poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 10

Dziewczyna obudziła się w sypialni swojego, chyba byłego, chłopaka. Nie było go obok niej. Nie pamiętała nic z poprzedniej nocy. Miała jedynie nadzieję, że się pogodzili, albo przespali, co u Damona było równoznaczne, z pogodzeniem. Nie powinna pić przed tak ważnym spotkaniem. Teraz nawet nie wie, co się stało!Chociaż z drugiej strony, gdyby się pogodzili, to Damon pewnie byłby przy niej, czekał aż się obudzi, albo przyniósłby jej śniadanie do łóżka, albo zaproponował wspólny prysznic, albo coś w tym stylu. Romantykiem, to on nie był wybitnym, ale jak już się postarał, to każda dziewczyna mu ulegnie.
Na razie bała się zejść na dół do Damona. Postanowiła, że weźmie prysznic, wyszykuje się i dopiero potem zejdzie do bruneta. Sprawdziła, czy w jego szafce są dalej jej rzeczy. Były. Myślała, że je spali, czy coś. Wzięła stamtąd kremowo- brązową bluzkę z długim rękawem, brązowe rurki, brązowy szal i czarne Converse. Skierowała się w kierunku prysznica. Odpuściła wodę i rozkoszowała się ciepłą wodą spływającą po jej twarzy, włosach i ciele. Była taka zdenerwowana, że nawet nie zorientowała się, że ma kaca. Odchyliła głowę do tyłu. Po chwili poczuła czyjeś silne ramiona obejmujące ją od tyłu. W nadziei, że to Damon odwróciła się.
-Stefan!?- krzyknęła z całych sił.- Co ty sobie wyobrażasz!? Wchodzisz mi pod prysznic, i w ogóle co ty sobie myślisz, porąbało cię!?- napadła na niego.
-Ja tylko chcę dokończyć to co zaczęliśmy w twojej sypialni, a przeszkodził nam Alarick...
-Nie obchodzi mnie co ty chciałeś, wypad!
-Elena, a może byśmy spróbowali znowu?
-Ale co?- spytała głupio.
-No nasz związek, żebyśmy znowu byli razem...
-Niby czemu?
-Bo Damon nie chce z tobą być, poza tym, Eleno, kochamy się.
-Ale Stefan... Ach, gdyby to było takie proste...- westchnęła nastolatka i przeczesała sobie ręką, mokre włosy.
-Przecież jest- mówił dalej chwytając ją za rękę.
-Nie! Przykro mi Stefan, ja kocham Damona!
-Jasne, po prostu nie chcesz dopuścić do siebie tego, co czujesz do mnie!
-Ile razy jeszcze mam ci powtarzać, żebyś się ode mnie odwalił!? Zniszczyłeś mój związek! Zniszczyłeś to wszystko, na co tak długo z Damonem pracowaliśmy, ale kiedy już prawie przestałam cię kochać ty musiałeś wrócić, żeby wszystko zniszczyć!- wybuchła.
-To nie tylko moja wina Eleno!
-Wiem! I wyjdź już, chce się ubrać!
Stefan wyszedł z pokoju dziewczyny trzaskając drzwiami. Brunetka poczekała chwilę, aż odejdzie i wtedy wszystkie uczucia z niej eksplodowały. Zaczęła płakać, tak mocno, jak jeszcze nigdy. Dlaczego, kiedy zaczyna się układać, to zawsze musi się spieprzyć!?
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Damona chyba nie obchodzi, co się teraz z nią dzieje, bo jakoś tu nawet nie przyszedł jej pocieszyć!

Dziewczyna ubrała się, wysuszyła włosy i nałożyła podkład i tusz do rzęs.
 Po chwili zeszła na dół. Wzięła głęboki wdech i weszła do salonu, gdzie siedział Damon, sącząc whiskey.
-Hej- powiedziała i zmusiła się do uśmiechu.
-Hej- odburknął.
-My nie... Nie pogodziliśmy się wczoraj, prawda?
-A jak myślisz?- spytał zdenerwowany.
-Wiem i... Przepraszam. Za wszystko, nie tylko za ten pocałunek. Przepraszam cię, że dałam ci tyle złudnych nadziei, że nie doceniałam cię, że nigdy nie potrafiłam zobaczyć w tobie nic dobrego, a widziałam tylko twoje wady... To wszystko się skończyło, kiedy zakochałam się w tobie. Potem za wszelką cenę, nie chciałam dopuścić do siebie co do ciebie czuję, więc dlatego byłam taka wredna. Przepraszam, że to musiało tak długo trwać. Ale teraz, jeśli nie chcesz mnie już widzieć- zrozumiem. Ale nawet jeśli, to i tak nie wrócę do Stefana. I pamiętaj, zrobię wszystko, żeby cię odzyskać i bardzo tego żałuję- zakończyła z płaczem. Chciała opuścić dom, ale Damon złapał ją za ramie i obrocił ku sobie.
Ujął jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta. Dziewczyna, na początku zaskoczona, ale potem oddała pocałunek niepewnie.
-Kocham cię- powiedział wampir i przytulił ją do siebie. Elenie zaczęły lecieć z oczu łzy- Ej, nie płacz. Już wszystko będzie dobrze- pocieszył ją i pocałował w czubek głowy.
-Ja ciebie też kocham...- wyznała z płaczem.- I dziękuję.
I stali tak wtuleni w siebie chyba przez kilkanaście minut. Z domu wyszedł w międzyczasie tylko Stefcio i powiedział, że nigdy nie wróci. Ale pary to za bardzo nie przejęło.


***

Caroline siedziała na parapecie swojego pokoju i płakała. Po pokoju porozrzucane były chusteczki do nosa. Płakała całą noc. Miała nadzieję, że w końcu odzyskała Tylera, ale to wszystko okazało się kłamstwem!
Zadzwonił jej budzik. To już szósta!? Dobra, dość siedzenia w domu. Wypadałoby się chociaż raz w szkole pojawić. Zeskoczyła z parapetu. Pobiegła do szafy i wzięła pierwsze rzeczy z brzegu. Był to szary sweter w kokardę, zwykłe jeansy i trampki.
Umalowała się i zeszła na dół na „śniadanie”. Pani Zła, jeszcze spała, więc mogła w spokoju napić się krwi.
Miała jeszcze kilka minut do autobusu, więc postanowiła zadzwonić do Eleny.
-Halo?- brunetka odebrała po pierwszym sygnale.
-Hej, i co, Damon się znalazł?
-Ymmm, tak!
-Aha a... Przeszkadzam?
-Nie, jasne, że nie. Caro, coś się stało?
-Tak... Wczoraj widziałam Klausa.
-Co!? Jak to!? Jak Klausa!? On nie żyje!- krzyczała Elena przerażona.
-Żyje. Ktoś musiał wykonać zaklęcie, bo on był w ciele Tylera...
-O Jezu... To my z Damonem może czegoś się dowiemy, pa kochana, trzymaj się.
-Pa- odpowiedziała blondynka lakonicznie.
Wzięła głęboki wdech i wyszła z domu.


***
-Czy to możliwe, że Klaus żyje!?- krzyknęła brunetka przerażona, kiedy odłożyła telefon.-Nie wiem... Ale... Nie, to niemożliwe, ona nie byłaby taką suką!
-Kto i dlaczego?
-Nasza kochana Bonnie! Wtedy ona weszła tam sama do Klausa i pewnie rzuciła na niego jakiś urok! Szmata jebana!- krzyknął Damon
-Nie mów tak o niej, jeszcze nie wiadomo, czy to jej wina!
-Kwestia sprawdzenia tego, to tylko formalność. Oczywiście, że to jej wina!
-Damon! Czy my się zawsze musimy kłócić!?
-Słuchaj, ja mam pomysł, pojedziemy do niej i wszystko wyjaśnimy, ok?- spytał Damon.
Wampirzyca skinęła głową. Po chwili byli już w samochodzie. Czarne porsche bruneta w kilka minut stanęło pod domem młodej Benettówny. Para wyszła z samochodu i Elena zapukała do drzwi przyjaciółki.
-O hej Elena! - uśmiechnęła się do Eleny przyjaciółka- I... Tobie też...- zwróciła się do Damona.
-Hej, Bonnie, bo my chcieliśmy z tobą porozmawiać- zaczęła grzecznie brunetka.
-To ty ożywiłaś Klausa, prawda?- przerwał jej Damon.
-Wejdź do środka Elena.- powiedziała Bonnie.- A ty tu zostaniesz, a my sobie spokojnie pogadamy.
-Nie będziesz mi rozkazywać wiedźmo- odparł agresywnie wampir i wszedł do domu mulatki.- Więc tak... Coś ty kurwa zrobiła!?
-Damon!- upomniała go Elena.
-Nie kochana, nie będę się przy niej hamował! Ona wszystko zniszczyła! Wiesz jak się namęczyliśmy, żeby zabić tego skurwiela!
-Ale ja musiałam to zrobić!
-Ale mnie to nie obchodzi!
-Słuchaj, Damon, ja naprawdę MUSIAŁAM- mówiła skruszonym głosem.
Elena niepewnie patrzyła w stronę ukochanego, który był cały czerwony ze złości i wsłuchiwała się w jego przyspieszone tętno. W sekundę Damon przyduszał Bonnie za szyję przy ścianie.
-Damon zostaw ją!- krzyknęła brunetka.
-Ty szmato!- krzyknął w stronę Bonnie.- Tak się namęczyliśmy, żeby zabić tego dupka, a ty to wszystko zepsułaś!? Przez niego Stefan miał załamanie nerwowe, każdy z nas narażał swoje życie a ty tak po prostu go ożywiłaś!?
-Damon przestań- powiedziała łagodniej Elena. Wampir puścił jej przyjaciółkę z wściekłą miną. Gilbertówna od razu podbiegłą do czarownicy.- Boże skarbie, nic ci nie jest?- spytała troskliwym głosem.
-On ma racje... Ale ja po prostu nie chciałam stracić matki, Tylera, Caroline i ciebie...- powiedziała płaczliwym tonem.
-Twoja matka miała cię gdzieś!- krzyknął Damon.
-Wiem, ale to w końcu moja matka do cholery!
-Ona zostawiła cię, żeby uratować siebie, więc dlaczego kurwa ty masz pomagać jej narażając siebie i nas!?
-Ej ej! Przestańcie, ok?- krzyknęła Elena.- Nie chodziło tu tylko o jej matkę, o Caroline, Tylera, o mnie... I o was.
-Miałbym uwierzyć, że ta mała wiedźma chciałaby mnie uratować!?- spytał zirytowany Damon.
-Zachowujecie się oboje jak dzieci- stwierdziła wampirzyca i westchnęła.- Ale nie wyjdę stąd, chociaż mam was dosyć jak cholera, bo mi się tu jeszcze pozabijacie!- krzyknęła Elena patrząc na Damona.
-Raczej ja ją i uwierz, przy tobie też mogę to zrobić!
Na to Bennetówna przy użyciu czarów wywołała u Damona ból głowy.
-Bonnie!- krzyknęła Elena.- Może lepiej już idźmy, bo naprawdę się zaraz pozabijacie!
Brunetka i wampir wyszli z domu Bennetówny, zostawiając ją samą na pastwę wyrzutów sumienia.
-Damon do cholery! To jest moja przyjaciółka, a o mało co jej nie zabiłeś!
-Przepraszam kochanie, ale ona naprawdę działa mi na nerwy.
-To nie powód, żeby ją zabić!!!
-Ale nie rozumiesz, że teraz jesteś w niebezpieczeństwie, przez tego chuja!?
-On mi nic nie zrobi.
-Jak się dowie, że jesteś wampirem to raczej, że ci zrobi! Może cię zabić po raz drugi jak się wścieknie!
-Damon... Musimy teraz o tym rozmawiać? Wróćmy do domu, hm?
-Dobrze kochanie- odparł i pocałował ją w czubek głowy.
Po paru minutach para była już w domu. W salonie siedział Alarick.
-Słuchaj, Damon, możemy pogadać?- spytał.
-Ta, jasne. Elenko, idź na górę, ja zaraz przyjdę ok?
-Ok. Kocham cię- powiedziała i pocałowała go namiętnie w usta.- Przyjdź szybko- powiedziała, kiedy się od siebie oderwali.
-O czym chciałeś pogadać, Rick?- spytał brunet siadając koło przyjaciela na kanapie i biorąc od niego szklankę whiskey.

 -Na pewno nie chcesz powiedzieć Bonnie o tym, że Elena może umrzeć?-napisał Alarick na telefonie i pokazał wampirowi wyświetlacz, w obawie, że Elena usłyszy.
-Niczego nie powiem tej szmacie.
-Czemu?- spytał na głos Alarick.
-Ona ożywiła Klausa... Chociaż w sumie, to mogę mówić na głos. Bonnie ożywiła Klausa.
-Co Kurwa!?
-No widzisz... Czyli jednak nasza święta Bennet to niezła suka, tak jak myślałem.
-Ale dlaczego ona go ożywiła!?
-Bo... No może raczej nie pozwoliła mu umrzeć.
-No ale czemu, nie rozumiesz pytania kurwa czy co?
 Wampir westchnął.
-Bo gdyby Klaus umarł, to umarłby też Tyler, Caroline, Elena i jej zeszmaciała matka... Chociaż Caroline, Elena i jej matka by nie umarły, bo to w końcu Mindy jest naszym przodkiem.
-Rozumiem ją- odparł Saltzman po długim namyśle.
-Co? Odbiło ci?
-No ona chciała chronić bliskich.
-A ona nie rozumie, że teraz naraża swoich „bliskich” na jeszcze większe niebezpieczeństwo!?
-Chciała dobrze.
-A wiesz, że Klausiu jest teraz w ciele Tylera?
-Cooo!?
-No tak. Tyler umarł i tak i tak, więc to całe zaklęcie było bez sensu.
-A może... Jak Klaus przetransportuje się w inne ciało, to Tyler wróci do żywych?
-Może... Najbardziej szkoda mi Caroline.- Alarick spojrzał na Damona pytająco- No myślała, że jej chłopak żyje a tu okazało się że nie!
Chwile posiedzieli w milczeniu.
-Dobra, ja idę do Eleny- oznajmił Damon i poszedł wolnym krokiem na górę.
***

Caroline weszła do szkoły, w nadziei, że spotka Mindy. Poszczęściło jej się. Dziewczyna stała przy szkolnej szafce, wyjmując z niej książkę. -Hej, Mindy- przywitała się z kwaśną miną blondynka.-Hej Caro... Coś się stało?
-No wiesz nic, tylko Klaus, którego pewnie kojarzysz, jest w ciele mojego chłopaka, który nie żyje!
-Chwilę... Klaus Mikaelson? Jest w ciele Logana?
-Nie, nie Logana... Tylera. Umarł, przez rzekomą śmierć Klausa.
-A chwila, chwila... Możliwe, że mam plan, ale może pójdźmy gdzieś po lekcji i pogadamy?
-Jasne- w tej sekundzie rozległ się dzwonek. Dziewczyny poszły na fizykę jak na skazanie.
***

-Do jasnej cholery, Rick! Nigdzie nie ma Eleny!- do salonu wbiegł Damon z przerażoną miną.-Jak to nie ma!?-No normalnie, nie ma... Cholera, jeśli coś się jej stało...
-Ale szukałeś jej wszędzie?
-No nie sądzę, żeby chciała schować się przede mną w szafie albo pod łóżkiem!
-Myślisz, że mogło się jej coś stać?
-Nie wiem, mam nadzieję, że nie... Przysięgam ci Rick, jeśli coś jej się stanie, to własnoręcznie się zabije!
-Ty masz downa debilu, lepiej myśl jak ją odnaleźć? Dzwoniłeś do niej?
-Cholera, poczekaj- Salvatore wyciągnął telefon i wybrał numer swojej ukochanej. Odezwała się poczta głosowa.- Nie odbiera... Kurwa co się stało!?
-Zadzwoń do Bonnie albo Jeremiego, albo...
-Albo do kogo?
-Stefana.
-Myślisz, że mogłaby być teraz ze Stefciem?
-Nie wiem. Mam szczerą nadzieję, że nie.
-Najpierw zadzwonię do wiedźmy i Gilberta, a potem będę się martwił Stefciem.
Po dziesięciu minutach Damon wrócił do pokoju.
-Niestety nie mam dobrych wieści. Jeremy nie wie gdzie jest Elena, Bonnie nawrzeszczała na mnie, że jestem nieodpowiedzialny i że jestem debilem, a ten skurwiel jebany nie odbiera.
-Nie ma co, musimy iść do Bon, niech ją namierzy.
-Wolę najpierw sam jej poszukać. Idziesz?
-Jasne.
Przyjaciele wyszli z domu w poszukiwaniu Eleny. 

Damon i Alaric wrócili nad ranem do domu. Załamani, że nigdzie nie znaleźli Eleny. A zwłaszcza Damon. Wiedział, że jeśli coś jej się stanie, przez niego, to jego życie nie miałoby sensu. Właściwie czemu, przez niego? Sam nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale obwiniał się o to. Może, gdyby wtedy poszedł z nią, albo gdyby... No w sumie nie mógł nic zrobić. Ale ma to cholerne poczucie, że gdyby był przy niej, nic by się nie stało!
Alaric cały czas twierdził, że trzeba iść do Bonnie. Ale on nie chciał! To znaczy, dla Eleny zrobi wszystko, nawet poprosi tą małą jędzę o pomoc, ale chce to zrobić, kiedy już będzie to ostatnią deską ratunku. Chyba już jest. Eleny nie ma już od około 12 godzin, nikt nic nie widział, ani nie słyszał. Będzie musiał odezwać się do Bonnie i zawrzeć chwilowe „zawieszenie broni”.
-Damon! Damon czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- Alaric pomachał ręką przed oczami przyjaciela.
-Ym, Yhym, a co mówiłeś?
Blondyn westchnął.
-Nieważne, dużo, między innymi o Bonnie...- obydwoje przewrócili oczami.- A tak w ogóle, to spytałem ci się, czy chcesz kawę.
-Yhym, okej- odparł brunet i wrócił do swoich przemyśleń. Po kilku minutach, nauczyciel postawił przy nim kawę, na którą ten nawet nie spojrzał. W zamyśleniu patrzył się w jeden punkt na ścianie. Od kilku godzin, jego życie przypominało walkę. Bał się, że straci coś, albo raczej kogoś, kto był dla niego najważniejszy. Myślał tylko o niej i o tym jak jej pomóc. Wstał z fotela, wywołując oburzenie u Ricka.
-A ty gdzie znowu idziesz!?- krzyknął. Damon go nie słuchał. Podszedł do wieszaka z kurtkami, wyjął ze swojej czarnej skóry komórkę i zadzwonił po krótkiej chwili zawahania do młodej Bennetówny.


***
Bonnie stała przed szafą i decydowała się w co się ubrać, gdy nagle zadzwonił telefon.
Na wyświetlaczu widniał numer Damona. Kurwa, czego ten dupek może chcieć!?
-Czego?- odebrała niemiłym głosem.
-Też się cieszę, że cię słysze, Bonnie- odparł Damon aroganckim głosem.
-A ja niezbyt. Ponawiam pytanie: czego chcesz?
-Słuchaj Bon, mogłabyś... Ach, nie przejdzie mi to przez gardło!
-Mogłabym co...?
-Mogłabyś mi pomóc?
-Hahahahaha!!!! Zabawny jesteś!- mulatka roześmiała się perliście.
-Na serio, Bonnie... P... P... P... No proszę!
-Wow, Salvatore... A o co chodzi?
-O Elene. Nie wróciła na noc, nie odbiera telefonów, nie wiem co się z nią dzieje!
-Ja też bym na jej miejscu nie wróciła na noc, jakbym miała takiego faceta jak ty!
-No naszczęście nie jestem ślepy, ani głupi, więc nie będziesz mieć takiego faceta jak ja, ale Bon, naprawdę, to nie są żarty! Przyjedziesz do nas?
-Do was czyli... Do Stefcia i do ciebie, czy gdzie?
-Do domu Eleny.

-Dobra, będę za piętnaście minut- rozłączyła się. Pobiegła szybko się ubrać:



Wzięła kluczyki i pobiegła do samochodu.
***
Alaric patrzył z podziwem na Damona.
-No, brawo przyjacielu! Nie wiedziałem, że jesteś na tyle dojrzały- mruknął.
-Ja też nie wiedziałem. Ale dla Eleny zrobię wszystko.
-Och, jakiś ty dobry...
W tym momencie do drzwi zapukała Bonnie.

-Nie mamy wiele czasu, jeśli Elenie faktycznie coś się stało, to trzeba działać szybko- powiedziała na wstępie i usiadła na kanapie wyjmując z torby mapę.- Potrzebny mi będzie Jeremy. Jest w domu?
-Pewnie śpi- odparł Alaric i poszedł po niego na górę.
-Co tam wiedźmo?- spytał Damon, kiedy Rick już zniknął na górze.
-Po pierwsze, nie mów do mnie wiedźmo dupku! A po drugie, co cię to obchodzi!? To, że pomagam wam, nie znaczy, że robię to dla ciebie, tylko, że robię to dla Eleny i ewentualnie Ricka! Ale najwięcej dla Eleny! To moja przyjaciółka...  Oddałabym za nią życie. A i jak się nie znajdzie do cię chyba zabije dupku!
-Ale skąd w tobie tyle agresji? Popatrz, złość piękności szkodzi... A nie, tobie już nie zaszkodzi, bo już jesteś brzydka!- stwierdził z szerokim uśmiechem. Tego już było za wiele. Bonnie podniosła szklankę z wodą i chlasnęła w Salvatora, który w efekcie był cały mokry.- Czy ciebie kurwa pojebało!?
-Może się w końcu nauczysz, że kobiet się nie obraża!?
-A widzisz tu jakąś? Bo ja tu widzę tylko rozpieszczoną lalę, która nie panuję nad emocjami!
-A ty niby lepszy!?
-No lepszy! Ja umiem nad sobą panować!
-Wiesz co, ja nie wierzę, że Elena zakochała się w kimś takim jak ty!
-A ja nie wierzę, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką!
-Ona zasługuje na kogoś lepszego niż ty!
-Nawzajem!
-Ej no kurna co się tu dzieje? Nie można was zostawić na pół minuty samych? Jesteście gorsi niż małe dzieci!!- krzyknął Alaric wchodząc do salonu. Za nim szedł zaspany Jeremy.
-To ona jest nienormalna!
-Dobra, Damon już skończ- w jej obronie stanął Jeremy.- O co chodzi, co z Eleną?- zwrócił się do Bonnie.
-Chodzi o to, że Elena nie wróciła do domu na noc, a co się z nią stało, to właśnie ty nam pomożesz ustalić... Niestety, musisz znowu pozwolić sobie rozciąć rękę.- wyjaśniła Bonnie.
-Dla Eleny zrobię wszystko- odparł bez chwili wahania brat Eleny.
-Oczywiście, że zrobisz- powiedział ironicznie Damon.- Jakby cię ktoś tu pytał o zdanie- prychnął.
-Sory, Jeremy, ale on się martwi o Elenę, i dlatego...- zaczął Alaric.
-Nie! On jest poprostu pojebany i tyle!- stwierdziła Bonnie.
-Ogar! Weźcie zacznicie myśleć o Elenie, a nie tylko o sobie i swoich głupich kłótniach!- krzyknął Jeremy do Bonnie i Damona. Damon tylko pokręcił oczami.
Damon chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Alaric mu przeszkodził.
-Dobra, to ja może pójdę, po.... Nóż?- zaproponował Rick
-Yhym- Bon potaknęła głową.
Po kilku sekundach Rick wrócił z nożem, a mulatka wyciągnęła z torby mapę. Następnie rozcięła Gilbertowi nadgarstek, a kropelki krwi zaczęły skapywać na papier, potem przemieszczając się w określone miejsce. Damon patrzył jak zahipnotyzowany na krew, a potem na nadgarstek Jeremiego i tak na zmianę. Od dawna nic nie jadł. Był cholernie głodny! Pod jego oczami zaczęły się pojawiać czerwone żyłki, a z zębów tworzyć się kły. Usłyszał, jak ktoś krzyczy jego imię, ale on był nieobecny. Ważna była tylko ta słodka, życiodajna ciesz, spływająca po ręce Jeremiego. Po chwili poczuł, jak ktoś szarpie go za rękę i prowadzi do kuchni. Dopiero, kiedy był już na tyle daleko, że zapach krwi nie był tak intensywny, oprzytomniał.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Tym kimś, kto uratował prawdopodobnie Gilberta przed poważznym uszczerbkiem na zdrowiu, był Alaric.
-Stary, kiedy ty ostatnio jadłeś?- spytał blondyn bacznie mu się przyglądając.
-Niedawno- odburknął.
-To znaczy?
-Z trzy dni temu, czyli kiedy dowiedziałem się że Elena mnie... No wiesz o co mi chodzi.
-Trzy dni!? Co to ma kurwa być!? Zamieniasz się w Stefcia, który ćwiczy nie wiadomo po co siłę woli!? Lepiej coś zjedz...
-Nie, nie zamieniam się w Stefcia. Poprostu nie miałem do tego głowy.
-Tak, bo to bardzo trudne, wziąć sobie torebkę z krwią i się napić! Nie rozumiesz, że wtedy nie tylko stajesz się słabszy, ale też narażasz nas?
-Nie przesadzaj, nie było aż tak źle. Przecież nie zabiłem go, ani nawet się na niego nie rzuciłem!
-Niewiele brakowało.
-Stary, ja nie mam teraz głowy myśleć o jedzeniu! Cały czas myślę o tym, czy kiedyś jeszcze zobaczę moją ukochaną Elenę!
-Rozumiem, ale...
-Nie ma "ale''!
-Dobra, rób jak uważasz. Ale jak pojedziemy po nią, to masz coś zjeść, żebyśmy mieli ochronę jako taką, a nie inwalidę.
-Ok, spoko... Już nie marudź, ok?
-Ok...
Po chwili do kuchni weszła Bonnie.
-Mamy ją! Jest w Georgi.
-No, czyli jedziemy?
-Yhym!
I wszyscy wyszli, a Damon oczywiście zapomniał, że musi coś zjeść, bo inaczej nie będzie w stanie obronić przyjaciół...
***
Caroline i Mindy zaczęły dzień od pójścia do kosmetyczki. Po tym wszystkim musiała się odstresować trochę... Caroline zrobiła sobie paznokcie.  

I potem miały jeszcze iść do fryzjera, ale właśnie na przeciwko nich stanął Klaus w ciele byłego  chłopaka Caroline. 
-Mindy?- spytał zdziwiony.- Ty żyjesz!?
-Em... A ty to przepraszam kto?
-No Klaus!
-Ty gnojku! Wiesz co zrobiłeś Caroline!? Nie tyle, że ona przez ciebie cierpiała, to jeszcze myślała, że jej chłopak żyje a ty wszystko zniszczyłeś!
-Mindy, ale ja nie potrzebuję adwokata- burknęła Caroline. Chciała wyminąć Klausa, ale ten ją zatrzymał.
-Caroline, proszę, daj mi szansę...- jęknął.
-Szanse!? Ale na co!?
-No, żebyśmy... Byli razem?
-No ciebie chyba do reszty już pojebało!
-Caroline, mi na tobie naprawdę zależy!- Powiedział Klaus po czym złapał ją za rękę
-No to ciekawie to okazujesz!- krzyknęła, wyrwała się, wyminęła go i pobiegła przed siebie. Wsiadła do pierwszej lepszej taksówki i pojechała do domu.
-No widzisz debilu co zrobiłeś!?-krzyknęła na niego Mindy.
-No tak, zawsze wszystko moja wina, tak!?
-Klaus, po tym co jej zrobiłeś chcesz jeszcze od niej jakieś szanse!? Powaliło cię? Dobra, ja spadam. A tak poza tym, to zrób coś ze sobą. Kiedyś, to ty byłeś ładniejszy... A teraz wyglądasz dziwnie. Ja lecę, pa.
***
Elena otworzyła powoli oczy. Wszystko ją bolało. Na ustach miała zawiazaną chustkę, nasiąkniętą werbeną, ręce i nogi związane sznurem, nasiąkniętym również werbeną. Jej nadgarstki były czarwone i spuchniętę, i strasznie bolały. Piekło ją całe ciało, nie mogła nic powiedzieć...
Nagle wyrósła przed nią jakaś postać. Postać, była, jak się zdaje po szerokich spodniach, męszczyżną. Na nogach, miał brązowe, skórzane buty. Spojrzała lekko w górę, na tyle, na ile pozwalał jej ból szyi. Ujrzała tylko brązową bluzę, nie mogła się wyżej podnieść, ale tyle jej wystarczyło. Wiedziała, kto nosi taką bluzę. Stefan. Sprawdzenie tego, było, wyłącznie formalnością.
Uniósł jej podbródek. Tak, to Stefan. Brutalnym gestem zdarł jej chustę z ust. W końcu mogłą odetchnąć i nie czuć tego smrodu werbeny.
-Gdzie ja jestem?- spytała słabo.
-Nie poznajesz tego miejsca? To tu uratowałaś swojego ukochanego Damona, przed chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki, którą ten skurwiel zabił!- krzyknął.
-Jak to się stało? Dlaczego tu jestem?
-Tego też nie pamiętasz!? No wysil się!
Wampirzyca zaczęła przeszukiwać zakamarki swojej pamięci. Wróciła myślami do poprzedniego wieczoru...
[Retrospekcja]:
Stałam tyłem do okna, szukając czegoś w szafce z bielizną. Poczułam powiew wiatru na mojej skórze. Obróciłam się. Nikogo nie było. Dziwne. Przez chwilę serce zabiło mi mocniej, ale tylko na chwilę. Odwróciłam się znowu do szafki i wtedy go zobaczyłam. Stefan. Stał przede mną z szyderczym uśmieszkiem. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, bo ten zasłonił mi usta dłonią i wbił strzykawkę z werbeną w plecy. Powoli traciłam świadomość i upadłam wprost w ramiona Stefana. Usłyszałam jeszcze tylko, że ktoś wchodzi po schodach, miałam nadzieję, że to mój ratunek. Stefan się spiął i zastanawiał się, czy jednak zostać, ale wziął mnie na ręce i wyskoczył przez okno. Potem władował mnie do samochodu i ruszył, a w mojej głowie słyszałam tylko przerażony krzyk Damona, wołającego mnie. Potem nastała ciemność.
[Teraźniejszość]
-Nie spodziewałam się tego po tobie Stefan!- krzyknęła Elena już w pełni sił.
-Doprawdy? Słodkie, że jednak nie masz o mnie takiego złego zdania.
-Jak mogłeś zrobić to Damonowi!? Wiesz, jak on się napewno teraz martwi!? Pomyśl o nim, o Bonnie, o Ricku i o moim bracie...
-Ale przecież ja to zrobiłem, żeby się na nim zemścić- prychnął.
-Stefan do cholery! Co się z tobą stało, już prawie wychodziłeś na prostą...
-To jestem prawdziwy ja! Zrozum to w końcu!
-Nie Stefan, nie jesteś! Odwiąż mnie, proszę.
-Zabawna jesteś- prychnął.
-Ale Stefan... Właściwie czego ty chcesz!?
-Otóż, już ci wyjaśniam. Kiedy twój przydupas tu wejdzie, wtedy ja, strzelę w niego kołkiem i niestety, biedny Damonek będzie martwy- dodał z dumą.
-Stefan, proszę... Zabij mnie zamiast jego- jęknęła ze łzami.
-Och kotku, zabije was oboje. Tylko jeszcze nie wiem, w jakiej kolejności... Hm, chyba jednak najpierw zabiję Damona. Tak, bo on jeszcze jest dla mnie jakimś zagrożeniem a ty...- zaśmiał się i wyszedł z magazynu, prawdopodobnie do baru, w którym kiedyś pracowała Bree.
***
Miranda weszła do pokoju Caroline.
-Ej, co ty robisz?- spytała przyjaciółkę.
-Ym, pakuję się?- odpowiedziała pytaniem.
-Dlaczego?
-Bo ja nie wytrzymam tu z Klausem! Nie mogę patrzyć, jak przez tego gnojka nie żyje mój chłopak i to jeszcze ten debil paraduje w jego ciele! Nie wiesz, jak to jest kiedy codzień widzisz swojego ukochanego, ze świadomością, że on nie żyje, a w jego ciele jest teraz twój największy wróg, który chciał zabić twoich bliskich! Ja tak nie potrafię, wyjeżdżam!
-Dokąd?
-Do Mystic Falls.
-Co!? Ale przecież oni tam wszyscy wiedzą, że jesteś wampirem i...
-Co z tego? Elena mówi, że wie o tym tylko rada i pod namową pani burmistrz i mojej mamy, zachowali to dla siebie.
-Caroline, proszę... Nie zostawiaj mnie tutaj.
-Masz przecież Susan i Meg...
-No i co, ale tylko z tobą mogę poważnie pogadać. Tylko ty masz podobne problemy do mnie, obie jesteśmy wampirami.

 -Nie mogę zostać, przykro mi, nie potrafię... Może wrócę, za jakiś tydzień, dwa, ale narazie muszę odpocząć. Przepraszam- powiedziała i weszła do łazienki, żeby się przebrać.


 




-Czyli napewno wyjeżdżasz?- spytała Mindy, kiedy Caroline już wyszła.
-Napewno- powiedziała smutno.
-OK. Będę tęsknić- odparł i przytuliła ją do siebie.
-Ja też...
***
Damon wyleciał z samochodu, kiedy ten zaparkował przed magazynem, zostawiając w tyle resztę. Wpadł tam jak burza i zaczął szukać Eleny. Zobaczył ją. Na krześle, związaną, całą czerwoną z bólu.
-Damon, wyjdź stąd...- jęknęła cicho.
-Co? Nie- odparł i szybko znalazł się przy niej. Obejrzał ją prawie ze łzami w oczach i począł rozwiązywać liny. Na początku się sparzył, ale potem próbował nie zwracać na to uwagi.
-Damon uważaj!- krzyknęła nagle Elena. Wampir odwrócił się gwałtownie i poczuł ból rozrywający jego klatkę piersiową. Spostrzegł kołek umieszczony w jego piersi. Zaczął szybciej oddychać, lecz potem osunął się na ziemię, a ostatnim co usłyszał, to krzyk Eleny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz