Uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku. Chłopak uśmiechnął się i mruknął z zadowolenia. Wtulił się w nią jeszcze bardziej. Postanowiła wejść do jego umysłu.
Śniła mu się wczorajsza noc. Elena oparła się o oparcie łóżka i rozkoszowała się tym wspomnieniem. Nareszcie wszystko układało się cudownie. Stefan jest Bóg wie gdzie i jakoś specjalnie ich nie szuka. Nawet nie dzwonił. Miała tylko nieodebrane połączenie od Caroline, Bonnie i Jeremiego.
Najpierw zadzwoniła do Jeremiego. Nie odbierał. Bonnie też. Czy oni...? Nie. Przecież Bonnie już go nie kocha. Chyba, że wczoraj sobie trochę popili...
Zadzwoniła do Caroline. Ta odebrała po pierwszym sygnale.
-Och, nareszcie! Co się z tobą działo? Czemu nie odbierałaś? Gdzie ty w ogóle jesteś!?- naskoczyła na nią.
-Przepraszam... Bonnie ci nic nie powiedziała?- spytała zdziwiona brunetka.
-Nie. Jak zwykle Bonnie wie wszystko przede mną...- jęknęła.
-Nie wiedziałam, że ci nie powie...
-Dobra nieważne. Gdzie ty jesteś?
-W Paryżuuu...
-CO!?
-No...
-A z kim ty tam jesteś?
-Z Damonem...
-Czyli jednak z nim jesteś... Wiedziałam! Od początku byłam za wami!
-No właśnie nie. Ty i Bonnie zawsze byłyście za tym, żebym była ze Stefanem.
-Oj tam oj tam. Nieważne. Kiedy zamierzacie powiedzieć Stefanowi?
Nastała cisza.
-Nie wiem...- Elena się odezwała po długiej ciszy.
-Chcesz to przed nim ukrywać!?
-Nie... Ja... No może trochę... No Caroline! Moja wina, że chcę się nim nacieszyć!
-Kiedy powiedz Stefanowi?- naciskała.
-Po powrocie z Paryża.
-Na pewno?
-Na pewno.
-Dobra. Nie jestem za tym, żebyś go okłamywała, ale ty też masz prawo być szczęśliwa, przynajmniej przez jakiś czas.
-A co u ciebie i Logana?
Przez chwilę blondynka milczała.
-Nie rozmawiam z nim.
-Co? Czemu?
-On chce być ważniejszy od ciebie i Bonnie, a tak nie będzie! Przynajmniej nie teraz.
-Rozumiem... Ale, wiesz, on się w tobie zakochał i jest zazdrosny to nic dziwnego, że chce być dla ciebie najważniejszy.
-OK, OK...
-A czy Bonnie i Jeremy... No wiesz?
-Nie. Oni tylko wczoraj gadali do późna, przez co Megan nie była zadowolona...
-Tsaa, jasne, gadali...
-Jestem wampirem, usłyszałabym.
-No fakt.
-Aha. I zapomniałabym powiedzieć, wiem kto jest tym pierwotnym, który stworzył naszą linię krwii.
-Kto?
-Mindy.
-Serio?! Ta twoja Mindy?
-Tak, tak... Czyli Rebeccę i Kola możemy zabić- powiedziała Caroline z chytrym uśmiechem.
-Wątpię.
-Bo?
-Bo Damonowi zależy na Rebecce.
-Serio?- spytał Damon, który leżał na łóżku i podsłuchiwał.
-Caroline muszę kończyć- powiedziała brunetka do słuchawki.- No a może nie?- zwróciła się do ukochanego wampira.
-Oczywiście, że nie.
Usiadła na brzegu łóżka i spojrzała mu wyzywająco w oczy.
-To ją zabij.
-Nie.
-Widzisz Damon? Zależy ci na niej!
-Ale... Na Rose mi zależało a ją zabiłem więc...
-Dla jej dobra.
-No to co...
-To nic, że ci na niej zależy. To nic złego, wręcz cieszę się, że zależy ci na kimś...
-Na tobie mi zależy. Nie wystarczy ci to? Musisz na siłę mi pokazywać, że nie jestem jednak taki twardy, że zależy mi na kilku osobach i że jestem słaby, bo okazuję uczucia!?
-Damon...- powiedziała i przyłożyła mu dłoń do policzka.- To, że ktoś pokazuje uczucia, wcale nie oznacza, że jest słaby. Jest silny, bo nie boi się ich pokazywać.
-To nie dziwne, że jestem na tym świecie 10 razy dłużej od ciebie, a to ty mnie pouczasz?- spytał z podniesioną brwią i pocałował ją w policzek. Przewrócił ją na łóżko i zaczął całować po szyi.
-Skarbie... Zamierzasz przeleżeć w łóżku cały dzień? Jesteśmy w Paryżu, kotku!- chciała powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał jej pocałunkiem.
-Jutro będziemy zwiedzać- wydukał dysząc w przerwie między pocałunkami.
Nagle usłyszeli burczenie w brzuchu. Chłopak odsunął się i spojrzał z rozbawieniem na Elenę.
-No nie patrz tak na mnie! Potem do tego wrócimy, bo jestem już głodnaa!- powiedziała z uśmiechem i pocałowała go w usta.Przeszła przez sypialnię
i zeszła na dół i wyjęła z mini lodówki woreczek z krwią.
- Co ty robisz?- spytała widząc, że jej chłopak wyjmuje coś z szafki.
-Kawę- odparł i posłał jej ciepłe spojrzenie. Po chwili na stoliku stał śliczny czajniczek z kawą i białe filiżanki.
-Boże jaki śliczny...
-Ja? Ach, mówiłaś o czajniku.
-Ty też.
-To co teraz robimy? Wrócimy do tego co zaczęliśmy?- spytał, kiedy już wypili kawę.
-Ty tylko o jednym...
-No obiecałaś!- jęknął jak małe dziecko.
Odwrócił się do niej tyłem. Objęła go w pasie i zaczęła całować po karku. Od razu Damon przejął inicjatywę, przysunął ją do siebie i wpił się w jej usta. Podniósł ją i chciał zanieść do sypialni, ale stwierdził, że jest za daleko. Posadził ją na blacie i zaczął odpinać koszulę (która z resztą była jego). Całował ją po szyi i schodził coraz niżej. Ona zsunęła mu bokserki i zaczęli rozkoszować się chwilą.
***
Megan weszła do sypialni Bonnie. Zastała tam też Jeremiego, który obejmował mulatkę w pasie.
-Nie no to już jest szczyt wszystkiego!- krzyknęła Megan. Oboje natychmiast się obudzili.- Jeśli chcesz z nią być to po prostu mi to powiedz!
-Nie, skarbie... Nie chcę z nią być! Chciałem kiedyś, ale poznałem ciebie!
-To co robiliście przez całą noc?
-Rozmawialiśmy, tylko rozmawialiśmy- wtrąciła się Bonnie.
-Tak? To o czym?
Jeremy chciał powiedzieć, ale Bonnie go powstrzymała.
-Nie możemy ci powiedzieć... Najpierw musimy porozmawiać z Mindy.
-Co do tego wszystkiego ma do cholery Mindy!? Do niej też zarywasz!?
-Nie. Ja do nikogo nie zarywam, tylko do ciebie!
-To powiedz mi o co chodzi!
-Dobra Bonnie, mam gdzieś, że musimy to wszystko trzymać w tajemnicy, ja nie chcę jej stracić!- powiedział Jeremy i wstał. Stanął przed Megan i popatrzył jej w oczy. -Słuchaj, ja.. To znaczy my... To znaczy...
-No wyduś to z siebie!
-Przez to nas wszystkich znienawidzisz.
-Możesz mi wszystko powiedzieć, a ja nigdy cię nie znienawidzę- powiedziała już łagodniej.-No chyba, że masz z nią romans.
-Damon, Stefan, Elena, Caroline, Rebecca i Mindy są wampirami. Mindy i Rebecca są jednymi z pierwszych i to Mindy stworzyła ich linię krwi. Bonnie jest czarownicą, ja widzę zmarłych ludzi, Logan jest upadłym aniołem... A i jeszcze Elena jest sobowtórem wampirzycy Katherine, która ma ponad 400 lat i jest byłą Damona i Stefana. Elena nie jest moją siostrą, tylko moi rodzice ją adoptowali i jej prawdziwymi rodzicami są John, który jest bratem mojego ojca i który nienawidzi wampirów, ale umarł oddając swoje życie za Elenę, która miała umrzeć jako ofiara dla Klausa, pierwotnego, w rytuale, który aktywuje jego wilkołaczą klątwę. Klątwe dnia i nocy. Wtedy umarła też moja ciocia Jenna, która specjalnie została wampirem, żeby umrzeć w tym rytuale, spotykała się z moim nauczycielem historii, który był łowcą wampirów i najlepszym przyjacielem Damona Rickiem. Potem matka Klausa, Esther, która była czarownicą, zmieniła go w wampira, który umrze wtedy co Elena i Elena stała się wampirem, więc on umarł. A matka Eleny, Isobel, też była wampirem i też umarła.
Megan patrzyła przerażona na Jeremiego. Długo patrzyli na siebie w milczeniu.
-No, to jak będzie?- spytał niepewnie Jeremy. Chciał ją wziąć za rękę, ale odsunęła się.
-Nie wiem, muszę się jeszcze zastanowić. Muszę się oswoić z myślą, że moja najlepsza przyjaciółka cały czas mnie okłamywała... Daj mi czas- powiedziała ze łzami w oczach i wyszła. Pobiegła do pokoju Susan.
-Co jest?- spytała jedząc chipsy. Żre, żre i nie tyje!
-Nic...
-No przecież wiem, że coś ci jest. Powiedz mi, pokłóciłaś się z Jeremym, czy jak?
-Nie... Co byś powiedziała, jakby okazało się, że Mindy jest wampirem?
-Powiedziałabym, że to zajebiście, ale po pierwsze to niemożliwe, a po drugie, co ty chrzanisz?
-To prawda... I Caroline też i Damon i Stefan i Elena i Rebecca...
-Damon? Szkoda, bo taki ładny...
-Szkoda, że zajęty....
-Jak zajęty?
-No kocha się w Elenie, a z tego co wiem, to on jest z Rebeccą.
-Ale ja nie wierzę! Jak, nasza Mindy wampirem i nam nie powiedziała? Damon nie jest już z Rebeccą...
-No widzisz... Chodź- powiedziała Megan i wstała.
-Dokąd?
-Trzeba z nią pogadać.
Wyszły z pokoju i skierowały się nad basen.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś kim jesteś?!
-Skąd wiecie?
-Nieważne... Ale czemu powiedziałaś Caroline, a nam nie!? To przecież my jesteśmy twoimi przyjaciółkami!
-To nie tak... Ja chciałam wam powiedzieć, ale bałam się, że was stracę!
-Słuchaj, my sam fakt, że jesteś wampirem, uważamy, że to zajebiste, ale... Caroline powiedziałaś, a nam nie! Po prostu ona wpieprzyła się w nasze życie nie wiadomo skąd i nagle staję ci się bliższa niż my!
-Dziewczyny ogarnijcie się!
Susan i Megan poszły do salonu, a Mindy została sama z myślami.
***
Elena wyszła spod prysznica z mokrymi włosami.
-Salvatore, jaki ty niewyżyty jesteś!- powiedziała, kiedy wampir znalazł się za nią i objął ją od tyłu.
-No nie mów, że ci się nie podobało...- mruknął jej do ucha i zaczął całować po ramieniu.
-No podobało, ale...
-To jak, robimy powtórkę?
-Damon... Ja rozumiem, że ty masz za sobą stulecia praktyki i w ogóle...- przerwał jej pocałunkiem, ale ona go odepchnęła.- I że ty byś tak mógł cały dzień, ale ja jestem zmęczona...
-A na zwiedzanie to nie będziesz zmęczona.
-To co innego.
-Oj no wiesz...
-Mamy jeszcze całą noc, chodź się przejść, proszę...
Damon spojrzał na nią znudzonym wzrokiem.
-A co ty masz 60 lat? Okej, okej...
-Kocham cię- powiedziała i pocałowała go w usta.
Poszła do swojej garderoby i wybrała sukienkę sięgającą do połowy ud, czarną w białe groszki.
I czarne zamszowe szpilki z paseczkiem.
Nie zapomniała oczywiście o ślicznej bransoletce, którą dał jej Damon. Nie pasowała, ale co z tego?
W sekundę znalazła się przy Damonie.-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję.
Wziął ją za rękę.
-Głodna jestem, zjadłabym coś- powiedziała po pięciu minutach.
-Masz na myśli tą krew z torebki?-spytał Damon z kpiną w głosie.
-Tak, a co?
-No, ja to bym miał ochotę na jakieś 36,6...- dodał z rozmarzeniem.
-Damon!- krzyknęła z oburzeniem.
-Co?- spytał zdezorientowany.
-Dalej zabijasz ludzi?- spytała cicho.
-Nie. To znaczy, od czasu do czasu...
Elena smutno pokiwała głową.
-Super. Mówiłeś, że się zmieniłeś!
-Bo się zmieniłem... Wcześniej zabijałem po kilka dziewczyn w jeden dzień, a teraz najwyżej jedną na kilka tygodni. A i tak nie robię z nimi już tego co wcześniej.
-Dobra... Ale obiecaj mi, że już nigdy nie zabijesz człowieka, jasne?
-Och... Muszę?- jęknął.
-Damon, proszę cię.
-A jak będzie chciał zabić powiedzmy ciebie, albo mnie?
-Wtedy tak. To obiecujesz?
-Yh, dobra, obiecuję...
-Dziękuję- pisnęła z zadowolenia.- Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Poszli do jakiejś knajpki i napili się wina. Damon powiedział Elenie, że alkohol chwilowo zagłusza głód.
-Ale wiesz, że jak się kimś pożywimy, to wcale nie będziemy musieli go zabić, prawda?- Damon dalej drążył temat.
-Już o tym myślałam, ale nie.
-Dlaczego?
-Bo się boję, że nie dam rady! Że go zabiję!
-Ej, musisz się nauczyć kontrolować. Pomogę ci- powiedział łagodnie i dotknął jej dłoni.
-Nie wiesz jak to jest! Jak widzisz pełno ludzi i każdemu masz ochotę rozerwać tętnicę!- mówiła ze łzami w oczach.
-Przecież wiem. Też tak miałem na początku.
-A jak się nauczyłeś nad sobą panować?
-No wiesz... Jakoś tak samo wyszło, z roku na rok przestało aż tak mnie ciągnąć do krwi.
-Z roku na rok!?- krzyknęła przerażona.
-Ale to dlatego, że mnie nikt nie pomagał, Caroline pomagał Stefan i ona bardzo szybko nauczyła się kontrolować. Z tobą też tak będzie, zobaczysz...- próbował ją uspokoić.
-A co jeśli sobie nie poradzę?- spytała łamiącym się głosem.
-Poradzisz, jesteś silna. Silniejsza niż ja. Poradzisz sobie, obiecuję-powiedział i pocałował ją w czoło.- Idziemy?
-Nie chcę...
Spojrzał na nią wyrozumiale.
-Dobrze skarbie... Tylko zrozum, to dla twojego dobra.
Popatrzyła na niego smutno.
-Dobrze, chodźmy.
Było około 19. Zachód słońca w Paryżu był przepiękny.
A Elena szła przestraszona trzymając mocno Damona za rękę. Ani myślała podziwiać teraz widoków, teraz musiała stanąć, przed być może najważniejszą próbą w jej życiu.
-Damon boję się- wyszeptała kiedy weszli do lasu.-Nie ma czego kochanie- powiedział wampir i chwycił ją mocniej za rękę. Po lesie biegał wysoki, umięśniony mężczyzna. Bardzo przystojny, o zielonych oczach i ciemnych włosach.
-Idź Eleno- powiedział Damon i pocałował ją w policzek. Dziewczyna podeszła
niepewnym krokiem do chłopaka. -O, hej, zgubiłaś się?- spytał chłopak z tak miłym uśmiechem, że Elena prędzej by siebie zabiła niż jego. A jednak instynkt okazał się silniejszy.
-Bardzo cię przepraszam- wyjąkała, a pod jej oczami pojawiły się żyłki.
Chłopak otworzył usta w przerażenia i zaczął uciekać. Elena chciała już sobie odpuścić i wrócić do Damona.
-Idź wymaż mu pamięć, ja nie mogę tego zrobić- powiedziała z płaczem.
Wampir skinął głową i znalazł się przy chłopaku. Do nosa Eleny dobiegł zapach krwi. Obejrzała się. Chłopak potknął się o korzeń i rozciął rękę.
Dziewczyna nie mogła wytrzymać. Znalazła się przy nim i odchyliła głowę chłopakowi do tyłu.
-Elena, zostaw go, nie chcesz tego zrobić- powiedział Damon trochę ostro.- Potem będziesz tego żałować- znalazł się przy niej, żeby ją odepchnąć, ale nie chciał zrobić jej krzywdy.
-Spadaj debilu! To moja sprawa czy go zabiję, a ciebie mam w dupie!- krzyknęła i odepchnęła go od siebie tak mocno, że walnął w drzewo, które się przewróciło. Zanim Damon zdążył wrócić, chłopak był już martwy.
Elena patrzyła przerażona na to co właśnie zrobiła. Spojrzała na Damona, który miał małą rankę na czole, ale zaraz się zagoiła.
-Przepraszam...- wydukała i wybuchła płaczem. Próbowała jeszcze uratować chłopaka, ale jej się nie udało. Nie było już w nim ani kropelki krwi.
Damon usiadł obok niej o objął ją ramieniem.
-To ja ciebie przepraszam. Obiecałem ci, że nikt nie umrze... To ja nawaliłem, to nie twoja wina...- pocieszał ją.
W kieszeni chłopaka zawibrował telefon. Damon nie mógł się pohamować i przeczytał wiadomość. Mina mu zrzedła jeszcze bardziej.
-Co to?- spytała Elena, która już się jakoś uspokoiła.
-Nieważne, jakieś tam pierdoły, piszą, że może sobie ściągnąć grę czy coś tam...
-Pokaż- powiedziała i wyrwała mu telefon.
Alex skarbie wroc juz do domu bo tesknie ;*
Natalie
Natalie
Elena czytając to rozkleiła się jeszcze bardziej.
-On miał dziewczynę... Boże co ja zrobiłam! Jestem taką samą szmatą jak Katherine! Boże Damon ja chcę umrzeć...- płakała mu w koszulę.
-Ćśśś... Będzie dobrze, ok? Obiecuję.
-Kocham cię Damon. Jesteś wszystkim co mi zostało... Miałam jeszcze moralność, ale jak widzisz... Nawet nie umiałam się pohamować, odepchnęłam cię, krzyknęłam na ciebie...
-Będzie dobrze, zobaczysz. Nauczysz się kontrolować i wtedy wszystko będzie w porządku.
Siedzieli tak jeszcze przez kilka godzin. Wrócili do domu dopiero gdy zrobiło się ciemno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz