niedziela, 27 października 2013

Rozdział 20 "Adriana Monte"

[Elena]
Przez całą podróż do Mystic Falls rozmyślałam o tym, co powiedział mi Damon. Czego Adriana chce od bliźniaczek? Czy ona tylko się z nami droczy, czy raczej to tylko ostrzeżenie? Muszę przyznać, że dziwnie się czułam przez jakiś czas. Była to taka cisza przed burzą. Martwiłam się o swoich przyjaciół i rodzinę, bo w końcu będę matką chrzestną jednej z dziewczynek, no i jestem żoną ich wujka.
Gdy dotarliśmy pod pensjonat zauważyłam, że w ogóle się nie zmienił, ale to dobrze. Mogłam sobie wspominać czasy, jak to było za nim uświadomiłam sobie, że kocham Damona, albo gdy jeszcze byłam ze Stefanem lub gdy...
- Halo! Eleno! - krzyknął Damon, wymachując przed moimi oczami dłonią.
Zamrugałam kilka razy, a potem spojrzałam na swojego męża.
- Czy wszystko ok? - spytał.
Uśmiechnęłam się.
- Tak, po prostu nie mogę się doczekać spotkania z dziewczynkami.
Damon uśmiechnął się lekko, a potem wyszliśmy z samochodu.
Gdy weszliśmy do środka usłyszeliśmy jakąś melodyjkę i płacz dziecka. Nawet nie wiecie, jak serce zadrżało.
Weszliśmy z Damon do salonu, a potem siedziała Esme z bliźniaczkami i ze Stefanem. Widząc nas, Esme uśmiechnęła się promiennie.
- Cześć - powiedziała.
Podeszłam do niej i spojrzałam na maleństwo.
- Jaka śliczna - wyszeptałam.
- To jest Vanessa, a ta głośna to Rose - powiedziała Esme, wskazując palcem na dziecko, które trzymał Stefan.
Damon podszedł do Stefana, położył dłoń na jego ramieniu i powiedział:
- Widzisz, a tak się martwiłaś, a ja ci mówiłem,żebyś nie martwiła się tak, bo poronisz. A tu taka niespodzianka, bo to nie ty je urodziłaś. Jednak nie trzeba było się tak martwić, co? Wiecie, że Stefan zastanawiał się nad aborcją? To straszne.
- Ta, tragiczne - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do męża.
- Chce potrzymać? - spytała Esme, podawając mi dziecko.
- No pewnie - powiedziałam bez namysłu.
 Byłam taka podekstytowana. Jakie to wspaniałe uczucie trzymać takiego małego bobasa na rękach.
Uśmiechałam się przez cały czas. Wcale się nie dziwie, bo to była po prostu... magiczne.
Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu w talii. Damon zerknął na dziewczynkę i również się uśmiechnął.
Podniosłam wzrok i ujrzałam Esme, która próbowała uspokoić Rose, a Stefan zaczął sprzątać zabawki z podłogi.
- Macie wielkie szczęście - powiedziałam
Oboje podnieśli wzrok i spojrzeli na mnie.
- Macie coś, czego ja i Elena nigdy nie będziemy mieć - dodał Damon, wciąż się uśmiechając
- Nigdy nie mów nigdy - powiedziała Esme i usiadła na kanapie.
Gdy Damon odsunął się ode mnie i poszedł w miejsce, gdzie stał jego barek nie znalazł tam go.
- Ej, no! Co tu jest grane? - pytał zaskoczony. Zamiast jego barku, znajdował się kojec dla dziewczynek.
- A, zapomniałem ci powiedzieć, oddaliśmy twój barek i twoją kolekcje whisky staremu panu Jonson z sąsiedztwa.
Damon w błyskawicznym tępię pojawił się blisko brata i wysyczał:
- Co zrobiłeś?
Zaczęłam się śmiać z Esme.
- Spokojnie, przecież w domu masz nowy, piękny i cały twój - powiedziałam.
- Tak, masz racje, choć ostatnio zauważyłem, że brakuje kilku butelek - zauważył.
- Może Antonio zwinął kilka.
- Ta, jasne. Na pewno.
Przez kilka dni mieszkaliśmy z Esme i ze Stefanem i pomogliśmy im z dziewczynkami. Może są urocze i słodkie, ale mają swoją ciemną stronę, jak częste zmiany pieluch, ciągłe płacze itd. Ale są nadal, dla mnie, wspaniałe i rozkoszne.
Pewnego dnia, Damon i ja poszliśmy do Grilla. Dawno tam nie byliśmy, a podobno biznes się rozkręca. Faktycznie, w Grillu co wieczór były jakieś atrakcje: karaoke, konkursy, dyskoteki, występy, kabarety itp.
Damon chciał, abym trochę wypiła.
- Damon, ktoś musi prowadzić, a ty już spoko wypiłeś - przypomniałam mu.
On przewrócił teatralnie oczami i powiedział:
- Oj, przestań. Teraz jesteś w rodzinę Salvatore, a to oznacza, że od czasu do czasu trzeba złamać zasady.
- No dobrze, a jak spowodujemy wypadek i coś nam się stanie. I naszemu przyszłemu bobasowi...
- Nic nam się nie stanie - powiedział z tym swoimi uśmiechem.
- Jesteś istnym diabłem, Damonie.
- Ale twoim diabłem.
Uśmiechnęłam się lekko.
Jednak wolałam nie pić. Moja wymówką, aby skończyć ten temat było pójście do łazienki. Gdy do niej weszłam, przemyłam twarz zimną wodą i westchnęłam ciężko.
- Myślisz, że masz ciężko? - usłyszałam za swoimi plecami i ujrzałam Adriane.
- Adriana? Co ty tu robisz?
- Próbuje odzyskać faceta, jak myślisz?
- Słuchaj, ja i Damon...
- Tak, tak, wiem. Kochacie się szalenie i nie możecie bez siebie żyć, ale pomyśl co się stanie, jeżeli nigdy się nie spotkacie. Damon i Stefan nigdy nie stanął się wampirami, nigdy nie spotkają Katherin, Pierwotni, nigdy nie staną się Pierwotnymi.
Zmarszczyłam brwi.
- O czym ty mówisz?
Adriana uśmiechnęła się chytrze.
- Niedługo się przekonasz.
[Damon]
Nagle poczułem się jakoś dziwnie. Coś tu było nie tak. Ciemno mi się zrobi przed oczami, więc zamknąłem je. Za dużo alkoholu? Nie, to nie to. Piłem dużo więcej i nigdy mi się tak nie robiło.
Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem mój stary salon, ale nie z rezydencji, tylko mój dom. Stary XIX-wieczny salon, a na sobie miałam strój z tamtych czasów. Byłem w szoku! Czy ja śnie?
Wyszedłem na zewnątrz, a tam ujrzałem matką i Gwen, albo raczej Gwendolin. Moja siostra podbiegła do mnie z wielkim uśmiechem.
- Co masz taką minę? Nie widzisz, że jest świetna pogoda?
- Tak, tak, jasne - powiedziałem, obojętnie.
Siostra zrobiła krzywą minę.
- Damon, pobaw się ze mną, proszę.
- Nie teraz, Gwen - powiedziałem i zszedłem z werandy.
- Gwen? Co to za dziwne imię? Nie pamiętasz własnej siostry? To ja, Gwendolin.
Jednak nie zwracałem na nią uwagi. Jak to możliwe, że widzę swoją matkę? Przecież ona zmarła, gdy byłem małym chłopcem. Tak, to na pewno jest sen...
Moja matka podeszła do mnie i pogłaskała mój policzek, z wielkim uśmiechem.
- Damonie, czy coś się stało? Jesteś dzisiaj jakiś nieobecny.
Pomrugałem kilka razy i spojrzałem na swoje dłonie. Nigdzie nie widziałem pierścionka, a więc, co może nigdy nie ożeniłem się z Eleną?
- Mamo, gdzie jest Stefan? - spytałem.
- Stefan? Wiesz, ojciec będzie wiedział. O, już idzie.
Odwróciłem się i ujrzałem ojca, który rozmawiał z Dariuszem. O nie, tylko nie to. Pewnie obmyślają stworzenie Łowców, ale przecież oni zrobili to już kilka lat wcześniej. To przez nich matka zmarła.
Ojciec i Dariusz podeszli do nas. Tata położył dłoń na moim ramieniu i powiedział:
- Widzisz, Dariuszu. To jest to, co tobie mówiłem - silny chłopak z krwi i kości. Damon niedawno wrócił z wojny i jeszcze nie widział się z bratem, prawda?
A więc jestem w czasie, gdy jeszcze nie spotkałem Stefana i Katherin, tak?
- Gdzie jest Stefan? - spytałem.
- Jest w ogrodzie z pewną młodą damą. Katherin.
Zacząłem biec w tamtą stronę i gdy tam dobiegłem, pierwszą osobą, jaką ujrzałem był Stefan. Brat uśmiechnął się i przytulił do mnie.
- Damon, bracie. Słyszałem, że wróciłeś i nie mogłem się doczekać aby ciebie zobaczyć.
- Też się ciesze, że ciebie widzę, Stefanie, ale wydaje mi się, że widzieliśmy się jeszcze dzisiaj.
Stefan zaczął się śmiać.
- No co ty! Nie było cię kupę czasu. No, ale nie rozmawiajmy o tym. Chce, abyś kogoś poznał. - powiedział i podeszliśmy do kobiety, odwróconej do nas plecami, która przyglądała się posągowi.
- Damonie, pozwól, że przedstawie ci Adrianę Monte.
-Co? Adriana? - spytałem z niedowierzaniem
Młoda kobieta odwróciła się w naszą stronę, a potem się ukłoniła.
- Miło mi pana poznać, panie Salvatore.
Siedzieliśmy wszyscy przy stole przy kolacji. Ja, Stefan, Gwen, mama, ojciec, Dariusz i Adriana. Wyglądało, jakbyśmy byli normalną, wesołą rodziną. To na pewno jest sen, prawda? Och, już sam nie wiem. Chce tylko wrócić do Eleny, przytulić ją do siebie i usłyszeć, jak bije jej serce.
- Damonie, czy coś się stało? - spytała moja matka.
Dobrze było znów ją zobaczyć radosną, uśmiechniętą i w ogóle ją zobaczyć, ale to wszystko wydawało mi się jakieś nienaturalne.
- Nie, ja...
- Wiecie, coś mi się zdaje, że Damon się zakochał - przerwał mi Stefan.
Spiorunowałem brata spojrzeniem. O co mu chodzi?
- A ja chyba nawet wiem w kim - dodała Gwen i wszyscy spojrzeli w stronę Adriany, która w spokoju jadła posiłek i nie zwracała uwagi na pozostałych.
Gdy zorientowała się, że wszyscy się na nią patrzą, zarumieniła się i powiedziała:
- Przepraszam, ale muszę się przewietrzyć.
Gdy zamknęła za sobą drzwi, ojciec powiedział:
- Idź.
- Co?
- No idź do niej - powiedziała matka.
- Po co mam do niej iść?
Gwen jęknęła.
- Ale ty jesteś głupi. Ona ciebie lubi, ty ją lubisz... Czegoś jeszcze nie rozumiesz?
- Tak. Nie rozumiem, jak to możliwe, że ty, matka i ojciec żyjecie. Nie rozumiem, czemu tu nie ma Katherin? Nie rozumiem, jak się tu znalazłem i nie rozumiem, o co wam, do cholery, chodzi? Co? Może mam przelecieć tą sukę? - westchnąłem ciężko, wstałem i dokończyłem - Dobrze. Pójdę do niej, ale tylko po to, abyście się uciszyli.
Wyszedłem. Na dworze spotkałem Adrianę. Było już dość ciemni i chłodna.
Adriana stała przez domem i patrzała się w niebo. Podszedłem do niej, a ona słysząc, że idę, odwróciła się w moja stronę i uśmiechnęła się.
- Och, panie Salvatore...
- Daruj sobie te gatki. Gdzie jest Elena? - spytałem. Jestem w 100% pewien, że to ona stoi za tym wszystkim.
- Słucham? Jaka Elena?
- Nie żartuj sobie ze mnie, Adriana. Jak to możliwe, że nie ma tu Katherin, matka jeszcze żyje, a tata i Dariusz nie obmyślają Łowców?
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Och, czyli już wiesz? Jednak nie jesteś taki głupi, ale to dobrze, bo to sprawia, że bardziej mnie pociągasz. - wymruczała i podeszła do mnie bliżej.
- Gdzie Elena? - spytałem, znowu.
- No tak. A ty jak zawsze tylko "Elena", "Elena", "Elena". A co ze mną? Przecież mnie też kochałeś.
- Ta, tak samo kochałem Katherin, Klaure i wiele, wiele innych kobiet. Odpuść sobie, Adriana. Nigdy nie będę się już z tobą kochał, nigdy cię nie pokocham, nigdy mi nie zastąpisz Eleny.
- E tam. Tak tylko mówisz.
Zmarszczyłem brwi.
- O czym ty mówisz?
Adriana uśmiechnęła się szeroko.
- A jednak nie wszystko wiesz. Dobrze, wyjaśnie ci. Znalazłam sposób, aby zmienić to i owo w przeszłości.
- Czyli?
- Pierwotni nigdy nie powstali. Katherin nigdy nie stała się wampirem i nie przemieniła ciebie i Stefana w wampiry. Nigdy nie spotkałeś Eleny, nigdy się w niej nie zakochałeś.
- Jesteś podstępną, wredną, sukowatą suką - wysyczałem.
Ona zachichotała.
- Tak, wiem, ale robię to dla ciebie i twojej miłości do mnie.
- Nie zrozumiałaś, co ci powiedziałem? Nie kocham cię, nigdy nie kochałem i nigdy nie będę. Zrozum to wreszcie.
- Wybacz, ale ja nigdy się nie poddam.
Westchnąłem i próbowałem się uspokoić.
- Dobrze, a moge coś zrobić, abyśmy wrócili do takiego życia za nim wróciłem... tutaj?
Adriana pomyślała przez chwile.
- Hmm... Jest kilka rzeczy, które mógłbyś zrobić.
- Jakie?
- Rozwiedziesz się z Eleno, zostawisz ją wraz ze Stefanem, Esme i ich bachorami, wyjedziesz ze mną i weźmiemy ślub - powiedziała i zaczęłam mnie całować. - Będziemy szczęśliwi na wieki. - wyszeptała.
Odepchnąłem ją i spojrzałem wrogo.
- Nie ma mowy. Zapomnij o tym, dziwko!
- No to już nigdy nie spotkasz Eleny.
Westchnąłem.
- A mogę zrobić wtedy coś innego?
- No nie wiem...
- Adriana!
- Och, no dobrze. Jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić.
- Co takiego?

[Elena]

Gdy otworzyłam oczy, zauważyłam, że jestem u siebie w pokoju. Ale nie w sypialni mojej i Damona, czy w sypialni domu, który kupił mi Damon, tylko w pokoju w domu Gilbertów.
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Widok jaki ujrzałam mnie zszokował. W kuchni byli moi rodzice, Jeremy i Jenna. Wszyscy uśmiechnięci, żartowali sobie przy porannym posiłku.
Gdy mama mnie zauważyła, podeszła do mnie, pocałowała mnie w czoło i spytała:
- Jak się spało, kochanie?
- Dobrze - odpowiedziałam, bo szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam co innego z siebie wydusić.
- Zjesz śniadanie?
- Nie, wiecie co? Przejdę się.
- W piżamie? - zauważył mój tata i uśmiechnął się szerzej.
- Racja - odparłam i wróciłam na górę, żeby się przebrać.
To sen, prawda? To tylko zwykły sen, bo to nie może dziać się naprawdę. Spojrzałam na swoją dłoń, ale nie była na nim pierścionka.
Wzięłam telefon do ręki i próbowałam znaleźć numer do Damona, Stefana i Esme, ale również przepadły.
Westchnęłam ciężko i pobiegłam w stronę rezydencji.
Gdy tam dotarłam, wparowałam, jak burza.
- Wow! Kim ty jesteś? - spytał, młody mężczyzna, który był w środku.
- Kim ty jesteś? - spytałam.
- Jestem Zach Salvatore, właściciel tego domu. Czemu się tu włamałaś? - spytał.
- Nie włamałam się, ja...
- Ty weszłaś sobie tak po prostu i wystraszyłaś mnie na śmierć.
Westchnęłam ciężko i powiedziałam spokojnie:
- Szukam swojego męża, Damona Salvatore i, jak to to jest twój dom?
- Tak, ja jestem jego właścicielem, a jedyny Damon Salvatore jakiego znam to mój przodek, który żył w XIX wieku i jego żoną była Adriana Monte.
- Co?! Adriana?!
Czy o to jej chodziło? Jakimś cudem znalazła sposób, aby faktycznie Pierwotni nigdy nie powstali, a sama weźmie ślub z Damonem, a ja i Damon nigdy się nie spotkamy.
Spojrzałam na Zacha.
- Przepraszam, że tak wparowałam. Mam dzisiaj strasznie szalony dzień.
Zach się uśmiechnął.
- Nie, spokojnie. Też mnie poniosło. Skąd znasz Damona Salvatore? - spytał.
- Nie wiem, ja... Miałam sen, gdzie był moim mężem.
Zach zaczął się śmiać.
- To miałaś niezły sen.
- Tak... Mam pytanie, czy są tu jego rzeczy z dzieciństwa, albo coś...
- Tak, w piwnicy. Mam ci przynieść?
- Byłoby miło.
- A po co ci one?
- Do szkoły, na historie.
- Ach tak. Uczy ciebie Alaric Saltzman, prawda?
- Dokładnie.
- To mój stary, dobry kumpel. Fajny gość. Faktycznie, jest bardzo pomysłowy jeżeli chodzi o projekty. To ja ide po rzeczy. - powiedział i poszedł w stronę piwnicy.
Westchnęłam ciężko.
Damon nie żyje. Stefan nie żyje.
Moi rodzice i ja nie mieliśmy żadnego wypadku, ale czemu? Czy wampiry miały coś z tym wspólnego?
Zaczęłam się rozglądać po salonie. Niby nic się nie zmieniło, ale to już nie było to samo miejsce. Było inne. Niektóre rzeczy były zakurzone i strasznie stare.
Nagle, pojawił się Zach z wielki kartonem.
- Proszę - powiedział podając mi karton. - Mam nadzieję, że pomogłem. Aha i mogłabyś mi to oddać, jak skończysz projekt. Te rzeczy są dla mnie bardzo ważne.
- Jasne. Dzięki.
- Spoko.
Gdy wróciłam do domu, usiadłam na łóżku i zaczęłam grzebać w starych rzeczach Damona. Znalazłam te jego stare buciki z dzieciństwa, zdjęcia, które były zupełnie inne od tych, które widziałam, gdy je oglądałam z Damonem w piwnicy. Wszyscy byli strasznie weseli. Nawet ojciec Damona. Jednak, już przy zdjęciach Damona i Adriany było widać, że wszystko było udawana. Czyli Damon nigdy nie kochał Adriany? Ciekawe, czy wiedział, co się działo?
Nagle ujrzałam stary pamiętnik. Otworzyłam go i wylosowałam pierwszą-lepszą stronę.


"Drogi Pamiętniku,
 Moje życie to koszmar. Dowiedziałem się dzisiaj, że Adriana użyła zaklęcia abym nigdy nie spotkał się z Eleną. Ta podstępna, wredna jędza... Ach, szkoda gadać.
 Ojciec i matka myślą, że zakochałem się w Adrianie. W sumie, cała moja rodzina tak sądzi, ale to nie prawda. Kocham tylko Elene, nawet jeżeli jeszcze się nie urodziła. Znajdę sposób, aby wrócić do Eleny. Nawet pójde na sam koniec świata, aby znaleźć sposób, abym mógł znowu być z moją ukochaną Eleną. Kocham cię, Eleno i nigdy nie przestane. Nigdy się nie poddam. Obiecuje..."


Westchnęłam ciężko i poczułam łzy w oczach.
- Kocham cię, Damon - wyszeptałam i przytuliłam się do pluszowego misia i zaczęłam płakać.

Kilka dni potem spotkałam się z Bonnie i Caroline.
Caroline nie była wampirzycą, a Bonnie jeszcze nie wiedziała, że jest wiedźmą. A może jednak?
- Bonnie, mogę przyjść do ciebie? - spytałam, gdy wracałyśmy do domu.
- Jasne - odpowiedziała.
Gdy dotarłyśmy do jej domu, poszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy na jej łóżku.
- Bonnie, wiem, że jesteś czarownicą.
Przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.
- Skąd wiesz? - szepnęła. - Babcia ci powiedziała?
- Nie, nie powiedziała. Ja to po prostu wiem.
Bonnie usiadła obok mnie.
- Od jakiegoś czasu czułam, że coś jest nie tak, Eleno. O co chodzi?
Gdy jej wszystko wyjaśniłam, Bonnie nie mogła mi za bardzo uwierzyć, ale obiecała, że poszuka czegoś w starych księgach babci.
 Gdy wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju.
- Kocham cię, Damon i obiecuje, że znajdę sposób, aby znowu być przy tobie. - powiedziałam z łzami w oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz