niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 7

Damon wszedł do domu o siódmej rano zataczającym się krokiem. Elena nie spała całą noc.
-Damon! Boże, gdzieś ty był!?
 -Jaaa? A w Grilluuu...- odpowiedział niezrozumiale.
-Ale Grilla zamykają o trzeciej! A jest siódma!
-No wyszłem o tej trzeciej i wracałem do domu...
-I szedłeś do domu cztery godziny!? Rebecce tej dziwce zajęło mniej przyjechanie tu z Miami!
-Rebecca przyjechała? Tylko nie mów na nią dziwka!- spytał zachwycony.
-Teraz rozmawiaj ze mną! Z Rebeccą przywitasz się później.
Podszedł do kanapy, położył się i zasnął.
-Nie no ja nie mam na niego siły!- jęknęła sama do siebie Elena i poszła do siebie.

[2 godziny później]


Elena obudziła się u siebie w sypialni. Nie było przy niej Damona. Pewnie jeszcze śpi i odsypia zarwaną noc.
Ubrała ciemne spodnie, koszulkę w kratkę i trampki.
Zeszła na dół. Damon siedział na kanapie, popijał whiskey i oglądał telewizję.
-Gdzie ty byłeś przez całą noc!?- krzyknęła.
Spojrzał na nią z politowaniem.
-I tak cię to nie obchodzi.
-Co?!- spytała nieco zaskoczona. Liczyła na to, że będzie się jej tłumaczył i przepraszał.
-Nie obchodzę cię ja, nie obchodzi cię co czuję, więc to gdzie byłem też nie powinno cię obchodzić- powiedział ze spokojem popijając napój.
Elenie opadły ręce.
-Jak możesz myśleć, że mnie nie obchodzisz!?- krzyknęła.
-A jak ty możesz myśleć, że lepiej będzie dla mnie, jeśli to ty umrzesz!?- krzyknął i wstał z kanapy.
-A może dla mnie będzie lepiej, jeśli to ty umrzesz!?
-Jeśli ty umrzesz to ja też umrę! Jesteś moim życiem, więc jak mogę żyć, kiedy ciebie nie będzie!? A nawet jeśli nie popełnię samobójstwa, to zdechnę z tęsknoty za tobą!
Elenie napłynęły łzy do oczu. Jeszcze nigdy nikt nie powiedział jej czegoś tak pięknego.
-Ale ja nie chcę, żebyś ty umarł- chlipnęła i przytuliła się do niego. Pogłaskał ją po plecach i zanurzył twarz w jej włosach.
-Ja też nie chcę. Ale jeśli mam umrzeć za ciebie to zrobię to z przyjemnością.
-Nie umrzesz- powiedziała uparcie.
-Ale kochanie...
-Obiecaj mi, że nie umrzesz! Masz nie robić niczego głupiego, jasne!?
Spojrzał jej w oczy z wyrzutem.
-Obiecaj- powiedziała cicho łamiącym się głosem.- No obiecaj!- krzyknęła.
-Dobrze, obiecuję!
Spojrzała mu w oczy.
-Dziękuję- odparła i pocałowała go namiętnie w usta. Przewróciła go na fotel. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła odpinać jego koszulę. Odsunął ją na chwilę.
-Rebecca, naprawdę, nie masz kiedy tu wchodzić!?- jęknął.
W drzwiach stała pierwotna ubrana w szary sweter, krótkie spodenki i koronkowe rajstopy.
-No liczyłam na lepsze powitanie.
-No dobra już, chodź tu- odparł z uśmiechem i wstał. Blondynka podbiegła do niego i uściskała.
-Tęskniłam, Salvatore- wyznała Rebecca wtulając się w jego koszulę.
-Ja też.
-OCH, JA TEŻ!- dodała sarkastycznie wkurzona Elena.
Damon puścił dziewczynę z przepraszającym uśmiechem.
-Po co po mnie dzwoniłeś?- spytała Rebecca siadając na sofie.
-Chciałem, żebyś coś wyciągnęła od Eleny, ale już wiem.
-Powiedziała ci?
-Nie. Ukradłem jej pamiętnik- odparł z dumą. Elena szturchnęła go w bok.
-Widzę, że wam się układa- powiedziała ironicznie.
-A co, zazdrosna?!- spytała Elena. Damon spojrzał na nią karcąco.
-Jak na razie, to ty tu jesteś o niego zazdrosna. Nawet mu się nie pozwolisz przytulić do starej przyjaciółki.
-On mnie tu ma od przytulania!
-Z tego co słyszałam, to już nie długo- uśmiechnęła się sztucznie i z nienawiścią w oczach.
-Odpowiada ci to, prawda?
-Dobra ogarnijcie się laski!- krzyknął Damon.
Obie spojrzały na niego z wściekłością w oczach.
-Ale w tym masz rację, Eleno. To ty powinnaś umrzeć. Cały czas tylko wszystkich ranisz, może w końcu to się skończy?- powiedziała wampirzyca, wstała i wyszła z pokoju.
-Nie przejmuj się nią, to nie prawda- szepnął i przytulił ją do siebie.
-Właśnie, że prawda...
-Skarbie. Nawet tak nie mów- powiedział i pocałował ją w czoło.




***




 -Hej, Caroline. Wstawaj, słońce- Logan budził Caroline, która zasnęła w samolocie do Londynu.
-Co? Jak...
-Jesteśmy już w Londynie.
-Aha- odparła zaskoczona.
Niewyspana Caroline, Bonnie i Logan wyszli z samolotu i wsiedli do taksówki.
Podjechali do dzielnicy, w której znajdowało się nowe osiedle bloków. Caroline spodziewała się jakieś luksusowej willi, ale może być.
Weszli do mieszkania i ich oczom ukazał się zajebisty salon! Zobaczyli, że jest tu tylko jeden pokój,
łazienka i kuchnia.
-A gdzie śpisz?- spytała zdziwiona Caroline.
-Na kanapie.
-Ahha.
-Szukasz tej księgi?- spytała zniecierpliwiona Bonnie.
-A tak, jasne- Logan podszedł do małej półki, która stała za kanapą.- Masz- wyjął ją po kilku sekundach.- Skarbie, masz tą krew?- spytał Caroline.
Dziewczyna grzebała trochę w torebce i w końcu wyjęła z niej fiolkę z krwią Mindy.
Bonnie wyjęła z reklamówki koszulę Alarica i położyła na podłodze. Wylała na nią krew pierwotnej i zaczęła
odmawiać jakieś zaklęcie. Caroline przez cały czas trzymała kciuki, żeby się udało. Bonnie przestała mówić.
-I to wszystko? Gdzie on jest?- spytała Caroline.
-Spokojnie, tu jest napisane, że mamy dobę, żeby znaleźć jego ciało, bo za 25 godzin on się obudzi.
-Ale gdzie on jest?- Bonnie spojrzała pytająco na Caro.
-Nie wiem, pewnie Damon wie. Zadzwonię do niego.
Wampirzyca zadzwoniła do Damona. To co usłyszała dobiło ją.
-On spalił jego ciało- powiedziała zrezygnowana.
Bonnie zdenerwowana opadła na kanapę a Logan przytulił mocno Caroline.
-HALO!?- Bonnie odebrała połączenie od Jeremiego.- Jak żyje!? Co!? To zabierz się z Megan, Susan i Mindy i przyjedź do Londynu razem z Rickiem, to się spotkamy. OK, pa. Dryndnę jeszcze do Eleny. Pa.
-Co jest?- spytał Logan.
-Rick żyje, jest w Miami z Jeremym! Udało się, chociaż nie wiem jakim cudem!
Caroline pisnęła ze szczęścia i przytuliła się do Logana.




***




 -Halo?- spytała Elena do słuchawki. Siedziała wtulona w Damona, który właśnie zasnął.- Serio!? O Boże, dobra, będziemy jutro! Dobra, kocham, pa!- krzyczała zachwycona do słuchawki.
-Co jest?- spytał zaspany Damon.
-Alaric żyje!!!
-Co?
-No tak, dziewczyny go ożywiły! Boże... jedziemy do Londynu!
Damon uśmiechnął się z niedowierzaniem.
-Dobra, ja idę nas spakować- powiedziała Elena i wyszła z pokoju.
Chłopak siedział dalej z szerokim uśmiechem i szczęściem wymalowanym na twarzy. Po chwili wstał i poszedł pomóc Elenie.
-Boże jak ty się z tym guzdrzesz... Ty usiądź a ja to zrobię- powiedział każąc jej usiąść na łóżku. Położyła się i patrzyła jak brunet w wampirzym tempie wszystko pakuje. Stanął w jednym miejscu i zaczął myśleć czy wszystko spakował. Nagle poczuł uderzenie w tył głowy. Obrócił się. Elena leżała z miną niewiniątka, a za nim toczył się po podłodze kauczuk.- Powinnaś wiedzieć, że nie bije się groźnych wampirów piłkami.
Zaczął się do niej zbliżać z groźnym uśmieszkiem.
-Ja też jestem wampirem- odparła odważnie.
-Ale ja jestem starszy, silniejszy i do tego jestem facetem, czyli to oznacza, że i tak byłbym silniejszy.
-Niby jesteś facetem, a chcesz pobić dziewczynę. Gdzie twoja męska duma?- droczyła się z nim.
-Kto powiedział, że chcę cię pobić?- spytał opierając się na rękach tak, że ich twarze niemal się stykały.
-A co innego możesz mi zrobić?- spytała kpiąco.
-A chcesz się przekonać?
-Oczywiście.
Przybliżył się do jej ust i złożył na nich namiętny pocałunek. Podniósł ją i przybliżył do siebie. Niespodziewanie usłyszeli dzwonek do drzwi.
Damon spojrzał na Elenę.
-Olejmy to...- jęknął.
-Nie, idź otwórz. Jak to coś ważnego?
-OMG... To ty idź.
-Serio? Spójrz na mnie!- krzyknęła. No fakt. Była już w samej bieliźnie. Damon narzucił na siebie koszulę i  z ociąganiem zszedł na dół. Do salonu weszła Tatia.
-Hej, jest Rebecca?- spytała. Spojrzała z uznaniem na tors Damona i się uśmiechnęła.- Rany... Że weź nie pomyślałam, że powiedzmy 20 lat temu mogłam udawać tą całą Katherine, żeby się z tobą
przespać- jęknęła.
-Wszystkie Petrove muszą mieć do mnie słabość...- zaśmiał się.
-Damon, wiesz, że ona nie może umrzeć?- spytała po chwili milczenia.
Pokiwał głową na tak.
-Zrobi jak uważa- powiedział na głos, żeby Elena go usłyszała.
Tatia popatrzyła mu ze zrozumieniem w oczy.
-Szkoda, że na ciebie to spadło, ale... Ród Petrovych musi przetrwać- szepnęła tak cicho, że Damon ją z trudem usłyszał.
-Wiem. Chętnie się poświęcę- powiedział równie cicho i poszedł na górę.
-O czym gadaliście?- spytała Elena udając niewzruszoną.
-O niczym... Takie tam bzdety.
-To czemu nie słyszałam?
Damon nie wiedział co powiedzieć. Spojrzał na zegarek.
-O spóźnimy się na samolot, musimy jechać!- krzyknął szczęśliwy, że nie musi drążyć tego tematu.
Wziął wszystkie trzy walizki i zeszli na dół do samochodu.
-Denerwujesz się?- spytała.
-Czemu? Boję się tylko, że Alaric nie będzie naszym starym Alariciem.
-Ja też. Ale z tego co wiem, to będzie. Jeremy z nim jest i jak na razie nie dostałam telefonu, że biega po kuchni z nożem czy coś w tym stylu...
Damon pokiwał głową. Po kilku godzinach dojechali na lotnisko. Lecieli pare godzin, aż końcu dojechali do Londynu. Był wieczór. Jeremy, Alaric i dziewczyny mieli przyjechać dopiero jutro.
-Nie masz luksusowej willi w Londynie, prawda?- spytała z nadzieją Elena, bo nie chciała już mieszkać we willi.
-Willi nie... Ale mam apartament. No chyba, że chcesz willę, zawsze można kupić.
-Nie, spoko. Gdzie to jest?
-Blisko centrum. Wsiadaj- powiedział i wsiadł do taksówki.
 Po kilku minutach byli już przed apartamentowcem. Wjechali windą na najwyższe piętro. Damon z szelmowskim uśmiechem otworzył drzwi. Ich oczom ukazał się przepiękny, luksusowy pokój. Obok było wejście do kuchni i do łazienki.



-Były dwa pokoje, ale ja wyburzyłem ściany i zrobiłem jeden- szczycił się Damon.
-Piękny... Boże... Cudny...
-Tak, wiem, jesteś zachwycona.
-I to jak!- usiadła na łóżku. Wampir usiadł obok niej i wpił się zachłannie w jej usta.- Damon! Jestem zmęczona...
-Zostało ci nie wiadomo ile czasu, więc daj mi się tobą nacieszyć!
-Tatia mówiła, że mam czas do moich następnych urodzin. Czyli do sierpnia mamy jeszcze... trzy i pół miesiąca.
-Strasznie dużo- wysyczał i wyszedł na balkon.
-Damon... Przepraszam, ale wiesz, że ja to robię dla ciebie- powiedziała i zawiesiła mu ręce na szyi.
 -Przestań w końcu to powtarzać, bo czuję się jak ostatnia sierota, dla której poświęca się jego dziewczyna! To ja powinienem umrzeć, zrozum to w końcu!- krzynął z całej siły.
-Nie, nie powinieneś.
 -Jaka ty jesteś uparta!- krzyknął znów.
-Dlaczego nie pozwalasz mi podejmować własnych decyzji!?
-Nie jestem Stefanem, zrozum to w końcu!
-Czasami mógłbyś wziąć z niego przykład!
-Tak, jasne. Jakbym był jak on, to uszanowałbym twój wybór, pozwoliłbym ci się zabić, a potem winiłbym się do końca życia! Wiem, może nie jestem idealny, ale przynajmniej nie pozwolę ci zginąć!
-Ale obiecałeś, że nie umrzesz!
Nie wiedział już co ma powiedzieć. To było jasne, że on umrze. Ale ona nie może się tego dowiedzieć. Zrobi to dzień przed jej urodzinami, żeby jak najdłużej się nią nacieszyć.
-Ale dobra, nie rozmawiajmy o tym. Tylko Damon, nikt nie może się o tym dowiedzieć.
-A jak im wytłumaczę, że nie żyjesz?- spytał z przekąsem.
-Powiesz, że jakiś nawiedzony łowca wampirów przebił mnie kołkiem i tyle.
 -Alaric się obrazi.- Damon zaśmiał się pod nosem.
Elena przytuliła się do niego.
-Jakoś to przetrwamy- powiedziała. On w odpowiedzi pocałował ją w czubek głowy.
-Idziemy popływać?- spytał po chwili.
-Dokąd?
-Chodź, pokażę ci, ubierz się w strój i wjedź na dach windą.
-OK- odpowiedziała niepewnie.
Wzięła z walizki swój strój kąpielowy i ubrała go. Założyła na to zwiewną, białą sukienkę, wzięła ręcznik i weszła do windy.
Gdy wyszła na dach, jej oczom ukazał się najzajebistszy basen na ziemi!


„Wow- pomyślała.- Ten basen jest boski, a Damon w kąpielówkach.. Och... Jaki seksowny...”
 -Tak, tak wiem- powiedział Salvatore i podszedł do Eleny. Cały basen był pusty, na środku tylko dryfował Damon.
-Chwila, ja to mówiłam na głos!?- przeraziła się brunetka.
Chłopak znacząco pokiwał głową.
-Mogłabyś częściej mnie tak chwalić- powiedział.- Czemu nie wchodzisz?- spytał.
-Nie chce mi się na razie....
Damon podpłynął do brzegu z niecnym uśmieszkiem.
 -Co ty chcesz...?- spytała, ale nie zdążyła dokończyć, bo wampir wciągnął ją za nogę do wody.- Nienawidzę cię, wiesz!?- krzyknęła i ochlapała go wodą.
-Wiem, ja też cię kocham- powiedział i pocałował ją.
-Boże, tu jest zajebiście! Musimy to pokazać dziewczynom, Alaricowi...
-Możemy tu zrobić imprezę powitalną dla Rica- zaproponował.
-Ale.. To jest tylko twoje, czy całego bloku?
-Wszystkich, ale nikt tu właściwie nie przychodzi.
-Dziwię im się. Jakbym ja tu mieszkała, to bym tu siedziała non stop.
-Na dłuższą metę by ci się znudziło. Mi się znudziło po pół roku, więc się wyprowadziłem.
-Fajnie tak się wyprowadzić, kiedy tylko ci się znudzi...
-Też byś tak mogła, gdybyś zdecydowała się żyć.
-Ja zaraz wrócę- powiedziała i pocałowała go w policzek.
Damon trochę popływał i wyszedł na brzeg. Usiadł na leżaku i patrzył na miasto.
 Na dach wyszły dwie brunetki, jedna miała azjatycką urodę, a druga ciemną karnację.



Obie weszły do wody. Zaczęły przyglądać się Damonowi, podziwiać jego umięśniony tors. Damon tymczasem niczego nieświadomy z zamkniętymi oczami wygrzewał się na słoneczku.
-Ładny jest, co?- szepnęła ta mulatka.
-Ładny!? Ładny to dla niego obraza, on jest super, zajebiście, cholernie, seksowny, przystojny on jest... Idealny!
-Czy ja wiem?- spytała mulatka.
Zdezorientowany Damon otworzył oczy i przyjrzał jej się uważnie. Jak ona śmie wątpić w jego idealność!?
Podpłynęła do brzegu, z którego widać było miasto. Za mocno się wychyliła i przechyliła. Krzyczała. Trzymała się mokrymi palcami krawędzi dachu i gdyby nie Damon, spadła by prosto na ulicę pełną samochodów.
-O Boże, dziękuję- powiedziała.
-Nie ma sprawy, zawsze do usług- odparł z szelmowskim uśmiechem.
-Jestem Irina- powiedziała z uśmiechem.
-Damon.- odparł. Chciał odejść, ale Irina go zatrzymała.
-Słuchaj... Nie dałbyś się zaprosić na kawę?
-Niestety, jestem już zajęty- powiedział z przepraszającym uśmiechem.
-Niestety!?- krzyknęła Elena, która pojawiła się za nim.
-O, skarbie!- powiedział zadowolony Damon.- To jest Elena, a to jest...
-Nie obchodzi mnie to!- fuknęła i wyrwała się z jego objęć.
 -Musisz zawsze odstawiać sceny?- szepnął tak cicho, że tylko ona mogła go usłyszeć.
 -Chodź do mieszkania- powiedziała wampirzyca normalnym tonem.
 Damon westchnął i powlókł się za Eleną jak na skazanie.
 -To nie tak jak wygląda- powiedział już w progu.
 -Serio? Czyli wcale nie flirtowałeś sobie z tą dziwką?
 -Elena co ci się stało!?- krzyknął i złapał ją za ramiona.
 -O co ci chodzi?- spytała i wyrwała mu się.
 -Właśnie o to! Stałaś się taka oschła, agresywna, wulgarna, zazdrosna...
 -Dziękuję! Taka właśnie jestem, jeśli ci się to nie podoba, to spadaj palancie.
 -Nie jesteś taka, Elena, znam cię na wylot, jesteś miła, spokojna, kochająca, a nie... Taka jak w tej chwili. 
 Już chciała zaprzeczyć, ale zrozumiała, że Damon ma rację. Czasami jest taka jak dawniej, ale czasami jest nie do wytrzymania. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać.
 -Damon, wybacz mi... Ja nie wiem co się ze mną dzieję! Odkąd zabiłam tego faceta, mam ochotę zabić każdego, kto mnie wkurzy! A to nie jestem prawdziwa ja!
 -Wiem skarbie- powiedział i przytulił ją do siebie.
 -A tak z czystej ciekawości, to o czym rozmawiałeś z tą dziewczyną?
 -Wychyliła się znad basenu i by wypadła, ale ją złapałem.
 -Mój bohater- powiedziała z dumą i wtuliła się w niego.- Kocham cię- powiedziała i pocałowała go delikatnie.

***

 Caroline przetarła zmęczone oczy. Spała już tylko ona, Bonnie z Loganem krzątali się po kuchni. Z tego co słyszała, dobrze się przy tym bawili. Słychać było rozmowę, a Bonnie wybuchła śmiechem. 
 -Co się stało...?- spytała zdezorientowana Caroline wchodząc do kuchni. Ale już znała odpowiedź, bo zobaczyła, że Logan jest cały w bitej śmietanie.- Dobra, nie wiem totalnie, co się tu dzieję, ale miło, że się dogadujecie- powiedziała radośnie.
 -Bo... Zrobiliśmy naleśniki...- mówiła Bonnie co chwilę wybuchając śmiechem.- I Logan chciał je psiknąć bitą śmietaną... Ale psiknął sobie w twarz!- wybuchła niepochamowanym śmiechem.
 -No... To dobrze... Daj, zetrę ci to- powiedziała blondynka i chciała wziąć ręcznik, ale Bonnie zrobiła to pierwsza i starła z niego śmietanę. 
 Caroline spojrzała na nią morderczym wzrokiem.
 -Na którą my mamy się spotkać z nimi i Alariciem?- spytała Bon.
-Na 12. Znając Salvatora to się spóźni.
 -Nie, wątpię. Alaric to jego najlepszy przyjaciel.
-Salvatore miał przyjaciela?
 -Damon... Damon ma trudny charakter, fakt, ale jak się go bliżej pozna, to jest spoko- powiedziała Caroline.
 -Tak, wiem, lubię go, ale... Nie mam jakby do niego zaufania- powiedział Logan.
 -A kto ma do niego zaufanie?- prychnęła Bonnie.
 -Ja mam, Elena ma, Rebecca, Rick - odparła odważnie Caroline.
 -No, czyli te wszystkie, z którymi sypiał i jego przyjaciel.- podsumowała mulatka.
 -Słuchaj, po pierwsze, to Elenę on kocha, to dziwne, żeby z nią nie spał, a proszę, nie porównuj mnie do Rebecci!
 -Ty spałaś z Salvatorem!?- krzyknął Logan. 
-Tak, ale to było dawno...
 -Ale z nim? Serio? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że to playboy!
 -Może kiedyś tak było, ale on się zmienił. Kocha Elenę i nigdy by jej nie zdradził.
 -Pewnie już nie raz ją zdradził- wtrąciła Bonnie.
 -Myślcie co chcecie, ja uważam, że się zmienił zdenerwowała się przyjaciółka Damona i Eleny czyli Caroline. 
 Naburmuszona wampirzyca poszła do pokoju się przebrać.



 Kiedy wróciła Logan i Bonnie siedzieli na jego wielkiej kanapie i oglądali tv. Teraz czarownica poszła do łazienki.
 -Nareszcie poszła- westchnął Logan i przyciągnął Caroline do siebie.
 -Myślałam, że się polubiliście- powiedziała blondynka i wyrwała mu się.
-No.. Tak, ale... To źle?
 -Nie, tylko uważam, że.. No, że jest za bardzo czuła dla ciebie. 
 -Skarbie...- szepnął i pocałował ją w czubek głowy. W tej chwili z łazienki wyszła Bon.
 -To co robimy?- spytała. Caroline zaklęła cicho.
 -Ty najlepiej usiądź i siedź!- krzyknęła,
-O co ci chodzi?
-O to że zabierasz mi chłopaka!
Bonnie spojrzała na nią jak na idiotkę.
***
[pół godziny wcześniej]
 -Ej, skarbie, obudź się- Elena próbowała dobudzić Damona.
-Ale mi się nie chce!- jęknął.
 -Damon, do jasnej cholery, to ja już zdążyłam wszystko zrobić, a ty dalej śpisz!
-A po co tak wcześnie wstawałaś?
-Jest 11.
-No przecież mówię.
 -Dobra, jeśli nie chcesz zobaczyć Alarica, to sama pójdę. 
 W jednej chwili wampir poderwał się i wbiegł do łazienki. Po chwili wrócił już ubrany.
 -Zapomniałem o Ricu! Boże... Ładnie wyglądasz- powiedział i pocałował ją w policzek.

(Ubranie Eleny:) 


-Dzięki- odparła.
-No chodź!- krzyknął i pociągnął ją za sobą. 
 Wsiedli do taksówki i pojechali do mieszkania Logana.
 W międzyczasie Damon dostał SMS-a. : 
 Idźcie jeszcze po jakiś alkohol ;)
-Super...- wyjąkała Elena.
-To ty skarbie idź już do nich, a ja kupię i przyjadę.
 -Okej, jak chcesz- odparła. Po kilku minutach byli już pod mieszkaniem chłopaka Caroline. 
 Elena wysiadła z samochodu i pobiegła szybko na górę. 
 -Do jakiegoś najbliższego monopolowego- powiedział Damon do taksówkarza.
 Mężczyzna zatrzymał się koło sklepu. Damon zapłacił i wyszedł. Potem zastanawiał się pół godziny, jaki kupić alkohol.

[40 minut później]

 Damon doszedł do mieszkania, w którym teraz prawdopodobnie znajdował się jego przyjaciel. Zapukał i czekał w niepewności. Otworzył mu Logan.
 -O siema Salvatore! Uuu dobry alkohol kupiłeś, ale wiesz, wystarczyłoby po piwie dla każdego...
 -No widzisz, jaki ja jestem hojny- odparł.
 -Damon?- spytał Alaric wychodząc z salonu.-Przyjacielu!- rozłożył ręce do uścisku, a oczy mu się zaszkliły.
 -Rick!- krzyknął Damon też ze łzami w oczach i po chwili trwali w przyjacielskim uścisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz