Damon obudził się z uśmiechem na twarzy. Ale mina mu zrzedła, kiedy zobaczył, że obok niego nie ma Eleny. Albo znowu chce udawać, że nic się nie stało, albo... Odeszła. Nie, pewnie siedzi gdzieś na dole i tłumaczy Stefciowi, że bardzo go kocha i cieszy się z ich ślubu. Tak jak zawsze, Damon jest tylko na pocieszenie! O dziwo Eleny nie było na dole. Wampir zestresował się, na myśl o tym gdzie ona jest. Ale miał mało czasu na myślenie, bo zaraz dopadł do niego Stefan i dał mu mocno w twarz.
-Coś ty jej wczoraj zrobił!?- krzyknął Stefan.
-Co ona znowu nawymyślała?- spytał znudzony Damon.
-Ona... Hm, może to przeczytaj to ci się w główce rozjaśni!
Damon wziął do ręki kartkę, na której widniało pismo Eleny.
-Coś ty jej wczoraj zrobił!?- krzyknął Stefan.
-Co ona znowu nawymyślała?- spytał znudzony Damon.
-Ona... Hm, może to przeczytaj to ci się w główce rozjaśni!
Damon wziął do ręki kartkę, na której widniało pismo Eleny.
Kochany Stefanie!
Wyjechałam, żeby przemyśleć parę spraw... Nie szukajcie mnie proszę, chcę być sama. Możliwe, że już nigdy się nie zobaczymy. Nie chcę po prostu Was ranić, bo kocham was obydwóch, nie wiem już którego mocniej. Niestety, nici ze ślubu, Stefanie, zostawiłam ci pierścionek na poduszce. Wczoraj zrobiłam coś, co chciałam zrobić już od dawna... Chociaż wiem, że nie powinnam, bo nie powinnam cię ranić. Wiesz o co mi chodzi, bo chyba słyszałeś mnie i Damona... Wtedy nie myślałam jasno, nie chciałam cię skrzywdzić. Ale fakt faktem, że go kocham, równie mocno jak ciebie. Nie powinnam przyjmować Twoich zaręczyn, dlatego, że teraz jeszcze trudniej jest mi odejść. Pamiętaj tylko, że kocham cię. Na zawsze będę cię kochać...
Elena
Damon patrzył z przerażeniem na kartkę. Wyjechała? Ale jak to, dlaczego!? Dlatego, żeby ich nie ranić? Tak jeszcze bardziej ich rani.
-Wiesz, ona mogłaby w końcu jasno sprecyzować swoje uczucia- burknął Damon.
-To przez ciebie gnojku ona wyjechała, więc się nie wtrącaj! Muszę ją znaleźć!
-Pogięło cię! Ona pisze, że nie chce, żebyśmy ją szukali.
-No i?
-No i!? Kiedy chciała się poświęcić na ofiarę dla tego pedała Klausa, pozwoliłeś jej na to! Kiedy zaufała Elijah’y i chciała oddać mu ciało Klausa, też jej pozwoliłeś! Zawsze pozwalałeś jej podejmować własne decyzje, nawet takie ze skutkiem śmiertelnym, a teraz nie pozwolisz jej nawet wyjechać!?
-Bardzo cię boli, że cię nie wybrała, nie?- zaśmiał się się Stefan.
Damon próbował się uspokoić. Nie wytrzymał. Przygwoździł brata za szyję do ściany.
-Tak! Wiesz, boli! Ile jeszcze razy mam to mówić! Kocham ją i zawsze będę kochał, ale to nigdy nie będę ja!- wykrzyczał mu w twarz ze łzami w oczach.- Tylko... Że to ja spędziłem z nią dzisiejszą noc, więc wiesz... To nigdy nie będzie żaden z nas.
Damon jeszcze przez jeszcze przez chwilkę popatrzał na brata i zniknął.
Do salonu weszła Rebecca w cienkim szlafroczku.
-Co mu się stało?- spytała Stefana wyjmując sok pomarańczowy z lodówki.
-Elena wyjechała.
Rebecca upuściła sok.
-Nie! Czy ona zawsze musi wszystko brać tak dosłownie!?
-Co ty jej znowu powiedziałaś?!
-No, wiesz... Byłam pijana... I w ogóle...- zaśmiała się nerwowo.
-Rebecca co ty zrobiłaś!?- ryknął Stefan
-No bo wiesz... No... Tak jakby... Powiedziała mi, że nie wie co teraz ma zrobić, a ja, że byłam pijana, to powiedziałam, że... Żeby wyjechała i przestała was ranić. Ja wiem, ja przepraszam, nie powinnam, ale... Ale ja widzę jak to na was działa! Wy się przez nią pokłócicie i znowu się znienawidzicie, widzisz!? Już tak jest!
-Wiesz co, przestań być jak Elena i nie myśl tylko o tym, że ona nas rani. Może i nas rani, ale bez niej jest jeszcze gorzej- powiedział Damon, który wszedł do pokoju.
-Dobra, trzeba ją znaleźć- powiedział znowu Stefan.
-Wiesz... Chyba się z tobą zgodzę, braciszku...
-A ja pojadę z wami- dodała Rebecca.
-A ty milcz!- krzyknął Damon.
Rebecca zrobiła naburmuszoną minę.
-Wy to zawsze mnie tak traktujecie- burknęła.
-Skarbie... Ciesz się, że nie rozwaliłem ci głowy, a miałem na to wielką ochotę, kiedy dowiedziałem się co zrobiłaś- powiedział powoli i dobitnie Stefan.
-No to co robimy?- spytała Rebecca.
-Musimy wszystkich obudzić. Mam plan- powiedział z chytrym uśmieszkiem Damon.
-Wiesz, ona mogłaby w końcu jasno sprecyzować swoje uczucia- burknął Damon.
-To przez ciebie gnojku ona wyjechała, więc się nie wtrącaj! Muszę ją znaleźć!
-Pogięło cię! Ona pisze, że nie chce, żebyśmy ją szukali.
-No i?
-No i!? Kiedy chciała się poświęcić na ofiarę dla tego pedała Klausa, pozwoliłeś jej na to! Kiedy zaufała Elijah’y i chciała oddać mu ciało Klausa, też jej pozwoliłeś! Zawsze pozwalałeś jej podejmować własne decyzje, nawet takie ze skutkiem śmiertelnym, a teraz nie pozwolisz jej nawet wyjechać!?
-Bardzo cię boli, że cię nie wybrała, nie?- zaśmiał się się Stefan.
Damon próbował się uspokoić. Nie wytrzymał. Przygwoździł brata za szyję do ściany.
-Tak! Wiesz, boli! Ile jeszcze razy mam to mówić! Kocham ją i zawsze będę kochał, ale to nigdy nie będę ja!- wykrzyczał mu w twarz ze łzami w oczach.- Tylko... Że to ja spędziłem z nią dzisiejszą noc, więc wiesz... To nigdy nie będzie żaden z nas.
Damon jeszcze przez jeszcze przez chwilkę popatrzał na brata i zniknął.
Do salonu weszła Rebecca w cienkim szlafroczku.
-Co mu się stało?- spytała Stefana wyjmując sok pomarańczowy z lodówki.
-Elena wyjechała.
Rebecca upuściła sok.
-Nie! Czy ona zawsze musi wszystko brać tak dosłownie!?
-Co ty jej znowu powiedziałaś?!
-No, wiesz... Byłam pijana... I w ogóle...- zaśmiała się nerwowo.
-Rebecca co ty zrobiłaś!?- ryknął Stefan
-No bo wiesz... No... Tak jakby... Powiedziała mi, że nie wie co teraz ma zrobić, a ja, że byłam pijana, to powiedziałam, że... Żeby wyjechała i przestała was ranić. Ja wiem, ja przepraszam, nie powinnam, ale... Ale ja widzę jak to na was działa! Wy się przez nią pokłócicie i znowu się znienawidzicie, widzisz!? Już tak jest!
-Wiesz co, przestań być jak Elena i nie myśl tylko o tym, że ona nas rani. Może i nas rani, ale bez niej jest jeszcze gorzej- powiedział Damon, który wszedł do pokoju.
-Dobra, trzeba ją znaleźć- powiedział znowu Stefan.
-Wiesz... Chyba się z tobą zgodzę, braciszku...
-A ja pojadę z wami- dodała Rebecca.
-A ty milcz!- krzyknął Damon.
Rebecca zrobiła naburmuszoną minę.
-Wy to zawsze mnie tak traktujecie- burknęła.
-Skarbie... Ciesz się, że nie rozwaliłem ci głowy, a miałem na to wielką ochotę, kiedy dowiedziałem się co zrobiłaś- powiedział powoli i dobitnie Stefan.
-No to co robimy?- spytała Rebecca.
-Musimy wszystkich obudzić. Mam plan- powiedział z chytrym uśmieszkiem Damon.
[15 minut później]
Wszyscy siedzieli w salonie. Damon podszedł ze wskaźnikiem do mapy.
-Więc tak, podzielimy się na grupy dwu osobowe. Ja i Stefan, pojedziemy do Mystic Falls. Reszta niech jedzie gdzie chce.
-Ja, Rebecca i Mindy, możemy przeszukać L.A...- powiedziała Susan.
-Ja i Caroline, możemy poszukać w lesie... może poszła na polowanie albo coś...- wtrącił się Logan.
-Właśnie! Megan i Jeremy, pojedziecie do szpitali, banków krwi itp. A i dziewczyny, jak będziecie szukać, to zwracajcie szczególną uwagę, na knajpy. Bonnie, zostaniesz w domu, na wypadek, jakby wróciła. Jakieś pytania?
-Ja mam... Dlaczego muszę jechać z tobą?- spytał się Stefan.
-Ponieważ, drogi bracie, tak, a nie inaczej. Nie chcę być tutaj, gdybyś ty znalazł Elenę.
-Dobra, możemy jechać. Zbierajcie się- zarządził Stef.
Wszyscy się rozeszli. Tylko Bonnie została. Po chwili do Bonnie zadzwoniła Elena.
-No gdzie ty do cholery jesteś!? Wiesz jak wszyscy się martwili!?- naskoczyła na nią mulatka.
-Wiem, wiem, przepraszam... Ale, powiedz tylko Damonowi, że jestem w Mystic, żeby przyjechał i nic nikomu nie mówił! Wtedy wyjedziemy razem, z dala od Stefana...
-Damon właśnie jedzie do Mystic Falls...
-Świetnie!
-Ale ze Stefanem. Musimy coś wymyślić.
-Tak... Chwila mam plan!
-No to mów!
-Więc tak, podzielimy się na grupy dwu osobowe. Ja i Stefan, pojedziemy do Mystic Falls. Reszta niech jedzie gdzie chce.
-Ja, Rebecca i Mindy, możemy przeszukać L.A...- powiedziała Susan.
-Ja i Caroline, możemy poszukać w lesie... może poszła na polowanie albo coś...- wtrącił się Logan.
-Właśnie! Megan i Jeremy, pojedziecie do szpitali, banków krwi itp. A i dziewczyny, jak będziecie szukać, to zwracajcie szczególną uwagę, na knajpy. Bonnie, zostaniesz w domu, na wypadek, jakby wróciła. Jakieś pytania?
-Ja mam... Dlaczego muszę jechać z tobą?- spytał się Stefan.
-Ponieważ, drogi bracie, tak, a nie inaczej. Nie chcę być tutaj, gdybyś ty znalazł Elenę.
-Dobra, możemy jechać. Zbierajcie się- zarządził Stef.
Wszyscy się rozeszli. Tylko Bonnie została. Po chwili do Bonnie zadzwoniła Elena.
-No gdzie ty do cholery jesteś!? Wiesz jak wszyscy się martwili!?- naskoczyła na nią mulatka.
-Wiem, wiem, przepraszam... Ale, powiedz tylko Damonowi, że jestem w Mystic, żeby przyjechał i nic nikomu nie mówił! Wtedy wyjedziemy razem, z dala od Stefana...
-Damon właśnie jedzie do Mystic Falls...
-Świetnie!
-Ale ze Stefanem. Musimy coś wymyślić.
-Tak... Chwila mam plan!
-No to mów!
***
Caroline i Logan szli po lesie i nasłuchiwali.
-Tu jej nie ma- powiedział Logan po chwili milczenia.
-No chyba widzę- odparła zestresowana Caroline.
-Ale nie tu. W całym lesie jej nie ma.
-Skąd wiesz?
-Taka super moc. Stworzenia nadprzyrodzone wyczuwam w odległości dziesięciu kilometrów.
-Serio? Czyli... Wiedziałeś, że jej tu nie ma, więc po co tu szliśmy?
-Może po to?- spytał i wpił się w jej usta. Nie opierała mu się. Przygniótł Caroline do drzewa i zaczął całować ją po szyi i ramieniu.
-Nie... Musimy szukać Eleny...- jęknęła zrezygnowana Caroline.
-Mamy zapomnieć o sobie tylko dlatego, że twoja dziwna przyjaciółka postanowiła uciec!? To jej życie niech robi co chce!
-Wiem, że ciebie ona nie obchodzi, ale mnie owszem!
-Ona obchodzi cię bardziej ode mnie?
-Tak! To takie dziwne!? Jest moją przyjaciółką od przedszkola!
-Wiesz co, może dokończysz jej szukać sama.
-A proszę bardzo!- krzyknęła mu w twarz Caroline i w jednej sekundzie nie było jej przy nim.
Chłopak kiedy zorientował się co zrobił kopnął w drzewo, łamiąc sobie przy tym palec u nogi.
-Ałłłaaa!!! Caroline! Skarbie chodź tu proszę! Carolinneee!
Blondynka słyszała te jęki ale nie chciała się wracać. Niech sobie trochę pocierpi.
-Tu jej nie ma- powiedział Logan po chwili milczenia.
-No chyba widzę- odparła zestresowana Caroline.
-Ale nie tu. W całym lesie jej nie ma.
-Skąd wiesz?
-Taka super moc. Stworzenia nadprzyrodzone wyczuwam w odległości dziesięciu kilometrów.
-Serio? Czyli... Wiedziałeś, że jej tu nie ma, więc po co tu szliśmy?
-Może po to?- spytał i wpił się w jej usta. Nie opierała mu się. Przygniótł Caroline do drzewa i zaczął całować ją po szyi i ramieniu.
-Nie... Musimy szukać Eleny...- jęknęła zrezygnowana Caroline.
-Mamy zapomnieć o sobie tylko dlatego, że twoja dziwna przyjaciółka postanowiła uciec!? To jej życie niech robi co chce!
-Wiem, że ciebie ona nie obchodzi, ale mnie owszem!
-Ona obchodzi cię bardziej ode mnie?
-Tak! To takie dziwne!? Jest moją przyjaciółką od przedszkola!
-Wiesz co, może dokończysz jej szukać sama.
-A proszę bardzo!- krzyknęła mu w twarz Caroline i w jednej sekundzie nie było jej przy nim.
Chłopak kiedy zorientował się co zrobił kopnął w drzewo, łamiąc sobie przy tym palec u nogi.
-Ałłłaaa!!! Caroline! Skarbie chodź tu proszę! Carolinneee!
Blondynka słyszała te jęki ale nie chciała się wracać. Niech sobie trochę pocierpi.
***
Bracia Salvatore wbiegli do pensjonatu. Na kanapie siedziała wampirzyca i delektowała się whiskey Damona wymieszaną z krwią.
-Elena!? Gdzieś ty była!?- krzyknął Stefan.
-Zgaduj dalej- mruknęła.
-Nie. Błagam nie tylko nie ty!- krzyczał Damon. Brunetka spojrzała na niego z politowaniem.- Katherine- wysyczał Salvatore.
-No brawo! Jedyny mądry!- sarknęła.
-Czego chcesz?- spytał brunet.
-Przyjechałam tylko odwiedzić moich eks! Dlaczego wy zawsze myślicie, że ja czegoś chcę!?
-Bo ty zawsze czegoś chcesz.
-Dobra masz rację. Chciałam się tylko z tobą podroczyć-zaśmiała się.- Więc, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, co ja chcę... Chcę ciebie, Damonie...
-Co takiego...!? Oszalałaś ?
-No zobacz. Ty, ja, twoje łóżko... Och, to twoje wygodne łóżko!- krzyknęła z uśmiechem i przejechała mu ręką po klatce piersiowej i torsie.
-Ciebie do reszty pojebało? Czemu ja, czemu nie Stefan!? Przecież to jego zawsze kochałaś!
-On ma tą swoją... Elenkę- jej imię wypowiedziała z odrazą.
-Ja też mam tą Elenkę!
-O trójkącik! Nie wiedziałam, że Stefan i Elena bawią się w takie rzeczy... - Damon posłał jej mordercze spojrzenie. -No co? O tobie to już dawno wiedziałam, że ty lubisz takie rzeczy...
-Ja ją kocham i nie pójdę z tobą do łóżka- przerwał jej.
-Ale ona nie kocha ciebie! I nigdy nie będzie cię kochać! Zrozum to w końcu to Stefan jest dla niej stworzony!- mówiła dobitnie patrząc mu prosto w oczy.
Damon jakby odczytał z jej oczu coś co chciał odczytać i się uśmiechnął.
-Dobra, Katherine. A czemu miałbym ci wierzyć?- chciał się z nią podroczyć.
-Bo była tu, pakowała się, wpadła w histerię, doszła do wniosku, że nie kocha żadnego z was, ale jak już byłaby ze Stefanem i poszła nie wiadomo gdzie.
-Wiesz co? Mam ją w dupie, chodź- powiedział Damon po długim namyśle i pociągnął ją za rękę do góry. Przyparł ją do ściany, pocałował, a potem wyskoczyli razem prze okno. Dopiero w samochodzie, mogli swobodnie porozmawiać.
-O, dłużej się nie dało? Musiałeś jeszcze mnie pytać o jakieś rzeczy, chociaż już wiedziałeś, że to ja!?
-Elenko, kochanie... Po prostu byłem ciekawy co wymyślisz... I muszę ci przyznać, że odegrałaś swoją rolę bardzo przekonująco. Byłabyś dobrą Katherine.
-To miał być komplement?
-Chyba.
-Aha... To gdzie jedziemy?
-Wyjeżdżamy stąd.
-To już wiem. Dokąd?
-Nie wiem... Ty wybierz.
-Nie ty... Zrób mi niespodziankę.
-Jak chcesz. Tylko żebyś potem nie miała pretensji.
Elena pokiwała głową. Jechali już tak z dwadzieścia minut, trzymając się za ręce. Wampirzyca zobaczyła w oddali jakiś mały „parking” jeśli można było to tak nazwać. Miała niecne plany. Wyrwała Damonowi kierownicę i skręciła na pobocze.
-Co jest?- spytał Damon.
-Nie wiem... Tobie się nie wydaje, że coś dudni?
-Nie...?
-Pójdę sprawdzić- wyszła z samochodu i opatrzyła trochę w podwozie, potem otworzyła bagażnik, a na koniec... Tylne siedzenia.- Damon, chodź tu! Co to jest?- spytał udając zdezorientowanie. Wampir wyszedł z samochodu i przyjrzał się dokładnie.
-Ja tu nic nie widzę...- powiedział, ale zaraz wylądował na kanapie z tyłu. Elena usiadła na nim okrakiem z chytrym uśmieszkiem i wpiła się łapczywie w jego usta.- Kobieta zaczynająca grę wstępną? Kocham to! - wymruczał w przerwach między pocałunkami. Opadli na kanapę.
Przycisnął ją do siebie za biodra. Całowali się tak namiętnie, że w ogóle zapomnieli gdzie są i do czego to wszystko zaprowadzi. Podnieśli się trochę, żeby było im wygodniej. Całował jej szyję, a ona tylko z uśmiechem rozkoszy odchylała głowę w tył. Teraz ona przejęła inicjatywę. Zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, i całowała go po klatce piersiowej. Zrzuciła z niego koszulę i zajęła się rozporkiem jego spodni. Trochę się pomęczyła, ale się udało. Było mało miejsca, ale jakoś udało się im obojgu zdjąć spodnie. Potem przyszedł czas na ulubioną część Damona: bluzkę i stanik. Kiedy oboje byli już zupełnie nadzy, spojrzeli sobie w oczy. Oboje nie mogli pohamować śmiechu i pozwolili sobie na chwilę zapomnienia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz