niedziela, 27 października 2013

Rozdział 21 "Tęskniłam"

[Damon]
Gdy skończyłem pisać w pamiętniku, westchnąłem.
Znajdę sposób, aby odzyskać Elenę. Musze najpierw znaleźć czarownice.
Wyszedłem ze swojej komnaty i zszedłem na dół, do kuchni. Tam siedział ojciec, matka, służąca i Stefan.
- Witam - powiedziałem, do całej rodziny.
- Witaj, skarbie - rzekła matka, uśmiechając się do mnie ciepło.
- Ojcze, mam do ciebie pytanie.
Ojciec spojrzał na mnie pytająco.
- Jakie?
- Czy słyszałeś jakieś pogłoski o wiedźmach?
Ojciec zmarszczył brwi, westchnął i zaczął myśleć.
- A po co ci ta informacja?
- Planuje polować na czarownice.
Ojciec zaczął się śmiać. Stefan również.
- Stefanie, czemu ty nie możesz być taki, jak twój brat? - spytał ojciec.
Stefan przestał się śmiać i spiorunował mnie spojrzeniem. Teraz to ja zacząłem się śmiać.
- Dobrze, skoro masz taki zamiar to weźmiesz ze sobą brata.
- Nie! - krzyknąłem równocześnie ze Stefanem.
- Tak - powiedzieli spokojnie, również jednocześnie rodzice.
- Czemu? - spytałem.
- Bo to twój brat, Damonie. Niech sie uczy od starszego brata. Jesteś jego wzorem do naśladowania. Zrozum to. - odparła matka.
Ach, ona i jej przemowy!
- Zgoda, niech będzie. Wstawaj, Stefania, idziemy.
Ojciec znowu zaczął się śmiać.
- Stefania? Skąd ci się wzięło to imię?
- Przecież Stefania to baba, a więc musi mieć takie imię.
Stefan wstał i zaczął mnie gonić po całej kuchni.
- Dorwę cię brachu!- syknął mój młodszy brat
- Nie sądzę - odparłem, rozbawiony i wybiegłem na świeże powietrze.
- Damon! - krzyczał młodszy brat.
- Och, uspokój się już. Przepraszam.
Ojciec wyszedł za nami i podszedł do mnie.
- Uważajcie. One są niebezpieczne.
- Wiemy.
- To dobrze. Podobno 6 kilometrów od miasteczka mieszka jakaś wiedźma w lesie na północy.
- Dziękuję, ojcze - powiedziałem i ruszyliśmy z bratem na północ.

[Elena]

Bonnie się do mnie nie odzywała. Caroline również. Ten świat był jakiś inny, dziwny.
Siedziałam u siebie w pokoju.
- Damon, tak bardzo za tobą tęsknie - wyszeptałam i przytuliłam się do poduszki.
Nie miałam zamiaru się rozczulać nad sobą. Myślałam nad tym, jak zmieniało się moje życie od poznania Stefana do zamieszkania na Karaibach. Damon tyle dla mnie zrobił. Wiem, że mnie kocha, to oczywiste. Dlatego świadomość, że już dawno leży w grobie, a ja tu siedze i nic nie robi, sprawia, że moje serce krwawi. Ja nie moge bez niego żyć, ale on już dawno umarł. A może to całe moje życie było tylko snem? A wypadek, wampiry, wilkołaki, hybrydy? No i czarownice! Przecież Bonnie jest czarownicą. W sumie, ona mi tego nie powiedziała. Może udawała, że nią jest, tylko dlatego, bo myśli, że oszalałam i tak naprawdę nie jest wiedźmą.
Dotknęłam swojego palca, na którym znajdował się pierścionek. To takie dziwne uczucie, gdy go nie ma i nie mogę się nim bawić, gdy mi się nudziło. W sumie, rzadko mi się nudzi z Damonem.
Nagle, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Prosze! - krzyknęłam.
Do pokoju wszedł tata.
- O! To ty. - wyszeptałam i uśmiechnęłam się miło.
- Coś nie tak? Dziwnie się zachowujesz.
- Nie, nic mi nie jest. Po prostu... Czuje jakby coś mi brakowało.
- Co takiego? - spytał ojciec, siadając obok mnie na łóżku.
- Nie wiem.
"Ojcze! Chodzi mi o Damona! Mojego męża! Jego mi brakuje." - pomyślałam
Tata pokiwał kilka razy głową i spojrzał mi w oczy.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to zejdź. Pamiętaj, że jesteśmy rodziną. - powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.

[Damon]

Gdy dotarliśmy ze Stefanem do domu czarownicy, który nie był w pięknym stanie, zauważyliśmy, że staruszka siedzi przed domem i czyta jakąś książke. Już miałem do niej podejść, kiedy zatrzymała mnie dłoń Stefana.
- Nie idź tam. A jak cię zamieni w żabę, albo w świnie? Nie chce jeść mojego brata na obiad.
Zaśmiałem się.
- Jesteś aż taki głupi i naiwny? - powiedziałem i ruszyłem do kobiety.
- Czego chcecie? - spytała, ochrypłym głosem staruszka. Nie widziałem jej twarzy. Miała ją schowaną za kapturem płaszcza.
- Jestem...
- Damon Salvatore. Wiem.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- A więc pewnie też wiesz, po co przyszedłem - odparłem.
- Tak, ale ci nie pomoge.
Zmarszczyłem brwi i uśmiech znikł mi z twarzy.
- Czemu? - spytałem, lekko zaskoczony, choć mogłem się tego spodziewać.
- Bo nie i już.
- Ej, babciu. Wiesz, że... - obejrzałęm się. Mój brat patrzył na mnie z przerażeniem. Widziałem, jak jego ręce drżą.
- Wiem, że ją kochasz ponad życie, ale i tak nie pomoge.
- Wyjaśnij mi przynajmniej czemu?
- Bo abyś mógł się z nią spotkać musiałbyś stać się wampirem, a wampiry nie istnieją.
- Skoro nie istnieją to skąd o nich wiesz?
- Proszę cię. Nie ty jeden zostałem wykiwany przez Adrianę.
- Jak to?
- Wkurzyła się kiedyś na mnie i odesłała mnie tu.
- Tu, czyli gdzie?
- Do jej świata.
Powoli wszystko układałem w całość.
- A więc to jest jej świat, czy w świecie, w prawdziwym świecie, ja i Elena...
- Jesteście razem, mieszkacie na Karaibach i takie tam.
Uśmiechnąłem się lekko. Wracała nadzieja.
- Czy można stąd uciec?
- Nie. Może cie stąd wypuścić, tylko Adriana.
- Ale ona tego nigdy nie zrobi!
- Wiem, dlatego nie moge ci pomóc.
Westchnąłem ciężko.
- Naprawde nie da się nic zrobić? Proszę, pomóż mi. Błagam.
Nigdy bym nie pomyślała, że będę się poniżał przed wiedżmą. No, ale dla Eleny zrobię wszystko.
Kobieta westchnęła ciężko.
- Niech będzie. Pomoge ci. - powiedziała i wstała. Podeszła do mnie i powiedziała:
- Daj mi swoją rękę.
Zrobiłem, jak kazała, a po chwili na mojej dłoni pojawiła się krew. Tak znikąd.
- Wypij ją.
- Co?
- Wypij ją! Ogłuchłeś? - warknęła i szybko zrobiłem, to co chciała.
Wiedźma spojrzała na Stefana.
- Chodź tu. No chodź. - powiedziała i Stefan niechętnie podszedł do nas.
- Powiedz mi, Stefanie Salvatore, kochasz swoje brata? - spytała.
Brat przytaknął.
- Owszem.
- A bywa wkurzający, dziecinni, niepoważny i dokucza ci?
- Tak, psze pani.
- Masz ochote czasem go zabić, tak?
- Tak jest.
- Przypomnij sobie, ile twój brat zrobił ci przykrości. Pomyśl o tej wsćiekłości, nienawiści.
Stefan najwyraźniej zaczął robić to, co mówiła wiedźma, bo Stefan wyjął swój miecz i wbił mi go w brzuch.
- Dzięki, brachu - jęknąłem i upadłem na ziemie.
Ostatnie słowa jakie usłyszałem to:
- Boże, co ja zrobiłem?
- Pomogłeś swojemu bratu. On to doceni w prawdziwym świecie.
- Co?
- Zrozumiesz, drogi chłopcze. Kiedyś zrozumiesz.
 Obudziłem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu.
Wstałem i się rozejrzałem. Nic tutaj nie było oprócz ciemności i chodnego powietrza.
- Gdzie ja jestem? - spytałem samego siebie, drapiąc się w policzek.
Nagle usłyszałem znajomy głos, który wymawiał moje imię.
- Kto to?
Czyli jednak nie jestem sam. A może po prostu świrowałem?
Po chwili do głosu doszedł odgłos tupania stóp. Spokojne wołanie zamieniło się w wykrzykiwanie mojego imienia.
W pewnym momencie, poczułem, jak coś mnie obejmuję, coś się do mnie przytula.
- Elena?
Tuliła się do mojej czarnej koszuli i płakała.
- Tak bardzo tęskniłam.
- Eleno, ale jak? Co się stało? Gdzie my jesteśmy?
Elena podniosła wzrok i spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
- To... To ty nie wiesz? Przecież mnie wołałeś.
Pokręciłam przecąco głową.
- Nie wołałem cię, skarbie.
Elena odsunęła się ode mnie i zaczęła się zastanawiać.
- Jak tu w ogóle trafiłaś? - spytałem.
Znowu spojrzała mi w oczy.
- Poszłam spać dość wcześnie. Śniłeś mi się, albo raczej nasze wspomnienia. Włochy, Czerwone Drzewo, Łowcy, twój ojciec. Większość naszych wspomnień przeleciało mi przez sen, a gdy się obudziłam byłam już tu. - powiedziała spokojnie.
- To wszystko winy Adriany. Zabiję sukę, jak tylko będziemy już w domu.
- No dobrze, ale jak my wrócimy, skoro nawet nie wiemy, gdzie jesteśmy?
Westchnąłem ciężko.
- Wtedy byliśmy w świecie Adriany. Tak mi powiedziała stara wiedżma. A teraz?
- Może jesteśmy w naszych umysłach?
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Wybacz, kochanie, ale ja takiej pustki w głowie nie mam. Bez przesady.
Ona przewróciła teatralnie oczami.
- Nie o to mi chodzi. Jesteś... zagubieni, prawda? Jak nasze umysły i serca...
- Pip! Poprawka. Moje serce nie jest zagubione, bo ty tu jesteś. - powiedziałem, podchodząc do niej, a potem pocałowałem ją czule.
- Kocham cię i obiecuję, że niedługo wrócimy do domu - powiedziałem patrząc jej w oczy.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Trzymam cię za słowo - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.

 [Elena]

Cieszyłam się, że jakimś dziwnym cudem znaleźliśmy się z Damonem, ale chciałabym wrócić do domu.
Gdzie my jesteśmy?
Westchnęłam ciężko.
Myślałam z Damonem, jak możemy wrócić do domu. Mieliśmy wiele pomysłów, ale wszystkie ostatecznie okazały się dziecinne, beznadziejne lub niewykonalne.
- A może Cienie nam pomogą? - zaproponowałam.
Damon uniósł jedną brew.
- Cienie?
- Tak. Przecież oni są na świecie, praktycznie od zawsze.  Rada Starcza Cieni może nam pomóc.
- No dobrze, ale gdzie oni wtedy są? - spytał mój mąż i zaczął się rozglądać. - Halo! Możecie łaskawie się pokazać?
Nagle zawiał wiatr, a w ciemnej przestrzeni pojawiły się świece, a przed nami Rada.
- Co wy tu robicie? - spytał kobiecy głos Rady. Chyba nie podobało im się, że jesteśmy tam, gdzie jesteśmy.
- Sami nie wiemy. Adriana nas wysłała do świata, gdzie nigdy nie miałam się spotkać z Damonem, a wampiry nigdy nie powstały. Pewna wiedźma pomogła Damonowi zamienić się w wampira, no i znaleźliśmy się tu.
- A gdzie, tak przy okazji, jesteśmy? - spytał Damon.
- Jesteście Nigdzie. To miejsce, gdzie my, Rada, przychodzimy aby się zastanowić, przemyśleć, a nawet odpocząć.
- Nigdzie? Fajna nazwa. - skrytykował mój mąż.
Przewróciłam teatralnie oczami.
- Pomożecie nam stąd wyjść? - spytałam.
- Oczywiście, ale coś za coś.
- No jasne, a co my może wam dać? - jęknął Damon
Członkini Rady zaśmiała się.
- Na razie nic, ale przyjdzie taki czas, że będziecie mieć coś bardzo cennego. Będziecie musieli nam to coś oddać.
- Co to będzie? - spytałam.
- Zobaczycie - powiedział męski głos i nagle zabłysnęło światło. Było tak jasne, że musiałam zasłonić oczy, a potem je zamknąć.
Kiedy znów je otworzyłam, zauważyłam, że jestem w łóżku w sypialni Damona, w posiadłości Salvatore.
Damon stał przy oknie i gdy usłyszał, że wstaje odwrócił się do mnie i uśmiechnął się lekko.
- A więc, wróciliśmy - powiedziałam.
- Aham. A dzisiaj to my jesteśmy rodzicami bliźniaczek. - odparł Damon i nagle do pokoju weszła Esme
- Już wstaliście? Świetnie. Jadę ze Stefanem na zakupy. Chcemy jeszcze kupić kilka mebli do pokoju dziewczynek. Ok, to my już lecimy. Trzymajcię się.
- Cześć - powiedziałam dość cicho i gdy drzwi się zamknęły westchnęłam ciężko.
- Ciekawe, co miała Rada na myśli? - powiedział nagle Damon.
- Nie wiem - wyszeptałam przebierając się.
- Trochę mnie to przeraża.
- Nie tylko ciebie.
Damon uśmiechnął się lekko, objął mnie w talii i pocałował czule.
Nagle usłyszeliśmy płacz.
- Chyba nasze panienki już nas potrzebują - powiedział Damon i poszliśmy do pokoju bliźniaczek, aby się nimi zająć.
Tydzień później wróciliśmy do domu.
Damon się straznie cieszył, gdy zobaczył swój barek. Ja natomiast weszłam do pełnej wanny i się relaksowałam. Opieka nad bliźniaczkami wcale nie jest taka łatwa. Są strasznie wybredne i marudne. Damon mówił, że Stefan też taki był.
Westchnęłam ciężko.
Mamy teraz z Damonem dług u Rady i szczerze? Wcale mi się to nie podobało.

[Damon]

Kilka dni po tym, jak wróciliśmy na Karaiby, podczas spaceru z Eleną, nad plażą, zostałęm prawie zabity 2 razy. Ktoś chciał mi przebić serce kołkiem, które leciały z nikąd. Podejrzewałem Rade i Adrianę oraz Katherin. Tym zdzirą nie można ufać, a za Radą jakoś nie specjalnie przepadam.
Gdy usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor poczułem smród spalenizny. W błyskawicznym tępię znalazłem się w przy barze, który płonął. Szybko zgosiłem pożar, ale zaczeło mnie martwić to, że ktoś próbuje mnie zabić. Ale po co niszczyć bar?
- Co jest? - spytała Elena, podchodząc do mnie.
- Ktoś próbował podpalić dom poprzez bar.
- Bar?
- I mnie zabić, przy okazji.
- Myślisz, że to Rada.
- Tak myślałem na początku, ale co raz bardziej wydaję mi się, że to nie mogli być oni.
Elena westchnęłam i przytuliła się do mnie.
- Czemu nie możemy spokojnie żyć?
Zaśmiałem się cicho.
- Bo masz męża wampira i nosimy nazwisko Salvatore. Taka odpowiedź wystarczy?
Elena odsunęła się ode mnie i walnęła mnię pięścią w ramię.
- No wiesz? Nie mów tak. - powiedziała Elena i poszła do sypialni.
Ja natomiast wziąłem prysznic i potem poszedłem do Eleny. Położyłem się obok niej i spojrzałem jej w oczy.
- Damon.
- Hm?
- Jak myślisz, czy nasze dziecko będzie człowiekiem czy wampirem ?
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie wiem. Trzeba się o tym przekonać.
Elena zaśmiała się pod nosem.
- O, jakie to oryginalne - powiedziała z uśmiechem, a ja pocałowałem ją namiętnie. Zdjąłem jej piżamę i zacząłęm całować jej szyję.
Usłyszałem, jak się śmieje cicho.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptała.
- Ja za tobą też - powiedziałem cicho.

[Elena]

Moje serce nadal biło, jak szalone. Przytuliłam się do Damona, który pocałował mnie w czoło.
- Jesteś piękna - wyszeptał, gładząc mnie po policzku.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- A ty niezwykły.
Również się uśmiechnął.
Przytulona do niego zamknęłam oczy i czując się bezpieczna oraz kochana, zasnęłam z lekkim uśmiechem na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz