Salvatore prowadził samochód. Elena zasnęła na tylnych siedzeniach. Oczywiście Damon nie był taki głupi i ją ubrał. Nudziło się mu, nawet nie miał z kim pogadać. No fakt, poszedł na całość, ale to nie powód, żeby od razu spać! Zaczął się zastanawiać, czy aby nie śni. Wszystko układało się idealnie! Kobieta jego życia wyjeżdża z nim, by zacząć nowe życie, bez Stefcia i właśnie kochał się z nią w samochodzie!
Wszystko jest idealne... Czyli zaraz coś się spieprzy. Musi się spieprzyć, zawsze się spieprzy. Zawsze, jak Damon jest szczęśliwy, coś musi się stać, tylko co? Damon bał się tego, co może się wydarzyć. Ale co tam się będzie przejmował! Żyjmy chwilą!... Nie będzie sobie psuł całego dnia, przez jakieś głupie przeczucie. Miał przeczucie, że zamiast jechać gdzieś ze swoją miłością, będzie próbował popełnić samobójstwo z miłości, albo w najgorszym wypadku byłby teraz z zupełnie obcą dziewczyną w hotelowej sypialni.
Postanowił nie myśleć, tylko wsłuchać się w radio. Właśnie leciała jego ulubiona piosenka. Enjoy The Silence w wykonaniu zespołu Anberlin. Zaczął sobie nucić początek, a w refrenie śpiewał już na całego.
-Damon ty idioto zamknij się, bo nie masz talentu...- mruknęła Elena śpiącym głosem. Chłopak spojrzał na nią z rozbawieniem. Spała. Czyli mówiła przez sen... Hmmm, ciekawe, czego jeszcze się o niej dowie. Ma na to całą wieczność... Ta myśl była dla niego bardzo pokrzepiająca.
Po kilkunastu minutach znowu zaczęło mu się nudzić. I też był zmęczony, też chciałby się położyć. Ale... Zajedzie na Statoil i kupi sobie kawę, może zadziała.
Zajechał na stację i wysiadł z samochodu. Długa jazda (a także inne rzeczy) spowodowały, że musiał sobie rozprostować kości. Wyszedł i poszedł się przejść 10 metrów prosto i z powrotem do samochodu. Otworzył jeszcze drzwi i spojrzał na śpiącą Elenę. Wyglądała tak słodko...
-Ona nie żyje?- spytał jakiś mały chłopczyk patrząc z zaciekawieniem na Damona.
Wszystko jest idealne... Czyli zaraz coś się spieprzy. Musi się spieprzyć, zawsze się spieprzy. Zawsze, jak Damon jest szczęśliwy, coś musi się stać, tylko co? Damon bał się tego, co może się wydarzyć. Ale co tam się będzie przejmował! Żyjmy chwilą!... Nie będzie sobie psuł całego dnia, przez jakieś głupie przeczucie. Miał przeczucie, że zamiast jechać gdzieś ze swoją miłością, będzie próbował popełnić samobójstwo z miłości, albo w najgorszym wypadku byłby teraz z zupełnie obcą dziewczyną w hotelowej sypialni.
Postanowił nie myśleć, tylko wsłuchać się w radio. Właśnie leciała jego ulubiona piosenka. Enjoy The Silence w wykonaniu zespołu Anberlin. Zaczął sobie nucić początek, a w refrenie śpiewał już na całego.
-Damon ty idioto zamknij się, bo nie masz talentu...- mruknęła Elena śpiącym głosem. Chłopak spojrzał na nią z rozbawieniem. Spała. Czyli mówiła przez sen... Hmmm, ciekawe, czego jeszcze się o niej dowie. Ma na to całą wieczność... Ta myśl była dla niego bardzo pokrzepiająca.
Po kilkunastu minutach znowu zaczęło mu się nudzić. I też był zmęczony, też chciałby się położyć. Ale... Zajedzie na Statoil i kupi sobie kawę, może zadziała.
Zajechał na stację i wysiadł z samochodu. Długa jazda (a także inne rzeczy) spowodowały, że musiał sobie rozprostować kości. Wyszedł i poszedł się przejść 10 metrów prosto i z powrotem do samochodu. Otworzył jeszcze drzwi i spojrzał na śpiącą Elenę. Wyglądała tak słodko...
-Ona nie żyje?- spytał jakiś mały chłopczyk patrząc z zaciekawieniem na Damona.
-Nie, śpi- odpowiedział Salvatore z przyjaznym uśmiechem.
Duże, niebieskie oczy chłopca wpatrzone były w Elenę jak w obrazek.
-Ładna- powiedział.
-Wiem-odparł Damon cały czas się uśmiechając. Ogólnie nie lubił małych dzieci, ale dzisiaj nic nie zepsuje mu humoru.
-Przepraszam, mój braciszek pana zamęczał prawda?- do Damona podeszła blondynka. Ładna, zgrabna, wyglądała na około 19 lat.
Uśmiechała się czarująco do Damona.
-Nie, nic się nie stało... I jakiego pana? Nie lubię jak ktoś mówi do mnie na pan, czuję się wtedy staro... Jestem Damon.
-Claire- powiedziała podając mu dłoń, którą on, jak na dżentelmena przystało, ucałował.
-Idę właśnie na kawę, pójdziesz może ze mną?
-Oczywiście- odpowiedziała Claire z szerokim uśmiechem.
Poszli na stację.
-Dla mnie espresso, a dla tej pani... cappuccino.- powiedział Damon do młodego chłopaka, który sprzedawał hot-dogi, kawę i takie tam.
-Skąd wiedziałeś że lubię cappuccino?
-Przeczucie- dodał z uśmiechem.
***
Elena obudziła się na tylnych siedzeniach. Na podłodze samochodu były jej stare trampki. Ubrała je i poszła poszukać Damona. Weszła do sklepu i zobaczyła go. Stał z jakąś blondyną i dzieciakiem! Popijali kawę i śmiali się.
Ta dziewczyna była śliczna! Szczupła, o miłych, niebieskich oczach. „Jest ładniejsza ode mnie!”- pomyślała z zazdrością. Pomyślała, że jednak Damon woli blondynki. Najpierw Caroline, potem Rebecca, teraz.... To! A w międzyczasie pewnie miał pełno innych.
Dziewczyna spojrzała spod doskonale wytuszowanych rzęs na Damona, zalotnym wzrokiem.
Elena miała tego dość. Nie zrobi mu teraz awantury. Zrobi to, jak będą sami. A teraz musi pokazać tej typie kto tu rządzi!?
-Hej kochanie! Mógłbyś już wrócić do samochodu? Stęskniłam się...- powiedziała Elena przesadnie miło wpatrując się w Damona jak w obrazek i łapiąc go pod rękę.
-Muszę wracać...- powiedział Damon do Claire.
Ona smutno pokiwała głową.
Elena pociągnęła Damona za rękę i poszli za budynek.
-Co ty odwalasz, możesz mi to do cholery wyjaśnić!?
-Ale... Co?
-Po co ją zaprosiłeś na kawę!?
-Jej dzieciak się do mnie przyczepił, ona przyszła, a ja co miałem jej powiedzieć? „Wal się, ja teraz idę na kawę a ty se rób co chcesz!?” Przykro mi, ale związałaś się z facetem, który urodził się w dziewiętnastym wieku, więc we krwi ma dobre maniery!
-Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że musisz już iść?- spytała już ciszej. Wiedziała, że Damon ma rację, ale nie chciała tego przyznać.
-Eleno... Czy musimy dalej ciągnąć ten temat? Wiesz, że Cię Kocham. I nigdy nie pokocham NIKOGO INNEGO.
-Z tego co wiem do szybkiego numerka miłość jest niepotrzebna- wyrwało jej się.
-Tak nie jest potrzebna. Masz rację, poczekaj, może jeszcze zdążę! Claire, chodź, pójdziemy do kibla!- powiedział sarkastycznie.
Wywróciła oczami i skierowała się do samochodu. Damon usiadł na miejscu kierowcy i objął dziewczynę ramieniem. Pocałował ją mocno i potem spojrzał na nią z uśmiechem.
-Tak na zgodę.
Ona również się uśmiechnęła.
-To dokąd pojedziemy? Powiesz mi w końcu?- naciskała.
-A czy „Stolica Miłości”, coś ci mówi?
-Znaczy Paryż?
-W sumie myślałem też o Włoszech, ale może najpierw pojedziemy do Paryża. W końcu mamy całą wieczność. Możemy pojechać wszędzie gdzie chcesz.
Uśmiechnęła się. Całą wieczność… Nie mogła uwierzyć, że w końcu będzie z mężczyzną swojego życia, będzie z nim podróżować, szaleć i... Ma na to całą wieczność.
-Z czego się tak cieszysz?- spytał rozbawiony Damon. Dopiero teraz się zorientowała, że cały czas głupio się uśmiechała.
-Z tego, że cię mam. Że w końcu do mnie dotarło, że bez ciebie nigdy nie byłabym szczęśliwa.
Damon uśmiechnął się tak szeroko jak jeszcze chyba nigdy. W końcu ma to czego chciał.
-Nie mogę się doczekać kiedy dojedziemy. Kupiłem śliczny domek, dwie łazienki, garderoba specjalnie dla ciebie, z nowiutkimi ubraniami... A sypialnia jeszcze ładniejsza- spojrzał na nią z zalotnym uśmiechem.- Balkon z widokiem na wieżę Eiffla.
Elena była pod wrażeniem.
-Żartujesz? Kupiłeś dom, żebyśmy sobie w nim pomieszkali przez dwa tygodnie?
-Dlaczego tylko przez dwa tygodnie?
Nic nie odpowiedziała. Znowu jechali trzymając się za ręce.
[30 min później]
-Damon? Dlaczego nikogo nie ma w pierwszej klasie?- spytała zdezorientowana Elena wchodząc do samolotu.
-No wiesz, chciałem, żebyśmy mieli trochę prywatności...- powiedział całując jej szyję.
-Skarbie... Chyba możesz zaczekać, aż dolecimy, prawda? Czy to wtedy nie będzie bardziej romantyczne?
-Co może być bardziej romantyczne niż upojne chwilę w samolocie?
-Wszystko!?
-No dobra już dobra... Zaczekam.
Elena uśmiechnęła się triumfująco. Otworzyła jakąś książkę, ale nie bardzo mogła się na niej skupić, bo Damon cały czas zaglądał jej przez ramię i zadawał pytania typu:
-Są tu sceny erotyczne? Kiedy będą sceny erotyczne? Czemu oni tylko gadają? O pocałowali się! Uuu... Ale nudy. Czemu ona mówi, że nie jest gotowa!? Dlaczego rezygnuje z jedynego ciekawego momentu w tej książce!?
I tak dopóki nie zamknęła książki.
-Damon ty zboczeńcu...- westchnęła Elena. Pocałowała go, położyła się i próbowała zasnąć.- A jak tylko będziesz próbował mi namieszać w głowie to...
-Dobra dobra.
[4 godz. później]
Samolot wylądował na lotnisku w Paryżu. Dziewczyna była zachwycona. Pierwszy raz była w Paryżu, pierwszy raz była w ogóle w Europie.
Na lotnisku stał czarny Porsche Cayenne. Damon otworzył go kluczykiem.
-To twój?- spytała wampirzyca.
-No a niby czym mielibyśmy dojechać do domku?
Dziewczyna wywróciła oczami i wsiadła do samochodu. Po kilku minutach byli już na miejscu. „Domek” wyglądał od zewnątrz tak:
-Boże Damon... Jest piękny. Kiedy go kupiłeś?
-Ze dwa lata temu... Jeszcze przed przyjazdem do Mystic Falls.
Wampirzyca pokiwała głową. Weszła do domu. Był duży, dwupięrowy. W holu stał leżak. Wszystko wyłożone było bladymi kafelkami. Weszła do pierwszego pokoju. Okazało się, że to swego rodzaju salon.
Był prześliczny! I wielki. Zajmował chyba z połowę domu. Był cały biały, było dużo białych sof, a na suficie wisiały drogocenne żyrandole.
-Nie przesadziłeś aby trochę?- spytała dziewczyna.
-Nie, dlaczego? Nie widziałaś moich... Naszych innych domów.- powiedział z tajemniczym uśmiechem, a Elenie bardzo spodobało się określenie „naszych”.
Zaczęła chodzić po całym pokoju i przyglądać się wszystkiemu. Pogładziła sofy, podeszła do okna. Widok był piękny. Potem zdjęła swoje trampki i sprawdziła miękkość dywanów. Były białe, puszyste i mięciutkie.
-Jak już skończysz oglądać, będę w pokoju obok po lewej i zapraszam cię na romantyczną kolację- szepnął jej do ucha i pocałował w policzek. I zniknął. Dziewczyna jeszcze trochę się porozglądała i potem dotarło do niej, co powiedział wampir. Boże, musi się wyszykować! Wygląda jak monstrum po podróży! Pobiegła szybko do łazienki, która była piękna, jak cała reszta domu i przemyła twarz zimną wodą.
Jej włosy przy czole były mokre od potu, bo na dworze, pomimo, że było już prawie ciemno, dalej było gorąco i duszno.
Musiała umyć włosy. Rozebrała się i weszła pod prysznic, który stał w rogu. Odświeżyła się i umyła włosy. Nałożyła turban i szlafrok, który znalazła wiszący na haczyku. Pewnie należał do jakiejś byłej dziewczyny Damona, ale nie to się teraz liczyło. Wytarła i wysuszyła włosy. Potem je zakręciła tak, że wyglądała jak Katherine.
Poszła do sypialni. Też była wielka. Tu wszystko było wielkie. W rogu stało łóżko z białą i blado różową pościelą. Przed wyjściem na balkon stał starodawny, kremowy fotel.
Otworzyła szafę i zorientowała się, że nie wzięła żadnych ubrań. Była załamana i z nerwów zachciało jej się płakać. Ale chwila, czy Damon nie wspominał czegoś o jej własnej garderobie? Zaczęła jej szukać i znalazła. Niewielkie, z porównaniu z innymi pokojami, pomieszczeni, pomalowane na biało. Na wieszakach wisiały ubrania, w szufladkach były kosmetyki biżuteria, a na półkach stały buty.
Elena długo szukała jakiejś ładnej sukienki. W końcu zdecydowała się na jasno łososiową, cieniutką sukienkę i złote branzoletki.
Do tego beżowo różowe szpilki.
I wyglądała już jak człowiek. Musiała jeszcze się tylko pomalować i było świetnie. Weszła do pokoju, o którym wspominał Damon. Była to dosłownie klitka z szafą, krzesełkiem i stoliczkiem.
Było też w niej wejście na drugi balkon. Nie przyglądała mu się, widziała tylko, że jest z niego widok na pięknie oświetloną wieżę Eiffla... Na stoliczku leżała karteczka.
Kochanie! Romantyczna kolacja odbędzie się na balkonie, mam nadzieję, że zrobisz mi tą przyjemność i przyjedziesz :)
Twój na zawsze, Damon.
Wyszła na balkon i to co zobaczyła, po prostu przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Na balkonie leżał koc, a na nim siedział Damon, ale to nie było najważniejsze. Poustawiał świeczki na kształt serca, a w nim były dwa kieliszki krwi pomieszanej z winem.
Usiadła obok niego i wtuliła się w jego umięśniony tors.
-Kocham cię- szepnął jej do ucha i pocałował w szyję.
-Ja ciebie też- odszepnęła patrząc mu w oczy.
-Mam coś dla ciebie.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Nie musiałeś...
-Skąd ja wiedziałem, że to powiesz?- spytał śmiejąc się. Otworzył czarne, podłużne pudełko. Przez chwilę myślała, że chce jej dać pierścionek zaręczynowy, ale doszła do wniosku, że pudełko było za długie. Zamiast tego w pudełku znajdowała się śliczna branzoletka z literą D.
-D jak Damon?- spytała z uśmiechem biorąc ją do rąk.
-Tak. Żebyś zawsze o mnie pamiętała. Nawet, kiedy nie będzie mnie obok ciebie.
-Czemu ma ciebie nie być obok mnie?- spytała wystraszona.
-No wiesz, mam wielu wrogów. Nigdy nie wiadomo, co się może stać, nie uważasz?- spytał śmiejąc się. Elena nawet się nie uśmiechnęła.- Obiecuję ci, że nigdy nie pozwolę nikomu się skrzywdzić. I zawsze będę przy tobie.
-Przed chwilą mówiłeś...
-Oj czepiasz się!- przerwał jej ze śmiechem. Po chwili już oboje się śmiali.- No wiesz, ja tu chciałem być romantyczny, a ty się czepiasz- udał wzburzenie.
-No widzisz, ciężkie będziesz miał ze mną życie... Po śmierci.
Uśmiechnął się i objął ją ramieniem.
-Gdzie pojedziemy potem?- spytał Damon zmieniając temat.
-Damon, dopiero co przyjechaliśmy, nacieszmy się Paryżem...
-Dla ciebie wszystko- powiedział po czym ją pocałował.
Przesiedzieli tam z dwie godziny, śmiejąc się, rozmawiając o przyszłości, pijąc wino... To była jedna z najszczęśliwszych chwil w życiu ich obojga.
Potem „przenieśli imprezę” do domu. Czyli do sypialni, gdzie spędzili pół nocy zajęci tylko sobą i nie myśląc o problemach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz