Damon leżał u Eleny na kolanach i spał. Logan i Jeremy gadali też wstawieni.
-Elena...- jęknął Damon.
-Co?- spytała.
-Niedobzze mi...
-Co!?
-No nie dobrze mi...
-O Matko, to wampiry tak mogą!?- pisnęła.
Wampir pokiwał głową.
-Ty powinieneś iść do jakiegoś AA- stwierdziła Elena.
-Sama sobie idź do A...Aaaa...- zwymiotował. Ale na szczęście nie na Elenę, tylko na podłogę.
-Matko, tak, to ty się jeszcze chyba nigdy nie nachlałeś- zaśmiała się.
-Oj, skarbie, nie widziałaś, na co mnie stać...
Pokiwała głową. Po kilku minutach wampir zasnął, a rozmowy ucichły. Wszyscy zasnęli na wielkiej kanapie Logana.
[Następny dzień]
Pierwsza obudziła się Mindy i Caroline. Poszły się ogarnąć. Caroline ubrała żółtą neonową koszulę, jasne jeansy, brązowe botki i brązową, skórzaną kopertówkę.
Potem obudziła się Elena.
-Fajna była wczoraj impreza, nie?- spytała Mindy.
-Zależy jak dla kogo... Mam cholernego kaca, mój chłopak się porzygał, a ja nie wzięłam ciuchów na zmianę!- jęknęła Elena.
-Oj ty biedna...- powiedziała Caroline.
-A u ciebie jak?- Zapytała grzecznie Elena Caroline
-Głowa mi pęka!- odpowiedziała.
-Już więcej nie powtarzamy takich imprez, nie?- spytała Elena.
-No jak to?! Przecież jeszcze mój wieczór paniejski!- krzyknęła Caroline.
-Logan poprosił cię o rękę!?- krzyknęła zachwycona Mindy a Elena otworzyła buzię ze zdumienia.
-Nie. Jeszcze nie!- blondynka znacząco pokiwała brwiami.
W tym momencie obudził się Damon. Zaraz znalazł się przy Elenie i objął ją od tyłu.
-Najpierw to ty umyj zęby, skarbie- mruknęła do niego Elena.
-Czemu?- spytał zdezorientowany.
-Nie pamiętasz co wczoraj odwaliłeś?
-Nie.
-To spójrz na podłogę!
Wampir spojrzał na dywan pod stołem.
-Aha. Zaraz wrócę- powiedział i zniknął w łazience.
-On jest niemożliwy!- jęknęła Elena.
-Ale słodki...- powiedziała Mindy a Caroline jej potaknęła.
-Bardzo. Szczególnie jak nie daje ci spać, bo chce cię zaciągnąć do łóżka!- Powiedziała Elena kręcąc oczami.
-Słodkie. Też bym tak chciała- mruknęła Mindy.
-Tak, też tak myślałam, ale na dłuższą metę, to jest nie do wytrzymania!- Krzyknęła z przerażeniem Elena.
-Ale wy wiecie, że ja was słyszę, nie?- krzyknął wampir z łazienki.
-Kocham cię!- krzyknęła do niego Elena.
Machnęła lekceważąco ręką.
Wzięła ręcznik Bonnie i weszła do Damona do łazienki.
-Zajęte!- krzyknął.- A, to ty skarbie- złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. Przytuliła się do jego torsu.
-Kocham cię- wyszeptała.
-Ja ciebie też...
-Wczoraj gadałam z Bonnie... I ona, Jeremy i Alaric wracają do Mystic Falls.
Wampir pokiwał głową.
-No i? Co z tego?
-No... Bo ja pomyślałam, że jeśli zostało mi kilka miesięcy życia, chciałabym je spędzić jak normalny człowiek. Skończę szkołę, w wakacje zacznę pracować...
-Okej, ale nie zapominaj, że jesteś wampirem...- odparł.
-Serio? Szczerze myślałam, że będziesz chciał mnie porwać na te kilka miesięcy na bezludną wyspę, by spędzić je tylko ze mną...
-A chciałbyś tak?- spytał z nadzieją.
-Trochę tak... Ale chciałabym ostatni raz po prostu żyć, prowadzić normalne, rutynowe życie. Oczywiście z tobą.
-Oczywiście skarbie. Ale wyjedziemy jutro, ok?
-A czemu nie dzisiaj?
-Jesteś w Londynie, skorzystaj z tego! Poza tym jest sobota i tak jutro nie idziesz do szkoły!
-Dobra, masz rację. Pójdziemy do ciebie i...
-Do nas.
-Co?
-Skarbie, wszystko co moje jest i twoje, więc...
-No ok. Pójdziemy do nas, przebierzemy się i spotkamy się ze wszystkimi za godzinę?
-Ze wszystkimi? A ja liczyłem na jakieś romantyczne zwiedzanie Londynu...
-Dla nich też mam tylko te kilka miesięcy, nie tylko ty istniejesz na tym świecie.
-Oj dobra, dobra. To jedziemy?
-Zaczekaj, tylko wezmę prysznic.
Damon uśmiechnął się i zaczął wyczekująco przyglądać Elenie.
-Przestań się tak szczerzyć! I tak się ciesz, że pozwalam ci tu teraz być!
Odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Nagle poczuła, że czyjeś silne ramiona obejmują ją od tyłu.
-Damon, będziesz cały mokry- jęknęła.
-No to co?
-No to jak będziesz miał mokre spodnie to narobisz mi wiochy jak będziemy szli przez miasto!
-Myślisz, że ktoś tu zwróci uwagę na spodnie, jak może patrzeć na twarz?
-Właśnie niektóre dziewczyny TAM się patrzą, więc...
-I to niby ja w tym związku jestem zboczony- mruknął i pocałował lekko Eleną w szyję.
-Tak, ty- powiedziała i wyszła spod prysznica.
-Ej no! Tak szybko!? Ja liczyłem na...
-Ja już wiem, na co ty liczyłeś!- przerwała mu.
Zrobił smutną minkę. Wyszli z toalety.
-Okej, spotkamy się za godzinę i idziemy na miasto?- spytała Elena wszystkich.
-Jasne, przyjdźcie tutaj.
Damon i Elena wyszli z mieszkania. Wsiedli do pierwszej napotkanej taksówki i pojechali do domu.
-Nie jesteś głodna?- spytał Damon Eleny.
-Możesz o tym nie mówić!?- naskoczyła na niego.- Wiesz, co ostatnio się stało, kiedy się pożywiłam!
-Dobra, uspokój się, chodzi mi o krew z torebki- powiedział i wyjął krew z lodówki.
-Nie dziękuję- odparła, kiedy chciał jej ją dać.
-Nie musisz zgrywać takiej silnej. Możesz się napić krwi z torebki, nie przesadzaj.
Niechętnie wzięła od niego woreczek i napiła się.
-Idę się przebrać- oznajmiła i poszła do łazienki ze stertą ciuchów.
Ubrała czarne dżinsy, kremowa bluzka z kołnierzykiem bez rękawów, czarny żakiecik, kremowe platformy, kremowa kopertówka, kolczyki krzyżyki i naszyjnik z napisem "LOVE". Paznokcie pomalowała też na kremowo, usta na różowo, a oczy tuszem do rzęs i eyelinerem. Wyglądała cudnie!!
Włosy uczesała w warkocza do góry.
Kiedy wyszła, na twarz Damona wstąpił zachwyt, który potem zmienił się w chytry uśmieszek.
-Ślicznie wyglądasz, wiesz?- spytał całując ją po szyi.
-Wiem- odparła przyciągając go do swoich ust.
Zdjął jej żakiecik, zsunął jej bluzkę i całował po ramieniu.
-Ale skarbie... Wiesz ile się namęczyłam nad tą fryzurą?- spytała z przepraszającym uśmiechem.
-Ta. Jasne. Zawsze znajdziesz jakiś powód. Przez ciebie zaczynam wątpić w swoją męskość, wiesz?
-Oj ty biedny...- jęknęła. Uśmiechnął się do niej i wyszli z mieszkania. Mieli jeszcze 15 minut do spotkania, tyle powinien zając im dojazd.
Z bloku wychodzili właśnie Jeremi, Alaric, Logan i dziewczyny. Bonnie była ubrana w szary sweter, biały podkoszulek, czarne legginsy i chustę w panterkę. Do tego miała granatowe Conversy.
-To gdzie idziemy?- spytała Bon.
-Ja tam bym poszedł do knajpy- powiedział Damon.
-Jeszcze ci mało po wczorajszym?- spytał z rozbawieniem Alaric.
-Dobra, to możemy się przejść po centrum a potem na zakupy dziewczyny, a chłopaki do knajpy- zarządziła Caroline.
-Jeśli pójdziecie do sklepu z bielizną, to ja chcę iść z wami- powiedział Damon z rozbawieniem.
-Ale nie pójdziesz- zgasiła go Bonnie. Chłopak zrobił nadąsaną minę, objął Elenę i poszli zwiedzać.
Kilka godzin później chłopaki Damon z Alariciem poszli do knajpy, dziewczyny na zakupy a Jeremy z Loganem do domu.
Damon z Alariciem usiedli przy barze i zamówili Burbon.
-Słuchaj stary, muszę ci coś powiedzieć, ale nie mów Elenie- powiedział Damon konspiracyjnym szeptem.
-Nie mówi mi, że ją zdradziłeś. Zabiłbym cię! Ona jest dla mnie jak moja córka!
-Nie! Tylko... Ona umiera...
-Co!?
-Umrze, według jakiejś przepowiedni. Albo ona, albo ja. Ale oczywiście ona nie pozwoli mi się zabić. Ale i tak to zrobię.
-Co? Więc stracę albo ją, albo ciebie!?
-Jednak mnie.
-A jak to niby zrobisz, ona ci nie pozwoli się zabić?
-Jakoś to zrobię, nie bój się.
-A nie da się tego jakoś ominąć? Spytaj Bonnie, przecież mnie ożywiła, ona potrafi wszystko!
-Nie. Elena nie chce, żebym mówił komukolwiek.
-Ale mi powiedziałeś.
-Bo do ciebie, mam zaufanie.
-A do Bonnie nie?
-Prędzej zaufałbym Klausowi. On nie wypaplałby Elenie. Poza tym i tak już żyję za długo. Powinienem umrzeć.
-Damon...- jęknął.
-Nieważne- mruknął Salvatore i wyszedł zostawiając przyjaciela samego.
Alaric ścisnął szklankę tak mocno, że się rozwaliła.
-Sory- powiedział do barmana, zapłacił i też wyszedł. Damona już nie było.- Damon, kurwa chodź tu!- krzyknął.
Zaczął iść w stronę domu Logana. Stanął, kiedy z naprzeciwka zobaczył idących zakapturzonych, dużych panów.... Przez całą drogę modlił się, żeby Damon się zjawił. W końcu to wampir. Albo, żeby ci dresiarze nie chcieli go zabić. Podeszli do niego i spojrzeli wyczekująco.
-No czego się tak gapisz? Wyskakuj z kasy! - powiedział jeden z dresiarzy do Alaricka
-Nie mam- odparł pewnie Rick.
-Przepraszam, czy panowie coś chcieli od mojego przyjaciela?- spytał uprzejmie Damon i ze sztucznym uśmieszkiem Damon, który pojawił się nie wiadomo skąd.
-Czego się wtrącasz koleś?- spytał z oburzeniem ten wyższy.
-Czy ty wiesz z kim ty rozmawiasz?- spytał z rozbawieniem wampir.
Dresiarze spojrzeli po sobie z rozbawieniem.
-Najpierw urośnij do metr osiemdziesiąt, potem pogadamy- powiedział ten wyższy.
Damon spojrzał na niego z nienawiścią. Zawsze miał kompleksy na punkcie wzrostu. Podniósł chłopaka za gardło i rzucił na ścianę.
-Serio chcecie ze mną zaczynać?- spytał Damon znudzonym głosem.
Chłopak spojrzał na niego z niechęcią i odszedł.
-Serio Rick? Ty już nawet nie umiesz sobie poradzić z takimi debilo-chujami!?- spytał Damon.
-Sory, ale ja nie jestem wampirem jak ty.
-No widzisz, zawsze mówiłem, że to zajebiste.
Saltzman wywrócił oczami i zaczęli iść w stronę domu.
-O nareszcie jesteś, kotku- powiedziała Elena i uwiesiła mu się na szyi.
-Czy ty masz coś do mojego wzrostu?- spytał.
-Ok... Zupełnie nie rozumiem o co ci chodzi...
-Nic, po prostu taki jeden mnie wkurwił.
-I tym się przejmujesz?
-No tak!
-Damon, po pierwsze, przeraża mnie to, że obchodzi cię, co o tobie mówią faceci.
Wampir wywrócił oczami.
-A po drugie- ujęła jego twarz w dłonie.- Wolę, że jesteś taki jaki jesteś, niż miałbyś być nie wiadomo jak wysoki. Przynajmniej nie muszę się aż tak wysilać, żeby zrobić to- powiedziała i wpiła się w jego usta.
-No tak, są tego jakieś pozytywy- mruknął Damon i oddawał zachłannie pocałunki.
Elena zaśmiała się ukazując idealnie białe zęby.
-Kocham cię- szepnęła mu prosto do ust. Wampir uśmiechnął się chytrze.
-Kochasz?- spytał z tym swoim uśmieszkiem, na widok, którego Elenie zawsze brakowało powietrza.
Potaknęła.
-A bardzo?- dopytywał.
-Taak...- jęknęła.- Co ty kombinujesz Damon?- spytała z szerokim uśmiechem.
-Jeśli mnie kochasz... Bardzo... To pewnie tym razem pozwolisz mi na to, prawda?- chytry uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Ujął jej twarz w dłonie i wpił zachłannie w jej usta.
Schodził coraz niżej, na dłużej poświęcając uwag jej szyi. Wsadził jej rękę pod bluzkę i wodził po plecach. Kiedy dziewczyna zabrała się za odpinanie jego koszuli, zdjął jej bluzkę, którą miała na sobie.
-No i widzisz? Nie rozwaliłem ci fryzury- mruknął przypominając jej rozmowę z rana.
-Nie pierdol tylko działaj Slavatore-jęknęła Elena całując go po umięśnionym torsie.
-No i takie podejście mi się podoba- odparł i zaczął całował ją po dekolcie.
Przyparł ją do ściany i całował po szyi. Gilbertówna jęczała pod wpływem rozkoszy, jaką dawał jej dotyk ust ukochanego. Jego ręce powędrowały do zapięcia stanika brunetki. Na chwilę zaprzestał pocałunków, by zachwycać się jej biustem po raz kolejny. Zawsze widok jej ciała wzbudzał w nim podniecenie. Wampirzyca podciągnęła jego twarz do swojej i ich usta połączyły się w namiętnym, długim pocałunku. Chłopak zabrał się za zdejmowanie jej spodni i nawet sprawnie mu to poszło. Dziewczyna z wampirzą siłą popchnęła go na łóżko. Usiadła na nim okrakiem i z niecnym uśmieszkiem zaczęła się siłować z jego paskiem. Przez chwilę głowiła się jak działa, ale po chwili jej ukochany był już pozbawiony paska i spodni. Schyliła się i oparła dłonie na jego ramionach by całować jego szyję i potem twarz. Zmienili pozycję i teraz on był nad nią. Lubił to. Typowy facet. Zawsze musi być górą. Zsunął jej koronkowe majtki a sobie bokserki i w końcu wszedł w nią. Oboje rozkoszowali się tą długo upragnioną chwilą. Poruszał się powoli, ale kiedy jego umysł zupełnie opanowało pożądanie przyspieszył. Jęki ukochanej, były niczym muzyka dla jego uszu. Uwielbiał sprawiać jej przyjemność. Zwłaszcza w taki sposób. Wbiła mu paznokcie w plecy, prawie przecinając mu skórę. Ale to był dla niego przyjemny ból. Raz po raz wpijał się w jej usta. Kiedy w końcu doszli, oboje opadli zmęczeni na poduszki. Oboje myśleli teraz o tym, że niedługo nie będą już mogli spędzać tak wspólnych chwil. W ogóle nie będą spędzać wspólnych chwil. Ale żadne nie wypowiedziało tych myśli na głos. Nie chcieli zakłócać tej pięknej ciszy, tego nastroju tej podniosłej, namiętnej chwili. Dyszeli ciężko i patrzyli w sufit.
-Kocham cię- powiedział i wtulił się w jej szyję. Takie zwykłe „Kocham cię” nie oddawało tego, co do niej czuje. Byłby zdolny oddać za nią życie, co z resztą zrobi. I zrobi to z przyjemnością. Zrobi wszystko, by żyła.
-Ja ciebie bardziej- odparła z uśmiechem i skradła mu soczystego całusa.
-Tak myślisz?- spytał z kpiną w głosie.
-Ja to wiem.
-Tylko ci się wydaje. Ja cię kocham bardziej.
-No chyba nie!- krzyknęła z udawanym oburzeniem.
Uniósł brwi i spojrzał jej wyzywająco w oczy. Podtrzymała spojrzenie. Patrzyli tak kilka sekund, aż Elena mrugnęła.
-Ha! Mrugnęłaś! Wygrałem!- krzyknął z triumfem Damon.
Spojrzała na niego jak na idiotę. Wtuliła się w jego tors i patrzyła w sufit.
-Napij się mojej krwi- zaproponowała.
-Co?
-Słyszałeś.
-A niby czemu mam się napić twojej krwi?
-A czemu nie?
-Pierwszy spytałem.
Wywróciła oczami.
-No dawaj, Stefan pił moją krew- kusiła go.
-Dobra, ale tylko jeśli ty napijesz się mojej- zgodził się.
Spojrzała na niego zdziwiona. Wysunęła kły, a on zrobił to samo. Zbliżyli się do swoich szyi i zatopili w nich zęby. Żadnemu z nich nie sprawiało to bólu. Wręcz przeciwnie, sprawiało przyjemność. To było coś jak... Seks. Przynajmniej według przemyśleń Damona.
Według przemyśleń Eleny, to było cudowne uczucie, dzielić już wszystko ze swoim ukochanym. Byli jednością. A jego krew była przepyszna! Lepsza niż u człowieka. Nie dziwiła się już Mikaelowi, że wolał żywić się wampirami. Ale ona nie będzie. Chyba, że tylko Damona i tylko tak jak teraz. To uczucie oddawania krwi ukochanemu sprawiało jej zarazem radość, jak i ogromnie podniecało. Była to jedna z najlepszych chwil jej życia.
Po chwili obydwoje zasęli. Rano Elena obudziła się wypoczęta i spojrzała na jej ukochanego, który jeszcze słodko spał. Jego umięśniona klatka piersiowa unosiła się powoli i opadała. Na poduszkach były ślady krwi po ich wczorajszej „zabawie.” Za to na szyi Damona nie było żadnych śladów. Chciała wstać, żeby się ubrać. Na 11 mieli samolot do Mystic. Kiedy chciała udać się do łazienki, chłopak złapał ją za rękę.
-Gdzie się wybiera moja księżniczka?- spytał z uroczym uśmiechem wpatrując w nią jak w obrazek. Po zasmakowaniu jej krwi, czuł, że zakochał się w niej jeszcze bardziej. Była idealna pod każdym względem, nawet kiedy wstawała rozczochrana, ubrana w jego koszulę.
-Idę pod prysznic. Idziesz ze mną?- spytała kusząco. Nigdy mu tego nie proponowała, a wręcz wyganiała z łazienki, lub zabraniała mu z nią iść.
-Na pewno dobrze się czujesz?- spytał wampir z rozbawieniem.
-Jak nigdy! To idziemy?
Damon zadowolony z siebie poszedł za Eleną.
Po spędzeniu pod prysznicem dziesięciu gorrrących minut wyszli z łazienki owinięci ręcznikami.
-A tak apropo... To co ty tak długo wczoraj robiłeś w tym barze?
Zmarszczył brwi i spojrzał na nią zdezorientowany.
-A co mogłem robić w barze...?- spytał z rozbawienie.
-A nic, tak tylko pytam.
-Alarica zaczepili jacyś popaprani kolesie, chcieli od niego kase, musiałem interweniować.
-Ci co się przyczepili twojego wzrostu?
-Yhym.
-Pedały- prychnęła.- Idę się przebrać.
-Okej- odpowiedział i usiadł na łóżku. Zadzwonił telefon Eleny. Damon rozejrzał się i stwierdził, że jest w torebce. Przeszukał całe mieszkanie i wreszcie znalazł ją w szafie. Wyjął telefon.
-Telefon Eleny, halo- odebrał, nawet nie zawracając sobie głowy sprawdzeniem kto dzwoni.
-Damon?- spytał męski głos.
-Stefan!? Nie no jeszcze tego mi tu brakowało! Po chuj dzwonisz do mojej Eleny!?
-Chciałem spytać co u niej- odparł grzecznie.
-Wszystko u niej dobrze, czuje się lepiej niż kiedykolwiek.
-To dobrze. Liczy się dla mnie tylko to, że jest szczęśliwa, nieważne, że z tobą, a nie ze mną.
-Łał, ale przemianę przeszedłeś od naszego ostatniego spotkania- prychnął Damon.
-Już wiem jak się czułeś, kiedy Elena była ze mną. To okropne uczucie, ten cholerny ból! Cholernie za nią tęsknie! I nawet za tobą tęsknię, nie mam już nikogo!- wyżalił się.
Przez chwilę Damonowi zrobiło się go żal. Ale tylko przez chwilę.
-Prawie ci uwierzyłem w tą twoją szczerość. Ale niestety, dla ciebie, jestem przebieglejszy od ciebie. Próbujesz mnie zmiękczyć, żebym opowiedział Elenie o tej rozmowie, żeby jej było ciebie żal ty sieroto, żeby ona przyjechała do Mystic, żeby cię pocieszyć, a wtedy ty będziesz miał jakieś niecne plany i ją porwiesz, albo zgwałcisz, albo...
-Damon, to jest właśnie twój problem. Nie wierzysz w szczere intencje swojego brata! Chociaż dobrze wiesz, że naprawdę cierpię! Ale nie, dla ciebie ważniejsze jest to, żeby Elena była tylko twoja, żebyś ty miał dobrze, bo liczyć się zawsze tylko ty!
-Właśnie nie! Teraz chodzi mi o Elenę. Ze mną, jest jej lepiej.
-Tak, to czemu wciąż o mnie myśli?
-Chciałbyś. Nie byłaby taka głupia.
-Serio? Otwórz jej portfel, zobaczysz, że dalej trzyma w nim moje zdjęcie.
-Tak uważasz? To się zdziwisz sieroto.
-Sprawdzisz?
-Nie. Ufam jej. Nie muszę jej sprawdzać.
-Nie ufasz jej, tylko boisz się prawdy!
-Wiesz co? Nawet kiedy ja cierpiałem, nie byłem takim chamem! Po tobie się tego nie spodziewałem braciszku. Pierdol się. Elena już w ogóle o tobie nie myśli. Żegnaj pedale.
Powiedziała, że o nim nie myśli... Chociaż sam nie był tego taki pewien. Ale nie będzie jej sprawdzał, ufa jej. Elena wyszła z łazienki ubrana w bladoróżową koronkową bluzkę, różowe rurki i czarne platformy.
-Słyszałaś tą rozmowę?- spytał zrezygnowany Damon.
-Tak... Ale dobrze mu powiedziałeś- powiedziała łapiąc go za rękę.- Nie myślę już o nim. Liczysz się tylko ty, najdroższy.
-Ehem... Nie chciałabym przeszkadzać, ale śpieszymy się na samolot- powiedziała Bonnie stojąca w drzwiach. Była ubrana w niebieską bluzkę, rurki, niebieskie converse i bejsbplówkę niebieską z literką "H". Na szyi miała śliczny naszyjnik, a oczy miała pomalowane tuszem do rzęs.
-Tak... Ale dobrze mu powiedziałeś- powiedziała łapiąc go za rękę.- Nie myślę już o nim. Liczysz się tylko ty, najdroższy.
-Ehem... Nie chciałabym przeszkadzać, ale śpieszymy się na samolot- powiedziała Bonnie stojąca w drzwiach. Była ubrana w niebieską bluzkę, rurki, niebieskie converse i bejsbplówkę niebieską z literką "H". Na szyi miała śliczny naszyjnik, a oczy miała pomalowane tuszem do rzęs.
Damon posłał jej nienawistne spojrzenie, a potem przepraszające Elenie.
-Tak, już idziemy- Elena wzięła tylko torbę z łóżka.
Po kilkunastu minutach byli już na lotnisku. Jak zwykle było przepełnione ludźmi. Grupa przyjaciół stanęła w długiej kolejce czekając na odprawę.
-Dobra, nie będę tu sterczeć!- powiedział znudzony Damon i podszedł do ochroniarza. Powiedział mu coś i zawołał gestem resztę.- Możemy iść- ogłosił z triumfalnym uśmiechem.
Bonnie wywróciła oczami a Alaric i Elena zaśmiali się. Po kilku minutach siedzieli już w samolocie. Elena koło Damona, a Bonnie koło Rica. Oczywiście w pierwszej klasie. Lecieli tym samolotem co wcześniej, miał białe, wygodne skórzane fotele.
-Gdzie Caroline?- spytała po chwili Elena marszcząc czoło.
-Obraziła się na mnie- odparła Bennet patrząc za okno.
-Czemu? Czyżby święta Bonnie nie była już taka święta?- spytał Damon z udawanym przerażeniem. Elena skarciła go wzrokiem.
-No bo... Całowałam się z Loganem!
Wszyscy spojrzeli na nią oszołomieni. Damon parsknął śmiechem. Elena ponownie zmroziła go wzrokiem.
-Żartujesz! TY!? Pocałowałaś chłopaka swojej przyjaciółki!? To przecież to takie złeee... Jak z tym żyjesz, pójdziesz do spowiedzi? Haha...!- żartował Damon.
-Mogę mu przyjebać?- spytała Bonnie Eleny.
-Bonnie... To, że jestem twoją przyjaciółką, nie znaczy, że nie będzie mi to przeszkadzać- powiedziała Elena patrząc na przyjaciółkę ze smutkiem.
-Jak mu jebnę?
-Nie! To, że całowałaś się z Loganem!- wykrzyknęła i spojrzała z niezrozumieniem na Bonnie.
-Ale... To nie moja wina... – jęknęła Bennettówna płaczliwym tonem.
-Dobra, Bonnie nie chcę się kłócić, więc powiedz mi, co się stało.
-Ja tam mogę się z nią kłócić- powiedział Damon z wrednym uśmieszkiem.
-Zamknij się!- krzyknęła czarownica do ukochanego swojej najlepszej przyjaciółki.
-Bardziej lubię Caroline, więc będę po jej stronie. Bonnie jest winna, wyrzućmy ją przez okno!- powiedział Damon dumny z siebie, że wymyślił takie coś. Nawet Alaric nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-Nie wiesz co zaszło dupku, więc się nie odzywaj! - krzyknęła przyjaciółka Eleny do Damona.
-Co z tego i tak wolę Caroline- odparł znudzonym tonem. Zaczął podziwiać widoki za oknem, nie chcąc już patrzeć na Bonnie.
-Słuchaj Eleno... Powiem ci dokładnie jak to było. Jak wychodziliśmy, Alaric zszedł już na dół. Logan niósł moje walizki. Potem, jak już się z nim żegnałam, to on spytał, czy dostanie buziaka na pożegnanie. Chciałam go pocałować w policzek, ale on przekręcił głowę i pocałowałam go w usta... On ujął moją twarz w dłonie i całował namiętnie... Nie chciałam tego zrobić. Nie chciałam tego zrobić Caroline, ale tak wyszło. Potem Caroline wybiegła z domu, żeby mi dać komórkę, bo o niej zapomniałam i zobaczyła mnie i Logana... Jemu dała w twarz, na mnie się wściekła... I to właściwie tyle.
Elena pokiwała głową ze zrozumieniem.
-Dalej uważam, że to twoja wina wiedźmo- powiedział Damon nawet nie racząc jej spojrzeniem. Wszyscy popatrzyli na niego morderczym wzrokiem.
-Nie, to nie jej wina- obroniła ją Elena.
-Ale zawsze można wyrzucić ją przez okno- Damon spojrzał na Bonnie z szerokim uśmiechem i wzrokiem szaleńca.
-Ciebie wyrzucimy przez okno.
-Ja to robię dla niej! Ona się zamęczy tymi wyrzutami sumienia!
-Damon- powiedziała Bennet.
-Co?
-Jesteś idiotą- odparła z pogardą.
-I know- odpowiedział z uwodzicielskim uśmiechem.
I na tym skończyła się ich jakże ciekawa rozmowa. Nagle Damona naszedł bardzo ciekawy pomysł. Uśmiechnął się zalotnie do Eleny.
-Czego ty chcesz?- spytała ze śmiechem. Przybliżył swoją twarz do jej i wpił się w jej usta, a potem całował ją po czyi.
-O błagam, nie przy jedzeniu! Jesteście ochydni!- mruknęła Bonnie, która właśnie jadła frytki.
Damon wywrócił oczami i wrócił do przerwanej czynności. A Rick sie dalej śmiał.
-A może by tak... Pójść do toalety, co?- spytał Damon tak cicho, że tylko wampir by to usłyszał. Na jego twarzy gościł nieodłączny uśmieszek.
-Chyba sobie żartujesz- odparła Elena patrząc na niego z góry.
-Niby czemu?- spojrzał na nią z miną „Kota ze Shreka”.
-Dobra- powiedziała. Wzięła go za rękę i skierowali się w stronę toalety. Jednak, kiedy już mieli wejść, usłyszeli komunikat: Prosimy o zapięcie pasów, za chwilę lądujemy.
-Are you fucking kidding me!?- krzyknął Damon, może trochę za głośno, bo wszyscy się na niego spojrzeli. Rozejrzał się za Eleną. Siedziała już na swoim miejscu.
-Robisz mi wiochę kochanie- powiedziała kiedy on usiadł.
-Za to mnie kochasz- odpowiedział. Po kilku minutach wylądowali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz