Elena obudziła się w ramionach Damona. Spędzili wczoraj cudowną noc... Ach, z nim każda noc była cudowna! On był cudowny! Jedyny, wyjątkowy i tylko jej...
No właśnie. Nie rozmawiała z nim wczoraj o ślubie, bo po co znowu drążyć ten temat? Skoro dla niego ślub nie ma żadnego znaczenia i nie chce, więc... Po co? Nie będzie mu przecież kazała się z nią ożenić!
Właśnie dostała SMS-a od Caroline:
Właśnie dostała SMS-a od Caroline:
Przejdziemy się na zakupy? Musze kupić jakąś sukienkę na bal absolwentów :) Plisssska ;***
OK ;)- odpisała niechętnie Elena. Ostatnie o czym marzyła to wyjście na zakupy. I to jeszcze z
OK ;)- odpisała niechętnie Elena. Ostatnie o czym marzyła to wyjście na zakupy. I to jeszcze z
Caroline! Jest świetną przyjaciółką, ale... Na zakupach jest strasznie męcząca.
Super! To o 12 pod galeria??? - napisała ucieszona Caroline
Yhym... *.* - odpisała niechętnie Elena.
I na tym się skończyła ich jakże głęboka i ciekawa konwersacja.
Postanowiła się ubrać i wyszykować, została jej tylko godzina. Po dokładnym przeszukaniu szafy zdecydowała się na fioletową bluzkę, czarne leginsy, czarne botki oraz krótką kurteczkę, a włosy lekko kręcone.
Super! To o 12 pod galeria??? - napisała ucieszona Caroline
Yhym... *.* - odpisała niechętnie Elena.
I na tym się skończyła ich jakże głęboka i ciekawa konwersacja.
Postanowiła się ubrać i wyszykować, została jej tylko godzina. Po dokładnym przeszukaniu szafy zdecydowała się na fioletową bluzkę, czarne leginsy, czarne botki oraz krótką kurteczkę, a włosy lekko kręcone.
Potem weszła do łazienki wziąć prysznic. Po dziesięciu minutach wyszła i zaczęła się malować. Damon cały czas spał. Nagle Elena wpadła na niecny pomysł. Wzięła do ręki swoją najbardziej cukierkową, różową szminkę i podeszła do śpiącego wampira. Zbliżyła szminkę do jego ust i chciała go pomalować, ale złapał ją za rękę.
-Elena co ty do jasnej cholera robisz?- spytał zaspanym głosem.
-Emmm.... Nic!- odparła i wybuchnęła śmiechem. Damon wyrwał jej szminkę i pomalował ją po twarzy.- No ej Damon co ty robisz!? Wiesz jak to sie ciężko zmywa!?- krzyknęła, ale widząc jego słodką minkę zmiękła i umyślnie pocałowała go w usta zostawiając różowy ślad szminki.
-No weź!
-Hmm... Czyli mam cię nie całować? Jak chcesz Damonie.-uśmiechnęła się lekko do ukochanego
-Tego nie powiedziałem- odparł z uśmiechem.- A ty gdzie się wybierasz?- spytał widząc, że Elena jest już ubrana.
-Z Caroline na zakupy. Musi sobie kupić sukienkę na bal absolwentów... Może i ja sobie kupię.
-Świetnie. Poszedłbym z wami, ale... Nienawidzę zakupów, więc zostanę w domu.
-A szkoda, bo wiesz, pójdziemy do takiego sklepu z bielizną... Myślałam, że lubisz ten sklep.
-A to idę!
-Nie, za późno. Przykro mi kochanie.
-No, ale weź!
Dziewczyna zostawiła to bez odpowiedzi i poszła zmyć szminkę z twarzy.
-Pa- powiedziała i podeszła by pocałować go w policzek.
I wyszła z domu. Wsiadła w samochód i pojechała pod galerię, gdzie czekała już na nią Caroline.
-Hej- powiedziała.
-Hej- odpowiedziała Elena.
-To idziemy?
-Jasne.
Po około godzinie dziewczyny miały już wybrane sukienki.
-Hmm... Czyli mam cię nie całować? Jak chcesz Damonie.-uśmiechnęła się lekko do ukochanego
-Tego nie powiedziałem- odparł z uśmiechem.- A ty gdzie się wybierasz?- spytał widząc, że Elena jest już ubrana.
-Z Caroline na zakupy. Musi sobie kupić sukienkę na bal absolwentów... Może i ja sobie kupię.
-Świetnie. Poszedłbym z wami, ale... Nienawidzę zakupów, więc zostanę w domu.
-A szkoda, bo wiesz, pójdziemy do takiego sklepu z bielizną... Myślałam, że lubisz ten sklep.
-A to idę!
-Nie, za późno. Przykro mi kochanie.
-No, ale weź!
Dziewczyna zostawiła to bez odpowiedzi i poszła zmyć szminkę z twarzy.
-Pa- powiedziała i podeszła by pocałować go w policzek.
I wyszła z domu. Wsiadła w samochód i pojechała pod galerię, gdzie czekała już na nią Caroline.
-Hej- powiedziała.
-Hej- odpowiedziała Elena.
-To idziemy?
-Jasne.
Po około godzinie dziewczyny miały już wybrane sukienki.
Chciały iść jeszcze na dalsze zakupy, ale stwierdziły, że odpoczną przy kawie. Brunetka przez cały czas była jakaś taka podłamana.
-Ej, Eli, czemu jesteś smutna?- spytała Caroline.
-No wiesz mam mały problem... Z Damonem...
-Ten koleś to ma Problem na drugie imię. Ech... Zabije go. A tak poza tym, to jaki możesz mieć z nim problem? Jesteście w sobie zakochani do szaleństwa, tylko czekać, aż staniecie na ślubnym kobiercu, będziecie zawsze razem!
-Tylko na tym polega problem. On nie chce ślubu.
Caroline spojrzała na nią wielkimi oczami.
-Jak to?? ON nie chce!?
-W sumie może to i dobrze. I tak zostało mi tylko kilka miesięcy życia więc...
-Co kurwa!? Jak kilka miesięcy!?
-Nieważne, Caro... I tak nie można już nic z tym zrobić...
-Elena! Jestem twoją przyjaciółką i chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje! Jak może ci zostać kilka miesięcy życia, jesteś wampirem...- blondynka miała łzy w oczach.
-To jest klątwa. Petrove, które znajdą miłość, stają przed wyborem: Albo zginiesz ty, albo osoba, którą kochasz. Wybór był prosty, Damon nie może umrzeć. Nie w takim celu, nie za mnie! Jak mogłabym żyć, ze świadomością, że zginął za mnie? Poprostu... Nie potrafię...
-A jak Damon ma żyć ze świadomością, że stracił ciebie?
-Nie wiem...
-On już stracił wiele osób, naprawdę chcesz mu dodawać cierpienia?
-Czyli uważasz, że to on powinien umrzeć?
-Uważam, że nie powinniście się poddawać i szukać lekarstwa!
-Na to nie ma lekarstwa. Tatia i Katherine też szukały i się nie udało.
-Pytałaś Bonnie?
-Nie chcę, żeby wiedziała. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział. I proszę, nie mów nikomu.
-Kto wie?
-Ty, ja Damon i Tatia.
-Aha- odpowiedziała Caroline. No bo co jeszcze miałaby powiedzieć?
-Ej, Eli, czemu jesteś smutna?- spytała Caroline.
-No wiesz mam mały problem... Z Damonem...
-Ten koleś to ma Problem na drugie imię. Ech... Zabije go. A tak poza tym, to jaki możesz mieć z nim problem? Jesteście w sobie zakochani do szaleństwa, tylko czekać, aż staniecie na ślubnym kobiercu, będziecie zawsze razem!
-Tylko na tym polega problem. On nie chce ślubu.
Caroline spojrzała na nią wielkimi oczami.
-Jak to?? ON nie chce!?
-W sumie może to i dobrze. I tak zostało mi tylko kilka miesięcy życia więc...
-Co kurwa!? Jak kilka miesięcy!?
-Nieważne, Caro... I tak nie można już nic z tym zrobić...
-Elena! Jestem twoją przyjaciółką i chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje! Jak może ci zostać kilka miesięcy życia, jesteś wampirem...- blondynka miała łzy w oczach.
-To jest klątwa. Petrove, które znajdą miłość, stają przed wyborem: Albo zginiesz ty, albo osoba, którą kochasz. Wybór był prosty, Damon nie może umrzeć. Nie w takim celu, nie za mnie! Jak mogłabym żyć, ze świadomością, że zginął za mnie? Poprostu... Nie potrafię...
-A jak Damon ma żyć ze świadomością, że stracił ciebie?
-Nie wiem...
-On już stracił wiele osób, naprawdę chcesz mu dodawać cierpienia?
-Czyli uważasz, że to on powinien umrzeć?
-Uważam, że nie powinniście się poddawać i szukać lekarstwa!
-Na to nie ma lekarstwa. Tatia i Katherine też szukały i się nie udało.
-Pytałaś Bonnie?
-Nie chcę, żeby wiedziała. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział. I proszę, nie mów nikomu.
-Kto wie?
-Ty, ja Damon i Tatia.
-Aha- odpowiedziała Caroline. No bo co jeszcze miałaby powiedzieć?
***
Damon wstał z łóżka około 14. Zszedł na dół. Wszedł do kuchni, gdzie czekała na niego krew w kieliszku, która wczoraj miała służyć za wino, ale jakoś tak się złożyło, że nie zdążyli go wypić. Opróżnił od razu dwa kieliszki. Usiadł w salonie na kanapie, zastanawiając się, co mógłby w taki piękny, słoneczny dzień porobić. Szczerze mówiąc, siedzenie w Grillu już go znudziło. Zwłaszcza gdy nie ma Ricka. No właśnie! Odwiedzi swojego biednego przyjaciela w szpitalu! Poszedł tylko się ogarnąć, wziął prysznic, ubrał się i pojechał do szpitala.
-Hej Meredith- przywitał się na wejściu z pielęgniarką.
-Hej Damon. Ty do Ricka?
-Nie... Do ciebie... Chciałem ci powiedzieć, że cię kocham. Nie mogę bez ciebie żyć. Moje serce bez ciebie umiera...- powiedział całkiem poważnie.
-A ty chory jesteś?- spytała Meredith z wyrazem twarzy "WTF".
-Żartowałem- dodał Damon i zaczął się śmiać ze swojej zajebistości.
-Rick leży w sali nr sześć- powiedziała.
-Wiem- odparł wampir i skierował się do sali nauczyciela.- Witaj Rick- powiedział i usiadł na niewygodnym krześle obok łóżka.
-Hej Damon.
-Co tam? Poza tym, że pewnie strasznie ci się tu nudzi...
-A ok... Dzięki że przyszedłeś. Chciałem z tobą pogadać.
-Aha. A na jaki temat?
-Bo mi się dzisiaj śniła Jenna.
Damon spojrzał na niego ponaglająco.
-I?- spytał w końcu.
-I powiedziała, że będziemy potrafili ją ożywić. Oczywiście z pomocą Bonnie.
-No to czemu jesteś taki przybity? Ciesz się, twoja dziewczyna wraca do żywych! A właśnie... Co z Meredith?
-No właśnie. Nad tym się zastanawiam. Przecież nie mogę jej tak poprostu zostawić, była ze mną w ciężkich chwilach, kiedy byłem samotny, kiedy byłem chory psychicznie...
-Jakbyś teraz to nie był- prychnął Damon.
-Dzięki. Naprawdę bardzo się cieszę, że bierzesz na poważnie moje problemy i chcesz mi pomóc.
-Sory. Czyli co, zastanawiasz się, czy ją w ogóle ożywić, tak?
-Nie. To oczywiste, że ją ożywię. Nie mogę myśleć tylko o sobie, przecież Elena i Jeremy bardzo jej potrzebują. A co zrobić z Meredith i Jenną pomyślę... Kiedy już będzie po wszystkim.
-A jak niby ma wyglądać to ożywianie?
-Jestem z nią połączony, na podstawie tego snu. Wiesz, czasami osoba zmarła przychodzi do osoby, którą kocha i wtedy ta osoba może ją ożywić. Bonnie musiałaby mnie przenieść do tych... Zaświatów, w których jest Jenna. Wtedy ja mam z nią wrócić, czy jakoś tak.
-Wow! To jest mocno pogmatwane. Ale chcesz, żeby ona wróciła?
-Pewnie, że chcę.
-Kochasz Jennę?
-Kocham.
-Bardziej niż Meredith?-Damonowi trochę się żal Meredith
Milczał.
-Ludzie, czy u was to niezdecydowanie jest rodzinne!?-krzyknął Damon
-Ale ja nie jestem spokrewniony z Eleną.
-To co, ale z nią mieszkasz i to wszystko przeszło teraz z niej na ciebie.
-Ciekawa teoria.
W tej chwili do sali weszła Meredith.
-Jak się czujesz Rick?
-Świetnie. Dzięki.
-Czy ty wiesz, że ten idiota mi wyznał miłość!?- spytała ze śmiechem wskazując na Damona.
-Te, chamie, nie poczułeś się? Dziewczynę mi odbijasz?
-Oj no wiesz...
Po chwili całe towarzystwo się śmiało. Pogadali jeszcze chwilę, a potem Damon wyszedł. Dostał SMS-a od Caroline. Mieli się spotkać za godzinę i nie mówić nic Elenie.
***
Elena siedziała w swoim pokoju. Właśnie wróciła z zakupów, jej sukienka wisiała na wieszaku i prezentowała się w całej okazałości. Czekała tylko na Damona. Nie wiedziała czemu nie było go w domu, czy on chociaż raz nie mógł poczekać?
-Kochanie- powiedział Damon w progu pokoju.- Wróciłem, ale zaraz będę musiał znowu iść- powiedział smutnym głosem.
-Czemu?- jęknęła.
-No bo... Bo Alaric mnie prosił, żebym mu zaniósł... Tą, no... Książkę!
-Jaką?
-Nie wiem, leży podobno na jego biurku.
-Aha. No to ja pójde z tobą.
-Nie! Ja pójdę sam.
-Czemu?
-Ja... Bo... Bo nie potrzebnie będziesz się fatygowała, zostań w domu, ok? Ja niedługo wrócę- powiedział po czym pocałował ją w policzek i wyszedł.
-Kochanie- powiedział Damon w progu pokoju.- Wróciłem, ale zaraz będę musiał znowu iść- powiedział smutnym głosem.
-Czemu?- jęknęła.
-No bo... Bo Alaric mnie prosił, żebym mu zaniósł... Tą, no... Książkę!
-Jaką?
-Nie wiem, leży podobno na jego biurku.
-Aha. No to ja pójde z tobą.
-Nie! Ja pójdę sam.
-Czemu?
-Ja... Bo... Bo nie potrzebnie będziesz się fatygowała, zostań w domu, ok? Ja niedługo wrócę- powiedział po czym pocałował ją w policzek i wyszedł.
Po kilku minutach był już przy Grillu.
Hej- powiedział Damon, kiedy znalazł się w Grillu i usiadł naprzeciwko Caroline.
-Dlaczego chcesz na to pozwolić!?- krzyknęła.
-Ale na co?- nie wiedział o co chodzi blondynce
-Nie wiesz!? Na to, żeby ona umarła, jak możesz kurwa, no?! Powinieneś się starać jakoś to wszystko odkręcić...- mówiła chaotycznie.
-Elena nie umrze- powiedział wampir.
-Co? Jak nie umrze, przecież mi mówiła...
-Nie umrze, bo to ja umrę.
-Ale... Ale Damon, czemu ty już z góry założyłeś, że nic się nie da zrobić? Trzeba szukać jakiegoś rozwiązania... Powiedzieć Bonnie...
-Napewno nie Bonnie. A po drugie, rozmawiałem z Tatią i ona przez stulecia szukała czegoś, żeby jej potomkinie nie musiały przeżywać tego co ona. Ale niestety, nie ma sposobu, żeby to ominąć.
-Ale Elena musi żyć...- wyjąkała.
-Będzie. Nie martw się Caroline.
-Ale wtedy ty...
-Ja już się nażyłem. A, i plis, nie mów Elenie, o tym, że to ja chcę...
-Dobra... A i mam jeszcze jedną sprawę... Czemu nie chcesz się ożenić z Eleną?- spytała. Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale nie za bardzo wiedział co.
-To nie tak, że nie chcę...- wydukał w końcu.
-A niby jak!? Ona mi tu prawie płacze, że ci na niej nie zależy a ty co!? Powinieneś się trochę bardziej o nią postarać! To, że jesteście razem, nie znaczy, że tak będzie już zawsze!
-No to co ja mam niby zrobić!?
-Oświadczyć się jej głąbie!
-No... Dobrze, ale czy ona w ogóle tego chce, czy chce po prostu świadomości, że zrobię wszystko co ona wymyśli?
-No chce idioto! I co mi po tym, że ty jej się teraz oświadczysz, jeśli tego nie chcesz i robisz to z przymusu!?
-Ale ja chcę, tylko...
-To czemu jej wczoraj powiedziałeś, że nie chcesz?
-Nie powiedziałem, że nie chcę, tylko że to ja powinienem zaczynać ten temat.
-To czemu nie zaczynałeś?
-No nie myślałem jeszcze o tym. Myślałem, że taki związek narazie nam wystarczy.
-Mi by wystarczył, ale wiesz jaka ona jest.
-Jest cudowna. A i Caroline, ja już pójdę.
-No idź ją uszczęśliwiać, idź. Ale szczerze... Nie chcesz tego robić, nie?
-Nie, ale kocham Elenę i jeśli to ją uszczęśliwi to zrobię to z przyjemnością.
-Matko, Damon, czemu nie ma więcej takich jak ty?- spytała z rozżaleniem.
-Bo ja jestem jedyny w swoim rodzaju- odparł z dumnym uśmiechem.
-No weź mnie chociaż nie dołuj... Ja to nigdy nie znajdę faceta...- powiedziała z miną jakby miała się rozpłakać.
-A Klaus?
-WTF!?!?!?!?- krzyknęła oburzona.
-No co? To, że go nie trawię to jedno, ale... Musze przyznać, że jesteśmy trochę podobni do siebie charakterem. A on chyba do ciebie coś czuje...
-Żartujesz!? On jest dupkiem, a ty...
-Ja też- przerwał jej.
-No tak, ale ty w dobrym znaczeniu.
-Wiem. Jestem taki idealny.
-Ten idiota przespał się ze mną i to w ciele Tylera! Gdyby mu na mnie zależało, to by tego nie zrobił...
Damon chciał coś odpowiedzieć, ale w jego kieszeni zawibrował telefon.
-Tak skarbie?- spytał do telefonu.
-Kiedy wrócisz? Nudzi mi się...- odpowiedziała Elena
-Już kochanie, zaraz będę- odparł.- Ja już muszę spadać. Pa Caro!
-Pa i... Pamiętaj co ci powiedziałam!- pogroziła mu palcem.
-Oczywiście- powiedział i wyszedł z Grilla. Tak naprawdę miał już kupiony pierścionek, na wszelki wypadek, ale wtedy jeszcze nie wiedział, czy tego chce. Teraz był pewny. Może nie tyle pewny, co zdecydowany, że to zrobi. Jeśli to ma uszczęśliwić jego miłość. I do tego jeszcze noc poślubna... Mmmm...
Właściwie nie wiedział czemu, ale nie widział siebie w roli męża. Kiedyś owszem, marzył o rodzinie, dzieciach.... Ale to wszystko się zmieniło, kiedy został wampirem. Teraz odpowiadał mu namiętny związek, niepewność jutra, a kiedy się pobiorą, wszytsko stanie się jasne i będzie musiał być odpowiedzialny. I tak już się zmienił w "lepszą wersję Stefcia", jak to on określał. Jednak bał się, że małżeństwo przyniesie... Taką rutynę.
Nawet się nie zorientował, kiedy stał już pod domem. Wysiadł z samochodu i wziął głęboki oddech. Wbiegł do domu i zapukał do drzwi ich wspólnej sypialni.
-Proszę- powiedziała wampirzyca.
-Hej kotku- odparł Damon.
-Nareszcie jesteś...- mruknęła i uwiesiłamu ręce na szyi, a on objął ją za talię. - Jak tam u Caroline?
-A dobrze...- odparł.- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć... Dlaczego się śmiejesz!?- spytał zirytowany.
-Bo kłamiesz!- odpowiedziała.- Powiedziałeś, że idziesz do Ricka, zanieść mu jakąś tam książkę! Gdzie ty w końcu byłeś!?
-No spotkałem się z Caroline, ale czemu się tak denerwujesz?
-Bo ci nie wierzę!- krzyknęła
-Trochę więcej zaufania...- próbował się uśmiechnąć, żeby załagodzić sytuację.
-Więc czemu powiedziałeś, że idziesz do Ricka?!
-Bejbi, bo Caroline... No, chciała, żeby ci nic nie mówić... Ale spotkałem się tylko z Caro, przysięgam!
-A po co niby!?
-Bo ona miała do mnie pretensje, czemu ci się nie oświadczyłem!- wypalił i kiedy zorientował się co powiedział, spuścił wzrok.
-I co? Teraz oświadczysz mi się tylko dlatego, że Caroline ci tak powiedziała?!
-A może w ogóle tego nie zrobię? Zawsze liczy się tylko to co ty chcesz!
Wampirzyca prychnęła i odwróciła się do wyjścia.
-Ej, kochanie, przepraszam...
-Właśnie udowodniłeś jak ci na mnie zależy.
-Gdzie pójdziesz?
-Do Bonnie!
-Elena...
-Nie Damon! - I wyszła.
-Dlaczego chcesz na to pozwolić!?- krzyknęła.
-Ale na co?- nie wiedział o co chodzi blondynce
-Nie wiesz!? Na to, żeby ona umarła, jak możesz kurwa, no?! Powinieneś się starać jakoś to wszystko odkręcić...- mówiła chaotycznie.
-Elena nie umrze- powiedział wampir.
-Co? Jak nie umrze, przecież mi mówiła...
-Nie umrze, bo to ja umrę.
-Ale... Ale Damon, czemu ty już z góry założyłeś, że nic się nie da zrobić? Trzeba szukać jakiegoś rozwiązania... Powiedzieć Bonnie...
-Napewno nie Bonnie. A po drugie, rozmawiałem z Tatią i ona przez stulecia szukała czegoś, żeby jej potomkinie nie musiały przeżywać tego co ona. Ale niestety, nie ma sposobu, żeby to ominąć.
-Ale Elena musi żyć...- wyjąkała.
-Będzie. Nie martw się Caroline.
-Ale wtedy ty...
-Ja już się nażyłem. A, i plis, nie mów Elenie, o tym, że to ja chcę...
-Dobra... A i mam jeszcze jedną sprawę... Czemu nie chcesz się ożenić z Eleną?- spytała. Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale nie za bardzo wiedział co.
-To nie tak, że nie chcę...- wydukał w końcu.
-A niby jak!? Ona mi tu prawie płacze, że ci na niej nie zależy a ty co!? Powinieneś się trochę bardziej o nią postarać! To, że jesteście razem, nie znaczy, że tak będzie już zawsze!
-No to co ja mam niby zrobić!?
-Oświadczyć się jej głąbie!
-No... Dobrze, ale czy ona w ogóle tego chce, czy chce po prostu świadomości, że zrobię wszystko co ona wymyśli?
-No chce idioto! I co mi po tym, że ty jej się teraz oświadczysz, jeśli tego nie chcesz i robisz to z przymusu!?
-Ale ja chcę, tylko...
-To czemu jej wczoraj powiedziałeś, że nie chcesz?
-Nie powiedziałem, że nie chcę, tylko że to ja powinienem zaczynać ten temat.
-To czemu nie zaczynałeś?
-No nie myślałem jeszcze o tym. Myślałem, że taki związek narazie nam wystarczy.
-Mi by wystarczył, ale wiesz jaka ona jest.
-Jest cudowna. A i Caroline, ja już pójdę.
-No idź ją uszczęśliwiać, idź. Ale szczerze... Nie chcesz tego robić, nie?
-Nie, ale kocham Elenę i jeśli to ją uszczęśliwi to zrobię to z przyjemnością.
-Matko, Damon, czemu nie ma więcej takich jak ty?- spytała z rozżaleniem.
-Bo ja jestem jedyny w swoim rodzaju- odparł z dumnym uśmiechem.
-No weź mnie chociaż nie dołuj... Ja to nigdy nie znajdę faceta...- powiedziała z miną jakby miała się rozpłakać.
-A Klaus?
-WTF!?!?!?!?- krzyknęła oburzona.
-No co? To, że go nie trawię to jedno, ale... Musze przyznać, że jesteśmy trochę podobni do siebie charakterem. A on chyba do ciebie coś czuje...
-Żartujesz!? On jest dupkiem, a ty...
-Ja też- przerwał jej.
-No tak, ale ty w dobrym znaczeniu.
-Wiem. Jestem taki idealny.
-Ten idiota przespał się ze mną i to w ciele Tylera! Gdyby mu na mnie zależało, to by tego nie zrobił...
Damon chciał coś odpowiedzieć, ale w jego kieszeni zawibrował telefon.
-Tak skarbie?- spytał do telefonu.
-Kiedy wrócisz? Nudzi mi się...- odpowiedziała Elena
-Już kochanie, zaraz będę- odparł.- Ja już muszę spadać. Pa Caro!
-Pa i... Pamiętaj co ci powiedziałam!- pogroziła mu palcem.
-Oczywiście- powiedział i wyszedł z Grilla. Tak naprawdę miał już kupiony pierścionek, na wszelki wypadek, ale wtedy jeszcze nie wiedział, czy tego chce. Teraz był pewny. Może nie tyle pewny, co zdecydowany, że to zrobi. Jeśli to ma uszczęśliwić jego miłość. I do tego jeszcze noc poślubna... Mmmm...
Właściwie nie wiedział czemu, ale nie widział siebie w roli męża. Kiedyś owszem, marzył o rodzinie, dzieciach.... Ale to wszystko się zmieniło, kiedy został wampirem. Teraz odpowiadał mu namiętny związek, niepewność jutra, a kiedy się pobiorą, wszytsko stanie się jasne i będzie musiał być odpowiedzialny. I tak już się zmienił w "lepszą wersję Stefcia", jak to on określał. Jednak bał się, że małżeństwo przyniesie... Taką rutynę.
Nawet się nie zorientował, kiedy stał już pod domem. Wysiadł z samochodu i wziął głęboki oddech. Wbiegł do domu i zapukał do drzwi ich wspólnej sypialni.
-Proszę- powiedziała wampirzyca.
-Hej kotku- odparł Damon.
-Nareszcie jesteś...- mruknęła i uwiesiłamu ręce na szyi, a on objął ją za talię. - Jak tam u Caroline?
-A dobrze...- odparł.- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć... Dlaczego się śmiejesz!?- spytał zirytowany.
-Bo kłamiesz!- odpowiedziała.- Powiedziałeś, że idziesz do Ricka, zanieść mu jakąś tam książkę! Gdzie ty w końcu byłeś!?
-No spotkałem się z Caroline, ale czemu się tak denerwujesz?
-Bo ci nie wierzę!- krzyknęła
-Trochę więcej zaufania...- próbował się uśmiechnąć, żeby załagodzić sytuację.
-Więc czemu powiedziałeś, że idziesz do Ricka?!
-Bejbi, bo Caroline... No, chciała, żeby ci nic nie mówić... Ale spotkałem się tylko z Caro, przysięgam!
-A po co niby!?
-Bo ona miała do mnie pretensje, czemu ci się nie oświadczyłem!- wypalił i kiedy zorientował się co powiedział, spuścił wzrok.
-I co? Teraz oświadczysz mi się tylko dlatego, że Caroline ci tak powiedziała?!
-A może w ogóle tego nie zrobię? Zawsze liczy się tylko to co ty chcesz!
Wampirzyca prychnęła i odwróciła się do wyjścia.
-Ej, kochanie, przepraszam...
-Właśnie udowodniłeś jak ci na mnie zależy.
-Gdzie pójdziesz?
-Do Bonnie!
-Elena...
-Nie Damon! - I wyszła.
Damon nie wiedział co robić, nie będzie jej szukać przecież na siłę... Da jej trochę czasu i kiedy wróci to z nią porozmawia.
[Następny dzień]
Całą noc plotkowały z Bonnie. Elena wyżaliła jej się na Damona, a Bonnie o dziwo powiedziała, że "Damon to naprawdę fajny facet i powinna go docenić". Sama już nie wiedziała co myśleć. Raz najchętniej by się pozabijali, a teraz go broni!? Bez sensu.
Wracając do rzeczywistości, Elena siedzi teraz z Bonnie i Caroline na hiszpańskim. Nagle w kieszeni zawibrował jej telefon. Szybko się rozłączyła.
Następnie przyszedł SMS.
Gdzie jesteś? I będziesz dzisiaj w domu?- okazało się, źe SMS jest od Damona
Westchnęła.
Będę. I jestem w szkole tłumoku! Takie coś, czego ty pewnie nie zdałeś ... - odpisała z lekkim uśmiechem na twarzy
Dzięki, wiesz, naprawdę... ;P - odpisał Damon
Wracając do rzeczywistości, Elena siedzi teraz z Bonnie i Caroline na hiszpańskim. Nagle w kieszeni zawibrował jej telefon. Szybko się rozłączyła.
Następnie przyszedł SMS.
Gdzie jesteś? I będziesz dzisiaj w domu?- okazało się, źe SMS jest od Damona
Westchnęła.
Będę. I jestem w szkole tłumoku! Takie coś, czego ty pewnie nie zdałeś ... - odpisała z lekkim uśmiechem na twarzy
Dzięki, wiesz, naprawdę... ;P - odpisał Damon
[5h później]
Elena stanęła w progu swojego domu. Wiedziała, że czeka ją ciężka rozmowa z Damonem, ale chciała się z nim pogodzić za wszelką cenę.
-Damon?- spytała.- Ja przemyślałam sobie to wszystko i... Chciałam cię przeprosić. Masz rację, zachowuję się jak rozkapryszony bachor, wszystko zawsze musi być po mojej myśli i w ogóle nie słucham ciebie, a jak chcesz coś innego, to się obrażam..
Wampir znalazł się przed nią i odgarnął jej włosy za ucho.
-Teraz ja ci coś powiem. Ja też przemyślałem sobie to wszystko. Kocham cię... I zrobię wszystko by cię uszczęśliwić... I doszedłem do wniosku, że ja też tego chcę...- powiedział, a dziewczyna spojrzała się na niego zdziwiona. Sam nie wiedział, że to będzie takie trudne. Gdzie ta pewność siebie?
Ukląkł przed nią i otworzył czerwone zamszowe pudełeczko z pierścionkiem. Elena wstrzymała oddech. Można było usłyszeć szybkie bicie jego serca. Czuł, że gdy się tylko odezwie, głos zacznie mu drżeć.
-Eleno Gilbert, czy uczynisz mi ten zaszczyt i poślubisz mnie?- spytał łamiącym się ze stresu głosem.
Brunetka zamarła i przeszukiwała zakamarki pamięci w poszukiwaniu odpowiedzi...
-Damon?- spytała.- Ja przemyślałam sobie to wszystko i... Chciałam cię przeprosić. Masz rację, zachowuję się jak rozkapryszony bachor, wszystko zawsze musi być po mojej myśli i w ogóle nie słucham ciebie, a jak chcesz coś innego, to się obrażam..
Wampir znalazł się przed nią i odgarnął jej włosy za ucho.
-Teraz ja ci coś powiem. Ja też przemyślałem sobie to wszystko. Kocham cię... I zrobię wszystko by cię uszczęśliwić... I doszedłem do wniosku, że ja też tego chcę...- powiedział, a dziewczyna spojrzała się na niego zdziwiona. Sam nie wiedział, że to będzie takie trudne. Gdzie ta pewność siebie?
Ukląkł przed nią i otworzył czerwone zamszowe pudełeczko z pierścionkiem. Elena wstrzymała oddech. Można było usłyszeć szybkie bicie jego serca. Czuł, że gdy się tylko odezwie, głos zacznie mu drżeć.
-Eleno Gilbert, czy uczynisz mi ten zaszczyt i poślubisz mnie?- spytał łamiącym się ze stresu głosem.
Brunetka zamarła i przeszukiwała zakamarki pamięci w poszukiwaniu odpowiedzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz