam tobie i tylko tobie, ale nie chce tego żałować.
Wampir spuścił wzrok.
- Tak, wiem. To przykre. - przyznałam.
Potem wstałam i poszłam do namiotu się zdrzemnąć. Potrzebowałam snu. Dużo snu.
Gdy się obudziłam i wyszłam z namiotu Damona nigdzie nie było. Pewnie poszedł sobie na przechadzkę, albo na śniadanie.
Usiadłam sobie przy ognisku i przypomniałam sobie moją wczorajszą rozmowę z Damonem. Chyba powinnam mu już odpuścić tą jego zarypaną przeszłość. Najważniejsze jest to, co się dzieje tu i teraz. Powinnam go przeprosić i mu całkowicie zaufać. Fakt, miałam wątpliwości, co do jego eks.
Do głowy wpadła mi jeszcze jedna moja rozmowa z Damonem - ta nad wodospadem. Boże, co za wstyd! Jaka ja jestem głupia! Jak można się wstydzić przed osobą, którą się kocha ponad życie?! Ze mną stanowczo jest coś nie tak. Muszę się zmienić, dojrzeć, spoważnieć, ale równocześnie rozluźnić. Kurcze, to nie jest takie łatwe. Jak Damon to robi?
- Coś cię martwi? - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam twarz Damona, albo raczej jego maskę.
- Wyłączyłeś uczucia? - spytałam z niedowierzaniem.
Po co mu to? Czy to moja wina? Czy ja go zmusiłam do wyłączenia uczuć?
Wampir nie odpowiedział na moje pytanie, ale doskonale wiedziałam, jaka była prawda.
- Przepraszam - wyszeptałam. - Przepraszam za moje zachowanie. To pewnie przez ten stres.
Damon słuchał mnie uważnie, a przynajmniej tak to wyglądało.
- Nie jestem zły - powiedział, po dłuższej chwili ciszy.
- To czemu...
- Musiałem ochłonąć, odpocząć od tego.
Westchnęłam.
- Mi to mówisz?
Damon zaśmiał się cicho.
- Faktycznie, przepraszam. A jeżeli o stres - usiadł obok mnie - to się nie martw. Naprawdę. Jeżeli chcesz, pomogę ci się rozluźnić.
Spojrzałam w jego błękitne oczy, które błyszczały radością i chytrością.
Zmarszczyłam brwi.
- Co ty...?
Nie skończyłam, bo Damon zajął moje usta swoimi pocałunkami. Całował mnie z taką namiętnością i pożądaniem, a ja oddawałam mu każdy pocałunek. Nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się w namiotu i nasze ciuchy zniknęły z naszych ciał. Wtedy sobie uświadomiłam, że nie powinnam się niczego wstydzić przed Damonem. Kocham go, a on kocha mnie i nic, ani nikt, tego nie zmieni.

Dni mijały szybko i przyjemnie. Niespodziewanie minęło kilka tygodni…